Odkąd gruchnęła wieść o poprawce sygnowanej przez szefa sejmowej komisji finansów, opozycja nie zostawia suchej nitki na PiS. W tej sprawie zgodni są zarówno działacze Konfederacji jak i PO, PSL, Nowej Lewicy czy Polski 2050. Konkurencja PiS mówi o drożyźnie oraz dofinansowaniu partyjnej propagandy w mediach publicznych. Co na to autor poprawki? - Opozycja mówi jasno, że chciałaby zaorać tę telewizję. Wszyscy to widzimy i słyszymy. Jednak to, że kilku polityków Platformy czy zjednoczonej opozycji ma taki plan, nie świadczy o woli wszystkich Polaków - uważa Kosztowniak. - Po drugiej stronie pojawią się tacy, którzy będą chcieli zamknąć Onet, TVN, Gazetę Wyborczą - dodaje. W rozmowie z Interią przewodniczący Komisji Finansów Publicznych powołuje się na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2009 r. Przewodniczył mu wówczas prof. Andrzej Rzepliński. Sędziowie orzekli wtedy, że ze względu na zwolnienia ustawowe związane z opłatami abonamentu telewizji należy się rekompensata. - Dlatego też podjęliśmy decyzję (o przekazaniu dodatkowych 700 mln zł - red.) jako klub. Ja oczywiście parafowałem tę poprawkę, ale decyzja należy do całej grupy politycznej. To nie jest tylko i wyłącznie mój pomysł - podkreśla Andrzej Kosztowniak. Nie ukrywa też, że osobiście ma niewiele wspólnego z tematem poprawki. Jak powiedział Interii poseł, "nie jest znawcą mediów". - Nie czuję się specjalistą. Misją telewizji publicznej jest budowane jej wizerunku, również kultury, szczególnie tej wysokiej. W środę mogliśmy oglądać w TVP choćby mecz naszych reprezentantów - podkreśla radomski parlamentarzysta. - To wszystko kosztuje. Niektórzy nie chcą tego dostrzegać, ale za to wszystko musimy zapłacić pieniędzmi. Nikt inny nam tego nie da. Taka jest rzeczywistość - dodaje szef komisji finansów. Pieniądze bez konkretnego celu Większość posłów PiS z sejmowej komisji kultury i środków przekazu nie jest zbyt rozmowna w sprawie dodatkowych pieniędzy dla mediów publicznych. - Nie chciałbym odpowiadać na pytanie o te pieniądze przez telefon. To wymaga dłuższej rozmowy, tym bardziej ze względu na emocje wiążące się z tematem - powiedział nam Jarosław Zieliński, były wiceszef MSWiA i członek gremium. Jacek Świat z PiS odsyła nas do komisji finansów i argumentuje, że wprowadzenie poprawki nie było dyskutowane na komisji kultury. Wspomina również o wyroku Trybunału Konstytucyjnego sprzed dekady: - Wszystko zostało wyliczone na podstawie tego, jaki powinien być abonament, a jaki nie jest. Nie sposób wyegzekwować tych opłat od abonentów. Nie ma tu żadnych cudów, te pieniądze nie są przeznaczone "na coś" - mówi polityk. - Kwota wynika z wyliczeń, jaka powinna być rekompensata. Szczegółów nie znam. Proszę pytać przewodniczącego komisji, szefa KRRiT albo ewentualnie prezesa TVP - dodaje Świat. Jeden z naszych informatorów należących do PiS, który nie chce ujawniać nazwiska, wskazuje na byłego szefa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Witolda Kołdziejskiego. Zdaniem tego rozmówcy, zorientowanego w świecie mediów, to KRRiT dysponował odpowiednimi ekspertyzami dotyczącymi strat wynikających z niewyegzekwowanego abonamentu. - Nie komentuję. Nie wiem, z jakich wyliczeń korzystali posłowie - odpowiada krótko Witold Kołodziejski, kiedy pytamy go o kwotę wymienioną w poprawce. W podobnym tonie wypowiadają się oficjalnie przedstawiciele KRRiT. - KRRiT nie jest ustawodawcą i nie uczestniczy w pracach nad projektem ustawy budżetowej. O wyjaśnienia proszę się zwrócić do posłów-autorów tej nowelizacji - przekazała Interii Teresa Brykczyńska, rzecznik krajowej rady. "Nie ma wyliczeń" Marek Rutka, poseł Nowej Lewicy i członek Rady Mediów Narodowych: - Nie ma żadnych wyliczeń dotyczących rekompensat, chociaż PiS tłumaczy, że chodzi o utracony abonament. Na ten rok rekompensata to ciągle 1,99 mld zł. Skąd ta kwota? Nie wiadomo - uważa. - Tak zażyczyła sobie telewizja czy Jacek Kurski. Na kolejny rok chcą 2,7 mld zł, więc tyle dostaną. Kwota z sufitu, z radiokomitetu przy Nowogrodzkiej - twierdzi polityk. Rutka jest przekonany, że dodatkowe fundusze dla mediów publicznych mają być wsparciem dla PiS przed wyborami parlamentarnymi, które odbędą się w przyszłym roku. - Jeśli dzisiaj największe partie polityczne wydają na kampanie między 35 a 50 mln zł, to jak to porównać do kwoty 700 mln zł ekstra? To pozwala na kampanię z rozmachem - uważa członek RMN. - Wiadomo, że w telewizji przygotowują wszystko od strony ośrodków regionalnych. Będzie mnóstwo przekazu regionalnego: za posłem rozdającym czeki w terenie wyślą ekipę telewizyjną. Od wiosny ramówka oddziałów telewizji, w zakresie informacyjnym, będzie bardzo rozbudowana - zauważa. Dotychczas politycy PiS w różny sposób argumentowali przyznanie 2,7 mld zł dla TVP i Polskiego Radia. Radosław Fogiel, były rzecznik partii, mówił w TVN24 o "pewnego rodzaju waloryzacji". Krzysztof Czabański, szef RMN w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową wspominał o "wieloletnich zaniedbaniach mediów publicznych". Padały również argumenty dotyczące wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Jakub Szczepański