We wtorek odsłonięto pomnik upamiętniający ofiary pogromu autorstwa amerykańskiego artysty Jacka Sala. Monument ufundowała Komisja Stanów Zjednoczonych ds. Zachowania Amerykańskiego Dziedzictwa Za Granicą i miasto Kielce. Ma kształt narożnego muru z betonowych bloków pokrytych wapnem. Biały postument określany przez autora jako Biała Plama ma symbolizować uciekanie od drażliwych tematów przeszłości, a jednocześnie naszą niewiedzę na ten temat. Jednak biel umieszczona w otwartej przestrzeni wyróżnia się i przez to ma uchronić historię od zapomnienia. Prezydent Kielc powiedział, że należna ofiarom pogromu kieleckiego pamięć "jest ostrzeżeniem dla całego współczesnego świata: że człowiek może zostać zabity nie tylko przez wroga, ale również przez brata". Minister w kancelarii prezydenta RP Ewa Junczyk-Ziomecka odczytała posłanie Lecha Kaczyńskiego, w którym prezydent napisał, że "czwartego lipca 1946 roku na ulicach tego miasta mordowano i katowano polskich obywateli narodowości żydowskiej. W biały dzień dopuszczono się gwałtów i okrucieństw na niezwykłą po wojnie skalę". "Czwartego lipca 1946 roku na ulicach tego miasta mordowano i katowano polskich obywateli narodowości żydowskiej. W biały dzień dopuszczono się gwałtów i okrucieństw na niezwykłą po wojnie skalę" - napisał prezydent Lech Kaczyński w posłaniu do uczestników 60. rocznicy kieleckiego pogromu Żydów. "Jako prezydent Rzeczypospolitej chcę jasno i dobitnie powiedzieć: to, co się przed 60. laty wydarzyło w Kielcach, to była zbrodnia. To była hańba. To jest wielki wstyd i tragedia dla Polaków i dla Żydów, których tak niewielu ocalało po hitlerowskim holocauście. Nie ma dla tej zbrodni żadnego usprawiedliwienia" - podkreślił prezydent. Lech Kaczyński podkreślił, że dobre stosunki Polski z Izraelem i żydowską diasporą na całym świecie są jednym z priorytetów polskiej polityki zagranicznej. "Jako prezydent Rzeczypospolitej Polskiej pragnę powtórzyć, że w wolnej, demokratycznej i praworządnej Polsce nie ma miejsca na rasizm i antysemityzm" - napisał prezydent w posłaniu do uczestników 60. rocznicy kieleckiego pogromu Żydów. Kielce, 4 lipca 1946 roku. W krwawym pogromie z rąk Polaków ginie prawie 40 żydowskich współobywateli. To największy pogrom w powojennej Polsce, ale nie jedyny. Szacuje się, że w tamtym okresie zamordowano w naszym kraju około 1,5 tysiąca Żydów. Dokładnie 60 lat po tragedii na nowo rozgorzała debata na temat jej przyczyn - powracają pytania o źródła nienawiści do Żydów oraz o możliwość prowokacji komunistycznej. - Choć nie ma jednoznacznych dowodów o mocy prawnej, z punktu widzenia badań historycznych teza o prowokacji jest uprawniona - mówi Jacek Stawiski, dyrektor informacji RMF FM. Dodaje, że jest wiele dowodów i poszlak wskazujących, że w centrali PPR, a może nawet w Moskwie uznano, iż pogrom kielecki byłby znakomitym narzędziem odwracania uwagi od postępującego komunistycznego zniewolenia Polski. Posłuchaj: Ostatnie publikacje - a zwłaszcza książka profesora Jana Grossa "Strach - antysemityzm w Polsce po Auschwitz" - bardzo mocno podgrzewa atmosferę debaty o mordzie w Kielcach. Zdaniem Grossa, Polscy po wojnie mordowali żydowskich współobywateli, ponieważ nie chcieli dopuścić aby Żydzi odzyskali swoje mienie. "Żydzi, którzy przeżyli wojnę, budzili przerażenie jako powracający zza grobu prawowici właściciele sposobem lub przemocą przywłaszczonych dobór" - pisze na łamach najnowszego "Tygodnika Powszechnego" Jan Gross. Ten tekst to swoiste streszczenie książki. Inaczej na sprawę pogromu kieleckiego patrzy Instytut Pamięci Narodowej. W wydanej właśnie pracy zbiorowej prezentowane są wyniki dotychczasowych ustaleń badawczych. "Tak jak uproszczeniem jest opisywanie pogromu przez pryzmat jedynie komunistycznej prowokacji, tak uproszczeniem jest widzenie tych wydarzeń jedynie przez pryzmat antysemityzmu" - to jedno z kluczowych zdań publikacji IPN wokół pogromu kieleckiego. - Najbardziej mnie wtedy przeraziło to, że oni to robili z wykrzywionymi - nie chcę powiedzieć nienawiścią - ale złością twarzami - mówi Stanisław Żak, emerytowany profesor Akademii Świętokrzyskiej. 60 lat temu, jako 14-latek przez kilka godzin obserwował to, co działo się w kamienicy na kieleckiej ulicy Planty. Posłuchaj: