Informację o terminie rozpatrzenia sprawy przekazała rzeczniczka SA sędzia Barbara Trębska.W lipcu 2013 r. Sąd Okręgowy w Warszawie, z braku dowodów winy, uniewinnił dwóch karanych już wcześniej gangsterów - Boguckiego oraz Andrzeja Z., ps. Słowik - od zarzutów nakłaniania do zabójstwa byłego komendanta głównego policji. Sąd ocenił, że wyrok jest porażką organów ścigania i prokuratury, bo nie dostarczyły one dowodów wystarczających do skazania. Prokuratura Apelacyjna w Warszawie zrezygnowała z apelacji - jak uzasadniła w oficjalnym komunikacie z marca br. - "wobec stwierdzenia braku możliwości wywiedzenia skutecznego środka odwoławczego". O możliwej apelacji mówił bezpośrednio po wyroku SO oskarżający w sprawie prok. Jerzy Mierzewski. Apelację złożyła tylko obrona Boguckiego, kwestionując odnoszące się do niego fragmenty pisemnego uzasadnienia wyroku SO. Apelacja wnosi m.in. o zmianę sformułowania sądu: "Dowody nie wystarczają, by oskarżonym przypisać zarzucane im czyny" na: "Dowody wskazały na fakt, że Bogucki zarzuconych mu czynów nie popełnił". Sąd odwoławczy nie może samodzielnie zmieniać ustaleń faktycznych sądu I instancji i wynikających z nich oceny dowodów - gdyby SA chciał uwzględnić żądanie apelacji, musiałby zwrócić wątek Boguckiego do ponownego rozpatrzenia w SO. W SO prokuratura żądała 15 lat więzienia dla Boguckiego za obserwowanie miejsca zabójstwa Papały i nakłanianie za 30 tys. dolarów gangstera Zbigniewa G. do zabicia b. szefa policji. Wobec "Słowika" - oskarżonego o nakłanianie za 40 tys. dolarów płatnego zabójcy Artura Zirajewskiego, ps. Iwan, do zabójstwa Papały - prokuratura wnosiła o 8 lat. Obrońcy i podsądni wnosili o uniewinnienie. "Sąd nie wie, dlaczego zabito gen. Marka Papałę" - przyznał sędzia Paweł Dobosz uzasadniając wyrok. Zaznaczał, że nie jest rolą sądu wydawanie wyroków skazujących, bo w tej sprawie taki wyrok byłby niesprawiedliwy. Według sądu zebrane dowody były "kruchymi, rozrzuconymi ogniwami, które tylko w swoim przekonaniu prokurator zestawił w mocny łańcuch". Zwrócił też uwagę, że przeszłość oskarżonych ma znaczenie tylko przy ustaleniu wysokości kary i po uznaniu winy. 25 czerwca 1998 r. Papała został zastrzelony w Warszawie w samochodzie przed blokiem, w którym mieszkał. W toku śledztwa rozpatrywano kilkanaście wersji, przeprowadzono kilkaset przesłuchań świadków. Sprawę prowadziła najpierw Prokuratura Apelacyjna w Warszawie. W 2009 r. śledztwo przekazano prokuraturze w Łodzi. W 2012 r. łódzka prokuratura apelacyjna ujawniła, że - według ustaleń opartych na zeznaniach świadka koronnego Roberta P. - do zabójstwa Papały doszło w wyniku napadu rabunkowego, a sprawcy zamierzali ukraść samochód Papały. Podczas napadu Igor M., ps. Patyk (wcześniej Igor Ł. - zmienił nazwisko) miał oddać śmiertelny strzał do b. szefa policji. Zarzuty zabójstwa usłyszeli "Patyk" i Mariusz M. Według warszawskiej prokuratury wersja ta jest "kompletnie niewiarygodna". To zdumiewające, że w takiej sprawie dwie prokuratury nie potrafiły współpracować ze sobą - mówił Dobosz. Jak podkreślał, w procesie wytworzyła się szczególna sytuacja, gdy pozostające poza procesem wątki śledztwa w sprawie śmierci Papały przeniesiono z Warszawy do Łodzi. Wtedy - jak ironizował sędzia - prokurator, mający władzę m.in. polegającą na dostępie do informacji, "poczuł, jak wielka to władza, gdy od informacji został odcięty i nie mógł nawet weryfikować dowodów, które sam wcześniej przedłożył". Według sądu warszawscy prokuratorzy dowiadywali się o ustaleniach łódzkich kolegów "z plotek, z prasy lub tu, na sali sądu". Nieżyjący już Zirajewski to niewiarygodny świadek oskarżenia i powinien mieć zarzut podżegania do zabicia Papały - uznał sąd. Dlatego uniewinnił "Słowika", którego "Iwan" obciążał. Zeznania "Iwana" są podstawą zarzutu zlecenia zabójstwa Papały, jaki w łódzkim śledztwie nadal ma polonijny biznesmen z USA Edward Mazur. Jego ekstradycji do Polski odmówił w 2007 r. sąd w Chicago, uznając zeznania "Iwana" za niewiarygodne. Łódzka prokuratura wycofała już międzynarodowy list gończy wobec niego, ale zarzut nadal jest aktualny. Także Zbigniewa G. sąd uznał za niewiarygodnego świadka oskarżenia. Wdowa po Papale, Małgorzata, zeznała, że w dniu zabójstwa widziała Boguckiego na miejscu zbrodni. "Sąd nie ma wątpliwości, że jest przekonana i wierzy w to, że wskazała osobę, która była wówczas na miejscu zdarzenia" - mówił Dobosz. Dodał jednak, że niektóre portrety pamięciowe sporządzono dopiero w ok. cztery lata po zabójstwie, a inne czynności przeprowadzano w sposób nieprofesjonalny. Dlatego materiał dowodowy budzi wątpliwości, które musiały być uwzględnione na korzyść oskarżonych. Bogucki odsiaduje wyrok 25 lat więzienia za zabójstwo w 1999 r. szefa gangu pruszkowskiego Andrzeja Kolikowskiego "Pershinga". Boguckiego zatrzymano w 2001 r. w Meksyku, który wydał go Polsce. "Słowik" latem 2013 r. skończył odsiadywanie wyroku za inne przestępstwo.