Wśród kandydatów są m.in. prokurator krajowy Edward Zalewski, b. wiceprokuratorzy generalni: Jerzy Engelking, Marek Staszak oraz Kazimierz Olejnik. Ostatnim zgłoszonym kandydatem jest Małgorzata Bańkowska, Sędzia Sądu Okręgowego Warszawa - Praga w Warszawie Według regulaminu Krajowej Rady Sądownictwa, która ma urządzić publiczne przesłuchania kandydatów, zgłoszenia muszą być w Radzie najpóźniej o północy; następnie Rada ściągnie akta osobowe kandydatów i przedstawi ich na posiedzeniu. Później nastąpią otwarte dla mediów przesłuchania. Każdy kandydat będzie miał 20 minut na autoprezentację, potem nastąpi tura pytań od członków KRS, która po zamkniętej dyskusji wybierze dwóch kandydatów i przedstawi ich do wyboru prezydentowi. Wybrany w ten sposób Prokurator będzie pierwszym od 1990 r., kiedy zniesiono Prokuraturę Generalną, a funkcję prokuratora zaczął sprawować minister sprawiedliwości. Aplikacje do KRS złożyli prokuratorzy: Anna Adamiak z Prokuratury Krajowej, b. szefowa biura ds. obrotu prawnego z zagranicą, Andrzej Biernaczyk z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wlkp., b. wiceprokurator generalny z czasów rządów PiS Jerzy Engelking, Andrzej Janecki (szef Prokuratury Okręgowej we Warszawie), Andrzej Jezyński z Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie, Kazimierz Olejnik (b. wiceprokurator generalny z czasu rządów SLD, przywrócony właśnie do Prokuratury Krajowej), b. prokurator krajowy Marek Staszak, b. szef ABW Bogdan Święczkowski (obecnie w Prokuraturze Krajowej) i obecny Prokurator Krajowy Edward Zalewski. Zgłosiło się też dwóch prokuratorów z Naczelnej Prokuratury Wojskowej - jej wiceszef gen. Zbigniew Woźniak i prok. Marek Pasionek, b. wiceminister w kancelarii premiera za rządów PiS, współpracownik ministra-koordynatora służb specjalnych Zbigniewa Wassermanna. Do konkursu stanęło pięcioro sędziów sądów powszechnych: Małgorzata Bańkowska z SO Warszawa-Praga, prezes Sądu Apelacyjnego w Szczecinie Tadeusz Julian Haczkiewicz, prezes SA w Łodzi Krystyna Mielczarek, sędzia SA w Krakowie Andrzej Seremet i sędzia Dariusz Sielicki z Sądu Okręgowego we Wrocławiu. Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski oraz posłowie z sejmowej komisji sprawiedliwości liczyli, że do konkursu zgłoszą się sędziowie izb karnej lub wojskowej Sądu Najwyższego, co miało dać prokuraturze dodatkową gwarancję niezależności od politycznych wpływów. Nie zgłosił się jednak żaden. Jak mówili w nieoficjalnych rozmowach z PAP niektórzy z nich, ustawodawca nie dopracował przepisów i nie wiadomo byłoby, co sędzia SN ma robić po 6-letniej kadencji Prokuratora Generalnego. Nie uchwalono bowiem żadnego trybu ewentualnego powrotu do SN. Zdaniem prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego, b. ministra sprawiedliwości, który przygotowywał tę reformę ustrojową, niepokojące jest, że sędziowie SN nie deklarują gotowości kandydowania na stanowisko Prokuratora Generalnego, bo właśnie sędziowie to osoby nieuwikłane w jakiekolwiek rozgrywki polityczne, które "mogłyby oczyścić prokuraturę od zarzutów kierowani się powodami politycznymi". Jak dodał, sam słyszał od znaczącego sędziego SN, że to nie jest awans zawodowy i ten rodzaj "castingu" naznacza osoby, które mogłyby być wytykane przez środowisko jako osoby, które próbowały zostać prokuratorem generalnym, a zostały odrzucone przez KRS czy prezydenta. - Prokurator generalny powinien być jak najdalszy od polityki, dlatego niepokoją mnie te głosy - tak jak pana prezydenta - które mówią, że mają to być kandydaci, którzy jemu się podobają. To nie mają być kandydaci, którzy komukolwiek się podobają, na tej zasadzie, że są kojarzeni z interesami jakiegoś ugrupowania politycznego - uważa Ćwiąkalski. - To mają być kandydaci profesjonaliści, którzy znają się na swoim rzemiośle i którzy pozwolą prokuraturze kierować się tylko i wyłącznie przepisami prawa - podkreślił. Według niego klęską tej reformy będzie, jeśli stanowisko prokuratora generalnego obejmie osoba uwikłana politycznie. - To ma być osoba całkowicie niezależna - zaznaczył b. minister sprawiedliwości. Zdaniem prof. Stanisława Waltosia z UJ rozdział prokuratora generalnego i ministra jest "wynikiem konieczności politycznej". - Gdyby nie było pewnych zaszłości politycznych, które były widoczne dla całego społeczeństwa, dwa lata temu i jeszcze wcześniej, 10 lat temu, to sądzę, że ten rozdział byłby niepotrzebny, bo on jest kosztowny - powiedział dziennikarzom. - Ale w tej chwili sądzę, że rozdział ten był potrzebny - podkreślił prof. Waltoś. - Od prokuratora żąda się wiele. Ma być z jednej strony niepodległy duchem, intelektem i musi umieć słuchać. To są atrybuty prawie nie do pogodzenia. Ustawa próbuje stawić temu czoła. Przewiduje, że przełożonemu prokuratora nie będzie wolno wydawać żadnych poleceń dotyczących treści czynności procesowych. Nie będzie mógł powiedzieć swojemu podwładnemu: pan umorzy to postępowanie albo tak sformułuje akt oskarżenia, ale równocześnie może uchylić postanowienie, może zstąpić prokuratora kimś innym. To jest instytucja o charakterze jednak hierarchicznym - mówił Waltoś.