- Gdzieś na jakąś skałę trafili. Cała góra studni się ruszała, jak rozwalali tę skałę. Oni bardzo głęboko kopali, na jakieś dwa metry albo i więcej - opowiada "Interwencji" Jadwiga Polakowska. - Napływ wody do tej studni z cieku wodnego był z góry. Doszło do uszkodzenia odpływu. Woda najprawdopodobniej do studni napływa, ale automatycznie odpływa. Taka sytuacja nie miała miejsca od 200 lat, jak ta studia funkcjonowała - mówi Ernest Ziemianowicz, wnuk pani Jadwigi. Wykop pod kanalizację wykonano kilka metrów poniżej studni. Po zakończeniu prac woda uciekła. Pani Jadwiga poinformowała o tym kierownika budowy, właściciela firmy wykonującej prace budowlane, a także władze gminy. Początkowo wydawało się, że szkoda zostanie naprawiona. - Kierownik potrafił mi powiedzieć, że mógłby się nie przyznać do tego. No ale jak się mógł nie przyznać, jak on zamówił wodę i on zgłosił to w gminie przecież? Zamówił 5 kubików wody na wodociągach. Było 1,6 m wody o godzinie 13:00, a przyszedł syn o 18:00 i ubyło 80 cm. Uciekła. Pisałam pismo do gminy, żadnej odpowiedzi - tłumaczy Jadwiga Polakowska. "Na chłopski rozum próbowałem to zrozumieć" - Nie budziło naszej wątpliwości, że przyjmują odpowiedzialność na siebie. Wszyscy liczyliśmy, że ta szkoda zostanie naprawiona albo przez firmę, albo przez gminę, która zleciła dokonanie tych prac - dodaje jej wnuk Ernest Ziemianowicz. "Interwencja" zapytała burmistrza, co się dzieje w tej sprawie. - Z wykonawcą rozmawialiśmy. Na dzień dzisiejszy badają sprawę, twierdzą, że jest sytuacja taka, że pani twierdzi, że jej woda uciekła, gdzie mamy tak naprawdę naokoło suszę - mówi Artur Zych, burmistrz Miasta i Gminy Wleń. Po tych słowach doszło do wymiany zdań pomiędzy reporterką "Interwencji", a Arturem Zychem. Reporterka "Interwencji": Firma przyszła i przyznała się do tego, że zepsuli... Burmistrz: Ale ja nic nie wiem na ten temat. Czy ja mogę zaryzykować środki publiczne na zasadzie takiego widzimisię? Reporterka: Tę szkodę zrobiła firma, którą państwo wynajęliście, państwo też możecie w razie czego mieć roszczenia do tej firmy? Burmistrz: No, oczywiście, że tak. Ja już tak, na zdrowy chłopski rozum próbowałem też to zrozumieć, czy jest logiczne, że wykop na 1,20 m spowodował, że woda uciekła ze studni, która ma 14 metrów głębokości? Reporterka: Wiem, że inni też narzekali, że przy okazji tych prac u nich pojawiała się brudna woda, żółta woda, uciekała na chwilę, wracała. Burmistrz: Ale ja takich informacji nie mam, nikt do mnie się nie zgłosił. - Kopali tam na górze, to zeszła woda, ale zasypali i woda znów jest. Gliną zalepili - opowiada mieszkaniec Bystrzycy. "Bulwersujące podejście" - Teraz poziom wody w studni waha się między 60 a 80 cm, a pompa jest na pół metra długa, więc jest na granicy. Wodę dowozimy oraz deszczówkę łapiemy - opowiada Marek Polakowski, syn pani Jadwigi. Seniorka obawia się zimy. Niedawno zrobiła remont w domu - ma centralne ogrzewanie i łazienkę, ale do funkcjonowania potrzebna jest bieżąca woda. Firma budowlana mimo naszych prób, nie chciała się wypowiedzieć. Gmina problem zna, ale nie kontaktuje się z panią Jadwigą. - W firmie na razie twierdzą, że analizują sprawę. Natomiast tutaj bulwersujące jest to całe podejście. Nie potrafię zrozumieć zachowania lokalnych władz. Nie wiem, czy to jest wynik jakiegoś zaniedbania, niechęci... Tutaj nikogo nie było (przez sześć tygodni od zniknięcia wody- red. ), nie było burmistrza - mówi Marek Dral, dziennikarz z portalu lwowecki.info.