Propozycje zmian, które poprawiłyby frekwencję, przygotował Instytut Spraw Publicznych - pisze dziennik "Rzeczpospolita". Na początku grudnia instytut, na zamówienie sejmowej komisji ustawodawczej, przedstawił ekspertyzę z pomysłami prowadzącymi do zwiększenia frekwencji, które mogłyby być wykorzystane przy trwających właśnie pracach nad prezydenckim projektem ustawy o referendach ogólnokrajowych. W tej chwili zaproponowanym przez ISP zmianami zajmuje się Sejm. Instytut Spraw Publicznych przygotował sześć wariantów zmian. Większość to zmiany fundamentalne. Proponuje się np., żeby obwodowe komisje referendalne pracowały bez przerwy przez dwa dni - w sobotę i niedzielę. Głosowanie przez dwa dni zamierzają urządzić np. Czesi. - Polacy mają już pewne przyzwyczajenia dotyczące wyborów i referendów, że głosujemy jednego dnia, w niedzielę - nie kryje sceptycyzmu Ryszard Kalisz (SLD), przewodniczący Sejmowej Komisji Ustawodawczej, która pracuje nad projektem ustawy o referendach. Prezydent Aleksander Kwaśniewski oświadczył dzisiaj, że jest przeciwnikiem zorganizowania dwudniowego referendum w sprawie przystąpienia Polski do UE. - Zdecydowanie jestem za tym, żeby trzymać się sprawdzonej tradycji, czyli referendum w niedzielę, jednego dnia. Wydaje się, że 8 czerwca jest taką dobrą datą - powiedział Kwaśniewski na konferencji prasowej. Według prezydenta, w Polsce ukształtowała się tradycja wyborów organizowanych w ciągu jednego dnia - od rana do wieczora, z liczeniem głosów bezpośrednio po zamknięciu lokali wyborczych i jak najszybszym ogłoszeniu wyników. Te sprawdzone procedury nie powodują - zdaniem prezydenta - żadnych większych wątpliwości, "chyba, że zawiodą komputery". Kolejnym pomysłem na zwiększenie frekwencji jest - według ISP - przedłużenie działania Obwodowych Komisji Referendalnych do godz. 22. Eksperci Instytutu pod rozwagę posłów poddali też umożliwienie głosowania korespondencyjnego przy wykorzystaniu Poczty Polskiej oraz przez internet. ISP pisze także w ekspertyzie o umożliwieniu głosowania poza miejscem zameldowania oraz o stworzeniu prostego systemu upoważnień, co umożliwi głosowanie przez pośrednika. - Każda zmiana trybu, czy rutyny, która tu obowiązuje, grozi pewnymi niedoskonałościami, czy też nadużyciami. (...) Nie chciałbym, żeby powstały jakieś wątpliwości, które stałyby się głównym tematem w mediach i zamiast mieć jasną odpowiedź jaki jest wynik referendum, były dyskusje co się stało i dlaczego - mówił dzisiaj prezydent. Według Kwaśniewskiego, Polacy są narodem, "który lubi zwarte działania". - Myślę, że Polacy, rozumiejąc wagę sprawy, w sprawie której będzie głosowanie, czyli Unii Europejskiej, pójdą do urn licznie i zagłosują. Powinniśmy trzymać się dobrej tradycji. Szefowa ISP prof. Lena Kolarska-Bobińska uspokaja: "48 godzin to nie jest tak dużo i można zorganizować dyżury mężów zaufania. Referendum dwudniowe znacznie ułatwiłoby głosowanie osobom, które wyjeżdżają na weekendy. Nawet parę procent jest istotne". Nieprawidłowości nie boi się wiceszef Sejmowej Komisji Europejskiej Marek Kotlinowski (LPR): "To kwestia rozwiązań organizacyjnych. Każda propozycja mobilizująca Polaków do głosowania jest dobra". Jak najdłuższą pracę punktów referendalnych popiera także Marcin Libicki (PiS). - Optymalnym rozwiązaniem byłoby zorganizowanie głosowania od piątku po południu do niedzieli wieczór - uważa. Jeśli jednak posłowie pozostaną przy tradycji niedzielnych głosowań, Instytut Spraw Publicznych radzi przedłużyć pracę punktów referendalnych do 22. Wybory samorządowe w Polsce pokazały, że zagrożeniem dla wyniku unijnego referendum będą eurosceptycy i niska frekwencja. Ta wyborcza tylko nieznacznie przekroczyła 30 procent ogółu uprawnionych do głosowania. Unijne referendum, by było ważne, wymaga co najmniej 50-procentowej frekwencji. Najlepszą strategią eurosceptyków byłoby skłonienie swoich zwolenników do pozostania w domach w nadziei, że dzięki temu frekwencja będzie poniżej progu, a tym samym referendum będzie nieważne.