14-letnia Klaudia zginęła 1 lipca 2016 r. na skrzyżowaniu ulic Targowej z Kijowską na warszawskiej Pradze. Na przejściu dla pieszych wjechała w nią sportowa honda. Kierujący samochodem Kamil G. był trzeźwy, ale według świadków jechał z nadmierną prędkością; w internecie pojawiły się m.in. nagrania pokazujące jego wcześniejszy rajd ulicami miasta. Biegły ocenił, że w chwili wypadku oskarżony jechał z prędkością pomiędzy 97 a 106 km/h; gdy zbliżał się do przejścia - według śledczych - zapaliło się żółte światło. Jak podawały media Kamil G. w 2015 r. stracił prawo jazdy, po czym był co najmniej trzykrotnie zatrzymywany za jazdę bez uprawnień i trzykrotnie za to skazywany. Mimo to później odzyskał prawo jazdy. Wyrok Sądu Rejonowego dla Warszawy-Pragi Północ jest nieprawomocny. Uzasadniając go sędzia Dariusz Leszczyński podkreślił, że według biegłych prędkość kierowcy została przekroczona znacznie - o co najmniej 39 km/h. - Skazany zbliżał się do oznaczonego przejścia dla pieszych, wiedział gdzie się znajduje, powinien zachować szczególną ostrożność. Stopień jego zawinienia jest znaczny. Gdyby jechał zgodnie z przepisami, miałby możliwość wykonania manewrów obronnych i uniknięcia potrącenia dziewczyny - dodał. Na wymiar kary - według sądu - wpływ ma fakt, że Kamil G. był wielokrotnie karany za czyny związane z bezpieczeństwem ruchu drogowego, a prawo jazdy odebrane mu było trzykrotnie. Z drugiej strony znaczenie miał też fakt, iż bezpośrednią przyczyną tragedii było to, że dziewczynka wbiegła na przejście dla pieszych na czerwonym świetle, próbując złapać piłkę - a samochód skazanego jechał za szybko. -To miejsce prowokuje do przyspieszonej jazdy - mówił jeden ze świadków. Przejeżdżam w tym miejscu każdego dnia. Odkąd ta sprawa wpłynęła do tego referatu, obserwuję kierowców jadących z rozmaitą prędkością i widzę, że to miejsce rzeczywiście prowokuje do szybkiej jazdy. Nie można jednak zapominać o tym, gdzie się dany kierowca znajduje i że obowiązują przepisy. Są tak skonstruowane, by nie doszło do takich tragedii - dodał sędzia. Zaapelował do kierowców, by przestrzegali przepisów. - Nie sięgamy wyobraźnią do tego, że dziecku może potoczyć się piłka na jezdnię i dziecko za nią pobiegnie. Po to są ograniczenia by takie sytuacje przewidywać - dodał.