Jedną z likwidowanych placówek jest niewielka szkoła w Przełęku koło Nysy na Opolszczyźnie. Rodzice uczniów i nauczyciele już nawet nie mogą zliczyć, ile razy w ostatnich latach lokalna władza chciała zlikwidować placówkę. Teraz przed nimi kolejna batalia. Nyscy radni stwierdzili, że szkoła w Przełęku powinna zostać zlikwidowana, a dzieci mają chodzić do placówki w Białej Nyskiej, oddalonej o trzy kilometry. Rodzice i nauczyciele są oburzeni. Jak mówią, to oni kupili praktycznie wszystkie sprzęty do szkoły. Ale szkoły likwidowane są nie tylko na wsiach. Tak jest także w Łodzi, choć tam - wbrew zapowiedziom władz miasta - masowej likwidacji nie będzie. Miasto wycofało się ze swego pomysłu zamknięcia ponad 40 placówek. Kiedy ujawniono listę szkół do likwidacji, w łódzkiej oświacie zawrzało. Masowe pikiety i protesty pomogły - z listy znikła większość placówek, jednak za niż demograficzny zapłacą przedszkola: By szkoła mogła być zlikwidowana, władze lokalne muszą uzyskać zgodę kuratorium, które sprawdza ilu uczniów ma placówka, a także bierze pod uwagę, jak ważne miejsce ma szkoła w społeczności lokalnej. Jeśli bronią jej wszyscy mieszkańcy, to jest wielce prawdopodobne, że do likwidacji nie dojdzie. Dolnośląski wicekurator oświaty Sylwester Urbański mówi, że przy podejmowaniu decyzji o ewentualnej likwidacji szkoły kwestie finansowe zajmują ostatnie miejsce w hierarchii argumentów: