Przyszła pisarka przyszła na świat we wsi Pieniucha na Grodzieńszczyźnie. Pochodziła z rodziny ziemiańskiej. Jej rodzice za pomoc udzieloną powstańcom styczniowym zostali skazani na konfiskatę majątku i zesłanie na Syberię. Matce, będącej wówczas w ciąży z Marią, zezwolono na opóźnienie wyjazdu o kilka miesięcy. Dziećmi Rodziewiczów, także malutką Marią, zajęli się krewni. W 1871 w wyniku amnestii Rodziewiczowie wrócili z zesłania i osiedli w Warszawie. Ich sytuacja materialne była bardzo trudna - ojciec został rządcą kamienicy, matka przez pewien czas pracowała w fabryce papierosów. Sytuacja poprawiła się gdy w 1875 roku Rodziewicz odziedziczył po swym bezdzietnym bracie majątek Hruszowa na Polesiu. Maria Rodziewczówna uczyła się na pensji w Jazłowcu u sióstr niepokalanek. Ukończyła jednak naukę na piątej klasie, ponieważ w 1879 roku z powodu choroby ojca i braku pieniędzy na dalsze kształcenie musiała wrócić do domu. Po tym, jak w 1881 roku umarł ojciec Rodziewiczówny, 17-letnia Maria zajęła się gospodarowaniem w rodzinnym majątku i spłacaniem długów ojca i stryja. Prowadzenie 1600- hektarowego gospodarstwa było wyzwaniem, zwłaszcza że było zadłużone, trzeba tez było spłacać innych spadkobierców. W tym okresie pisarka obcięła krótko włosy i zaczęła ubierać się po męsku w grubą kurtkę z samodziału. Na zachowanych zdjęciach Rodziewiczówny widać, że miała męskie rysy twarzy i postawę. Jest prawdopodobne, że cierpiała na jakieś dolegliwości endokrynologiczne, bo na starość na jej twarzy pojawił się zarost. Nigdy nie wyszła za mąż. Krzysztof Tomasiuk pisze o niej: "Moje zainteresowanie Rodziewiczówną wzięło się stąd, że zobaczyłem jej zdjęcie i pomyślałem: to jest naprawdę transgresja. Najwięcej dla Marii Rodziewiczówny można by zrobić wydając album jej zdjęć. Zdjęcia mówią wszystko. Ciekawi mnie, jak ona była odbierana z tym swoim wyglądem?" Rodziewiczówna miała świadomość, że bycie kobietą w jakiś sposób ją ogranicza. W częściowo autobiograficznej powieści "Kądziel" napisała o bohaterce zarządzającej, jak ona sama majątkiem wiejskim: "Gdyby była mężczyzną, stałaby się luminarzem powiatu, ale że była kobietą, więc nie miała głosu ni w radzie, ni w sądzie, ni na zjazdach marszałkowskich - nigdzie. (...) Miała wszystkie ciężary obywatela, bez żadnych prerogatyw". Rodziewiczówna była dobrym gospodarzem, troszczyła się o chłopów, zapewniała im pomoc medyczną. W 1937 z okazji 50-lecia władania Hruszową (i 50-lecia pracy literackiej) hruszowscy chłopi podarowali Rodziewiczównie album z dedykacją: "Sprawiedliwej Pani i Matce za 50 lat wspólnej pracy", kupili dzwony do jej kaplicy i za darmo zwieźli cegłę na budowany przez Rodziewiczówną w Antopolu katolicki kościół. Z zapisków pozostawionych przez częstego bywalca domu Rodziewiczówny Henryka Skirmuntta można wnioskować, że pisarka lubiła życie spokojne, ale nie próżniacze. Ułożyła specjalny dekalog, który wisiał w sieni. Niektóre "przykazania" Rodziewiczówny to np. "Będziesz stale zajęty pracą według sił swych, zdolności i zamiłowania", "Pamiętaj, abyś nie kaził myśli ni ust mową o złym, marności i głupstwie". W 1882 r. Maria Rodziewiczówna zadebiutowała drukując pod pseudonimem Mario w 3 i 4 numerze "Dziennika Anonsowego" dwie nowelki "Gamę uczuć" i "Z dzienniczka reportera". Debiutem powieściowym Rodziewiczówny był "Straszny dziadunio". W sumie opublikowała około 30 książek, które zdobyły wielką popularność, nazywano ją "Sienkiewiczem w spódnicy". Podobnie jak autor "Trylogii" Rodziewiczówna pisała często "ku pokrzepieniu serc" - jej powieści afirmują polskość i ziemiańskie tradycje. W jednej z najpopularniejszych jej książek "Między ustami a brzegiem pucharu" niemiecki hrabia próbuje zdobyć serce polskiej dziewczyny, ale przekonuje się, że droga do serca Polki prowadzi przez polskość. Pod wpływem ukochanej kobiety Wentzel - lekkoduch i utracjusz, dojrzewa i przemienia się w Wacława - polskiego patriotę, dobrego gospodarza i osobę godną szacunku. Inna popularna powieść Rodziewiczówny - "Dewajtis" - to historia walki o utrzymanie polskości na rusyfikowanych Kresach. Rodziewiczówna krytykowana była często jako autorka sentymentalnych romansów, ale Czesław Miłosz ją doceniał. W książce "Szukanie Ojczyzny" pisał: "W moim powrocie do Rodziewiczówny ktoś może dopatrzeć się przekory czy nawet perwersji. Otóż nie. U nikogo z powieściopisarzy nie znajduję tylu realiów dotyczących wschodnich ziem dawnej Rzeczypospolitej w drugiej połowie XIX wieku czy na początku wieku XX ". Wiele książek Rodziewiczówny nie wytrzymało próby czasu, ale "Lato leśnych ludzi" z 1920 roku wciąż pozostaje jedną z najbardziej lubianych polskich powieści dla młodzieży. Opis życia na łonie przyrody pisarka oparła na własnych przeżyciach. W kwietniu 1911 roku wraz z przyjaciółkami zamieszkały w malutkiej chatce w środku lasu. W powieści pod postaciami męskimi ukrywają się kobiety: Rosomak to Maria Rodziewiczówna, Żuraw - Jadwiga Skirmunttówna, a Pantera to Maria Jastrzębska. Wybuch I wojny zastał Rodziewiczównę w Warszawie. Wzięła udział w organizacji szpitala wojskowego, pomagała także w organizowaniu tanich kuchni. W okresie wojny polsko-bolszewickiej pełniła obowiązki sekretarki w Komitecie Głównym PCK oraz została mianowana komendantką Kobiecego Komitetu Ochotniczej Odsieczy Lwowa na miasto Warszawę. Po zakończeniu działań wojennych wróciła do Hruszowej, gdzie zaangażowała się w działalność społeczną. Założyła kółko rolnicze, wybudowała łaźnię parową, odbudowała cheder w pobliskim Antopolu i zorganizowała tam Dom Polski. Po wybuchu II wojny światowej pisarka została wysiedlona z majątku w Hruszowej. Dwór został splądrowany. Na rozpalonym przed nim stosie spalono bibliotekę i rodzinne archiwum. Meble zostały rozkradzione przez okolicznych chłopów. Pisarka uciekła do Łodzi, potem przeniosła się do Warszawy, gdzie spędziła ostatnie lata życia w bardzo ciężkich warunkach materialnych wspomagana przez przyjaciół. Marek Gordon wspomina epizod z okresu powstania warszawskiego, gdy Rodziewiczówna została przeniesiona na noszach z domu Wedla przy ul. Szpitalnej na Bracką pod nr 23 do mieszkania pani Zagórnej. "Wygląd Marii Rodziewiczówny był rzeczywiście niezwykły: na siwych kosmykach zwichrzonych włosów widniała wełniana szara czapeczka, a potem twarz, twarz, której nie zapomnę nigdy: pomarszczona jak białko, koloru ziemistego, a co było najdziwniejsze - okolona męskim zupełnie zarostem. Tak, Maria Rodziewicz miała brodę". Po upadku powstania Rodziewiczówna, kilka tygodni spędziła w Milanówku, następnie udała się do Żelaznej, majątku Aleksandra Mazarakiego. Umieszczona w pobliskiej leśniczówce, Leonowie, umarła na zapalenie płuc 6 listopada 1944. Została pochowana w Żelaznej. Jej ciało przeniesiono do Alei Zasłużonych na warszawskich Powązkach 11 listopada 1948 roku.