Uważa, że uczestnictwem w wyborach dał przykład obywatelskiej postawy osobom, które choć są dotknięte kalectwem w mniejszym stopniu niż on, nie głosują z uwagi na swoją niepełnoprawność. Mimo że w przewiezienie Świtaja do lokalu wyborczego karetką wraz z niezbędnym mu do oddychania respiratorem zaangażowanych było kilka osób - oprócz opiekujących się nim stale rodziców, również załogi sanitarki wraz z lekarzem - on sam podkreślił, że musiał uczestniczyć w tych wyborach. - W tym roku głosuję w trzecich wyborach w swoim życiu. (...) Chcę osobom z mniejszym stopniem kalectwa pokazać, że w ten jeden dzień nie decydują politycy, tylko my decydujemy. Jeżeli nie uważałbym tak, nie zadałbym sobie trudu, by zagłosować - zaznaczył Świtaj. Po godzinie 12 przed blok w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie mieszka Świtaj, przyjechała sanitarka z czteroosobową obsadą. Wobec remontu windy towarowej w jego budynku, sanitariusze posadzili całkowicie sparaliżowanego mężczyznę na zwykłym wózku ortopedycznym i zwieźli go zwykłą windą. Dopiero na dole przełożyli go na nosze karetki. Świtaj głosował w obwodowej komisji wyborczej w jastrzębskim Zespole Szkół nr 11 przy ulicy Czecha. Krzyżyki na podstawianych przez jego matkę kartach do głosowania składał samodzielnie, trzymając długopis w ustach. Razem z nim głosował m.in. jego ojciec, którego Świtaj przekonał do udziału w wyborach. - Udało mi się przekonać do głosowania trzy osoby, w tym mojego ojca. Wytłumaczyłem im, że warto iść - stąd, jeśli znalazło się więcej takich jak ja, mam nadzieję, że frekwencja będzie mogła sięgnąć nawet 60 proc. - ocenił Świtaj. - Społeczeństwo musi dojrzeć do tego, by głosować na ludzi, nie na partie. Sam w wyborach samorządowych nie głosowałem na ugrupowanie, którego poglądy są najbliższe moim, a na osobę, do której byłem przekonany. Mam nadzieję, że i teraz mój głos będzie bardzo trafny i składając go, zapewnię sobie przyszłość na najbliższe cztery lata - wskazał Świtaj. Janusz Świtaj domaga się od warszawskiego sądu okręgowego ustalenia prawa do żądania od państwa polskiego zaprzestania jego uporczywej terapii. Podkreśla, że zależy mu głównie na poprawie losu innych sparaliżowanych bądź niepełnosprawnych osób, od których - od czasu, kiedy jego sprawa stała się znana - otrzymuje wiele listów. Świtaj w maju 1993 r. miał wypadek motocyklowy, w wyniku którego doszło do zmiażdżenia rdzenia kręgowego i złamania kręgów szyjnych. Wyjaśnia, że wobec skali obciążenia jego rodziców opieką nad nim, jego celem jest m.in. wyegzekwowanie od polskiego rządu ustawy pielęgnacyjnej, która zapewniłaby finansowanie opieki nad niepełnosprawnymi.