W piątek premier, mimo propozycji stoczniowców, by polityczna część obchodów 4 czerwca odbyła się w Gdańsku w Dworze Artusa, podtrzymał swą decyzję o przeniesieniu jej do Krakowa. Propozycję taką złożył w piątek rano wiceszef komisji zakładowej Solidarności Stoczni Gdańsk Karol Guzikiewicz. - Ponieważ większość Polaków jest przeciwna temu, aby przenosić te uroczystości do Krakowa, a nas oskarża się o to, że kompromitujemy Polskę, proponujemy kompromis. Pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców mogłaby się odbyć otwarta uroczystość patriotyczno- religijna z udziałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który - najlepiej by było - aby namówił do udziału w niej Lecha Wałęsę. A w Dworze Artusa, na spokojnie, premier mógłby się spotkać z przywódcami państw - proponował Guzikiewicz. Według niego, planowana już wcześniej (pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców) manifestacja stoczniowców odbyłaby się, jednak nie - jak przekonywał - "w formie typowej demonstracji z paleniem opon, gwizdami czy wyzwiskami". - Z zaproszonymi przywódcami państw pod pomnikiem mógłby być Lech Kaczyński. A premier Donald Tusk spotkałby się z nimi w Dworze Artusa. Premier nie może być pod pomnikiem, dopóki nie przeprosi za akcję policji wobec demonstrujących przed Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie - podkreślił lider gdańskich stoczniowców. Premier Donald Tusk poinformował w czwartek, że ze względu na planowaną manifestację stoczniowców, nie jest w stanie zagwarantować w bezpieczeństwa zagranicznym gościom podczas uroczystości w Gdańsku, dlatego też postanowił część polityczną obchodów - spotkanie szefów rządów państw Grupy Wyszehradzkiej - przenieść do Krakowa. W Gdańsku szefowie rządów krajów europejskich mieli spotkać się z młodzieżą pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców. Solidarność zaś zapowiedziała organizację manifestacji w obronie stoczni i miejsc pracy w innych zakładach w tym samym miejscu i czasie. W piątek Tusk powtórzył, że decyzja w sprawie przeniesienia politycznej części obchodów już zapadła. "Polska nie może sobie pozwolić na zmienność w komunikatach w tej kwestii" - podkreślił premier. Odrzucił tym samym możliwość zorganizowania obchodów w Dworze Artusa. - To święto ma łączyć, a nie dzielić. Liderzy (państw), których zaprosiłem, byli już w Dworze Artusa i widzieli go. Taka jest moja intencja i tej intencji nie zmienię - jeśli nie możemy zagwarantować jedności, spokoju i radości tego święta, to ja wolę zejść z linii sporu, aby uchronić to miejsce i ten dzień od konfliktów, demonstracji i kłótni - zaznaczył Tusk. Premier wyraził przy tym wątpliwość co do wiarygodności oferty stoczniowców. - Co do wiarygodności zapowiedzi, że będzie spokój i godnie, mam swoje zdanie. Każdy sobie to zdanie wypracowuje na podstawie doświadczenia, nasze doświadczenie z tą grupą ludzi jest jednoznaczne, i to jest negatywne doświadczenie - powiedział. Szef gabinetu premiera Sławomir Nowak zaproponował z kolei związkowcom ze Stoczni Gdańsk, by "świętowali w biurze PiS-u na Nowogrodzkiej". Minister jest bowiem przekonany, że to właśnie Prawo i Sprawiedliwość stoi za protestami stoczniowców. - Zapewniam, że tak jest - podkreślił w radiu RMF FM. Guzikiewicz, komentując wypowiedź Nowaka, ocenił: "widzę, że agresja idzie dalej". - My wyciągnęliśmy rękę, proponując kompromis. Jeśli ktoś to odrzuca, to jego sprawa. Świadczy to o słabości tych polityków, że nie potrafią się cofnąć. Premier i jego ludzie nie rozumieją, że dziś chodzi o tysiące miejsc pracy w całej Polsce, a nie tylko w stoczni. A stocznia, tak jak w 1980 r., może być zapalnikiem wybuchu społecznego - mówił Guzikiewicz. Również prezes PiS Jarosław Kaczyński wieczorem w TVN24, w programie "Fakty po faktach", komentował: "pan Nowak ma tendencję do bardzo ostrego języka, on tworzy ten chór, który niszczy polskie życie publiczne i wprowadza te niezwykle głębokie podziały; to jeden z głównych pieśniarzy tego chóru". Zdaniem szefa PiS, Nowak "bardzo szkodzi Polsce", ale też i PO. Prezydent Lech Kaczyński zapowiedział tymczasem w Legnicy, że 4 czerwca będzie świętował w Gdańsku. - Chciałbym, żeby to było święto jedności, a nie podziałów, które są normalne w polityce, ale które czasami na chwile powinny zamierać. Chciałabym uczcić ten dzień w stolicy naszego kraju, w Warszawie, ale także w stolicy Solidarności - Gdańsku, będę tam - powiedział prezydent podczas spotkania z zarządem Regionu Miedziowego NSZZ "Solidarność".