"Tyszkiewicz, zamordowany w sierpniu 2005 r. warszawski samorządowiec, był łącznikiem między mafią pruszkowską a politykami tzw. układu warszawskiego (głównie z UW, a potem PO oraz SLD)" - czytamy na internetowej stronie tygodnika. Podczas wspomnianych wyborów Tyszkiewicz miał pewne problemy ze startem i jak twierdzi Katarzyna P., Poncyliusz, który był wtedy członkiem zespołu negocjacyjnego z ramienia Ruchu Stu, "w zamian za 50 tys. zł miał pomóc Tyszkiewiczowi, by znalazł się na pierwszym miejscu listy kandydatów na radnych gminy Centrum". - Nigdy nie wziąłem od Tyszkiewicza żadnych pieniędzy, dlatego nie wiem skąd wzięły się te zeznania - powiedział "Wprost" Poncyljusz. Dodał, że brał udział w negocjacjach dotyczących układania list wyborczych w 1998 roku, ale "wysokie miejsce Tyszkiewicza wynikało z tego, że mocno forsowała go 'Solidarność'". Według Poncyljusza, Tyszkiewicz był wówczas jedną z najbardziej wpływowych osób w warszawskim samorządzie. Poncyljusz powiedział w niedzielę w TVN 24, że jest "cały czas do dyspozycji premiera i wszelkie wyjaśnienia będzie mu przedstawiał". Wyraził nadzieję, "że będzie miał szansę się oczyścić, wyjaśnić, czy te zeznania są poważne i na ile poważne". - Każdy kto był związany z Bogdanem Tyszkiewiczem - ja na pewno nie byłem z nim związany - będzie teraz próbował robić wszystko, żeby odciążyć siebie i pokazać inne złe osoby - powiedział Poncyljusz. Wyjaśnił, że ta sytuacja jest dla niego dodatkowo "przykra", bo nigdy nie był w dobrych relacjach z tzw. z układem warszawskim. - Reprezentowałem tak małą partię, która w ostatniej kolejności była brana pod uwagę, jeśli chodzi o AWS i układanie list - powiedział. Podkreślił, że tego rodzaju informacje wypływają w momencie "jego ostrych negocjacji z górnikami". - Tak to się składa, że jak politycy są za bardzo głośni, więcej chcą niż przeciętna, to w tym momencie się okazuje, że jakiś cień na nich pada - powiedział. Dodał, że jako polityk, pełniąc funkcję osoby publicznej, "musi godzić się z tym, że takie zarzuty padają". Do momentu nadania depeszy PAP nie udało skontaktować się z wiceministrem.