Pierwszy znicz zanieśli wspólnie prezydent Lech Kaczyński i troje byłych więźniów Auschwitz: Polacy - Zofia Posmysz-Piasecka i Jerzy Ulatowski, a także rumuńska Żydówka Eva Moses Kor. Tuż po nich przed pomnik podeszli premier Izraela Benjamin Netanjahu, a następnie reprezentant Rosji, minister edukacji Andriej Fursenko i szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek. Swych kolegów b. więźniów oraz gości powitał August Kowalczyk. Mówił on, że 65. rocznica wyzwolenia Auschwitz to już nie tylko rzeczywistość historyczna. - Wierni pamięci, nasze serca i umysły kierujemy ku tym, którzy nigdy nie wrócili do wolności - podkreślił. Kowalczyk nawiązał do kradzieży z bramy obozowej napisu "Arbeit macht frei" w grudniu 2009 roku. - Ból, niedowierzanie i gniew towarzyszyły nam przez ostatnie tygodnie poprzedzające dzisiejszy odświętny charakter 65. rocznicy - powiedział. - Świętokradzkie, zbrodnicze działania, podyktowane obłąkańczą ideą "mieć", stały się kolejnym ostrzeżeniem: 65 lat po wyzwoleniu Auschwitz nie ma żadnych "czarnych dziur" w historii ludzkości, które na zawsze pochłonęły zło - podkreślił. Jak dodał, stało się to "w miejscu, w którym nawet kamienie stały się relikwią, a ziemia przesiąknięta krwią poszarzała od popiołów Holokaustu". Według Kowalczyka, jednoznaczna reakcja opinii światowej "udowodniła przecież, że cena krwi i męczeństwa posiada tę moc niezwykłą, pozwalającą po 65 latach przemienić nazistowskie mega kłamstwo w relikwię pamięci narodów". "Świat nie interesował się więźniami" Podczas obchodów wystąpił również Władysław Bartoszewski, minister w Kancelarii Premiera, a przed laty więzień Auschwitz numer 4427. Zwrócił on uwagę na to, że ówczesny wolny świat nie interesował się cierpieniami więźniów, mimo ogromnych wysiłków tajnej organizacji oporu w obozie dla przekazania wiadomości na zewnątrz. Jak przypomniał, "polski ruch oporu - cywilny i wojskowy - informował i alarmował wolny świat; rządy Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych były już w ostatnim kwartale 1942 roku dokładnie zorientowane w tym, co się w Auschwitz-Birkenau dzieje w wyniku misji polskiego emisariusza, oficera rezerwy Wojska Polskiego, Jana Karskiego, jak i innymi drogami". - Żadne państwo świata nie zareagowało jednak w sposób adekwatny do wagi problemu na notę ministra Spraw Zagranicznych polskiego rządu w Londynie z 10 grudnia 1942 roku do rządów Narodów Zjednoczonych, nawołującą "nie tylko do potępienia zbrodni popełnionych przez Niemców i ukarania zbrodniarzy, ale również znalezienia środków zapewniających, że Niemcom zostanie skutecznie uniemożliwione stosowanie metod masowego mordu" - podkreślił. Jak dodał, środków skutecznych nie znaleziono i właściwie nie usiłowano ich znaleźć. - A przecież w tym momencie ponad połowa przyszłych ofiar była jeszcze przy życiu - zaznaczył Bartoszewski. - Jedynym właściwie skutkiem polskiej inicjatywy była krótka deklaracja dwunastu państw sprzymierzonych w sprawie odpowiedzialności za zagładę Żydów, ogłoszona 17 grudnia 1942 roku równocześnie w Londynie, Moskwie i Waszyngtonie. W deklaracji tej, w której zresztą Auschwitz-Birkenau nie jest imiennie wymienione, dziesięć rządów okupowanych krajów Europy oraz rządy USA i Wielkiej Brytanii sygnalizują, że wiedzą o strasznym losie Żydów "w Polsce, którą hitlerowcy uczynili główną swoją katownią" i zapowiadają ukaranie odpowiedzialnych za tę zbrodnię - ocenił Bartoszewski. "Co było w Auschwitz najgorsze" Trzeci z byłych więźniów Auschwitz Marian Turski (więzień nr B-9408, który w obozie przebywał niemal do ostatniego dnia), który przemawiał podczas uroczystości przekonywał: - Jeżeli zawołanie: "Nigdy więcej Auschwitz" nie ma pozostać sloganem, frazesem, musimy nauczyć się zrozumieć innego człowieka: Innego niż ja, innego niż my! Turski odpowiedział na zadawane mu, zwłaszcza przez młodych ludzi, pytanie co było najgorsze w obozie. - Spodziewają się, że odpowiem: głód. Rzeczywiście, głód to jest coś, czego syty nie jest w stanie zrozumieć. Widmo kartofla, widmo łyżki zupy, kęsa chleba nie opuszcza cię nigdy. Nigdy - mówił. - A jednak głód - to nie było najgorsze - ocenił. Więc może okropne warunki mieszkaniowe? - zastanawiał się. - Tysiąc lub więcej osób w baraku. Pięć - sześć osób kitwasi się na słomie, na pryczy. Zastanawiasz się gdzie się lepiej ulokować - na dolnej czy na górnej pryczy? Chyba na górnej, bo więźniom przecież popuszczają pęcherze i ścieka. Ale z drugiej strony, jeśli esesman lub kapo zarządzi nagły apel - trudno zgramolić się z górnej pryczy - kapo zatłucze ciebie. Więc co, tzw. warunki mieszkaniowe? Nie, to też nie było najgorsze. A może zimno? Było nie do zniesienia. Zwłaszcza podczas zimy 1944 roku na 1945. Kiedy ukradkiem z worka cementowego wyciąłem sobie "kamizelkę" pod pasiak - dostrzegł to niemiecki nadzorca. "Du hast deutches Vermgen gestohlen" - ukradłeś niemiecką własność. I pobił mnie okrutnie - wspominał. - Ale zimno - to też nie było najgorsze - podkreślił. Według niego, tym najgorszym nie były też wszy i poniżenie. - I dlatego, kiedy mnie, który przeżył wszystko - dzisiaj ludzie, zwłaszcza młodzi ludzie, pytają: co wyniosłeś ze swego doświadczenia? Co chciałbyś przekazać innym, dzisiaj żyjącym? Spośród wielu słów i nauk wybrałbym przede wszystkim jedno: empatia - podkreślił. "Żeby nie zapomnieć" Lech Kaczyński powiedział z kolei, że "pamięć o Auschwitz jest potrzebna po to, by zbrodnie tam dokonane nie miały więcej miejsca". Prezydent podkreślił, że czas odejścia świadków tamtych wydarzeń nie jest odległy, ale - jak mówił - "pozostaje pamięć zapisana, nauczona, mówiona". - Ta pamięć jest potrzebna po to, by uczynić wszystko, by zbrodnie takie jak w Birkenau, Auschwitz, ale nie tylko tu przecież (...), nie powtórzyły się więcej - podkreślił L. Kaczyński. Jak mówił, trzeba uczyć prawdy. - Prawdy, która może niektórym silnym i wpływowym w dzisiejszym świecie się nie podobać, ale była to prawda - mówił prezydent. Podkreślił, że to co stało się w Auschwitz, nie było łańcuchem kryminalnych czynów, ale czymś, co zostało zorganizowane przez ówczesne państwo niemieckie. Po głównej uroczystości duchowni chrześcijańscy i żydowscy będą się wspólnie modlili przed pomnikiem ofiar obozu, a byli więźniowie i politycy ustawią znicze. Główną uroczystość poprzedzi w środę przed południem międzynarodowa konferencja ministrów edukacji "Auschwitz - Pamięć, Odpowiedzialność, Edukacja" oraz msza święta w intencji ofiar obozu i byłych więźniów, którzy przeżyli. Po zakończeniu uroczystości rocznicowych w Międzynarodowym Domu Spotkań Młodzieży odbędzie się sympozjum, podczas którego powołane zostanie europejskiego forum na rzecz praw człowieka. Niemiecki obóz Auschwitz wyzwolili 27 stycznia 1945 roku żołnierze 100 Lwowskiej Dywizji Piechoty 60 Armii I Frontu Ukraińskiego. W walkach o wyzwolenie Auschwitz, Birkenau, Monowitz oraz miasta Oświęcimia zginęło 231 żołnierzy radzieckich. Obóz Auschwitz powstał w 1940 roku. KL Auschwitz II - Birkenau, powstał dwa lata później. Stał się przede wszystkim miejscem masowej zagłady Żydów. W ramach kompleksu Auschwitz funkcjonowała także sieć podobozów. W obozie Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 miliona ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców radzieckich i przedstawicieli innych narodów.