To siódmy w tym roku śmiertelny wypadek w górnictwie węgla kamiennego, a dziewiąty w całym polskim przemyśle wydobywczym. To także drugi w tym roku śmiertelny wypadek w kopalni "Rydułtowy- Anna"; górnik zginął tam także 14 stycznia. Do sobotniego wypadku doszło tysiąc metrów pod ziemią, w tzw. chodniku odstawczym. Poszkodowany i dwaj inni pracownicy ładowali złom na platformę kolejki spągowo-linowej. To forma podziemnego transportu - kolejka poruszająca się po spągu, czyli spodzie chodnika, z napędem linowym. Górnik został potrącony przez platformę kolejki, doznając śmiertelnych obrażeń. Przyczyny i okoliczności wypadku bada Okręgowy Urząd Górniczy w Rybniku, pod nadzorem Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach. Poprzedni śmiertelny wypadek w górnictwie miał miejsce 28 marca, kiedy 43-letni górnik zginął w kopalni "Janina" w Libiążu (Małopolskie). Do tamtej tragedii doszło 350 metrów pod ziemią. Operator obsługujący podziemny przenośnik zauważył podczas pracy, że z przenośnika na taśmę spadło ciało górnika. W tym roku w polskich kopalniach miało również miejsce pięć wypadków, w których górnicy odnieśli ciężkie obrażenia (w tym trzy w kopalniach węgla kamiennego) i (dane do końca marca) 849 wypadków lżejszych, z czego 686 w górnictwie węgla kamiennego. W całym ubiegłym roku w kopalniach węgla kamiennego zginęło 24 górników, a 19 odniosło ciężkie obrażenia. Dane te obejmują górników zatrudnionych w kopalniach, jak i w zewnętrznych firmach usługowych.