Decyzję o tym, że 4 czerwca będzie Dniem Wolności podjął Sejm w maju 2013 roku. - Sejm, przekonany o szczególnym znaczeniu tej daty dla Polski - suwerennego i demokratycznego państwa wolnych i świadomych swoich praw obywateli, ogłasza dzień 4 czerwca Dniem Wolności i Praw Obywatelskich - głosiła uchwała podjęta wówczas przez posłów. W uchwale podkreślono, że w czasie wyborów 4 czerwca 1989 r. karta wyborcza zastąpiła siłę, a wynik głosowania zapoczątkował proces uwalniania się Europy od komunizmu. - Było to symboliczne zwycięstwo pokoleń Polaków, którzy nigdy nie pogodzili się ze zniewoleniem. Było to zwycięstwo "Solidarności", przeciwko której w grudniu 1981 r. władza wysłała czołgi, chcąc siłą złamać narodowego ducha wolności - czytamy w dokumencie. W uzasadnieniu zaznaczono, że "niezależnie od zróżnicowanych ocen wydarzeń, które poprzedziły i doprowadziły do tych wyborów, faktem bezspornym jest, że wielkie zwycięstwo Solidarności, którego rozmiary zaskoczyły nie tylko komunistów, ale także stronę solidarnościowo-opozycyjną, stanowiły przełom dający początek demokratyzacji Państwa i pozwoliły na przywrócenie obywatelom ich podstawowych praw, które przez lata były łamane przez władze komunistyczne". W środę z okazji Święta Wolności prezydent Bronisław Komorowski wręczył odznaczenia m.in. dominikaninowi o. Ludwikowi Wiśniewskiemu, himalaistce Kindze Baranowskiej, reżyserowi Janowi Komasie i prezydent Łodzi Hannie Zdanowskiej. Przemawiając podczas środowej uroczystości prezydent podziękował tym, którzy służąc Polsce, wnoszą swoje własne dokonania, osiągnięcia i marzenia w to, aby Polska "była coraz lepszym krajem". Wybory z czerwca 1989 r. były rezultatem porozumienia zawartego pomiędzy władzą komunistyczną a przedstawicielami części opozycji i Kościoła podczas obrad okrągłego stołu. Frekwencja w pierwszej turze (4 czerwca) wyniosła ok. 62 proc. Wynik wyborów był sukcesem Solidarności - 60 proc. wyborców oddało swój głos na kandydatów wystawionych przez Komitet Obywatelski "Solidarność". Na 161 możliwych mandatów poselskich "S" zdobyła w pierwszej turze 160 miejsc, a także 92 mandaty na 100 miejsc w Senacie. W drugiej turze (18 czerwca) frekwencja była już znacznie niższa - ok. 25 proc. Przyczyny można dopatrywać się w tym, iż o brakujące 294 spośród 295 nieobsadzonych mandatów poselskich konkurowali kandydaci strony rządowej, co zmniejszyło zainteresowanie elektoratu udziałem w głosowaniu. Komitet Obywatelski "Solidarność" w wyborach do Sejmu zdobył ostatni wolny mandat sejmowy. W wyborach do Senatu "S" zdobyła w sumie 99 mandatów na 100 (92 w pierwszej i 7 w drugiej turze). Jedynym senatorem niezwiązanym z Solidarnością został wówczas Henryk Stokłosa.