Dziewczynka, która uzyskała zgodę na dokonanie aborcji, długo nie mogła się zdecydować, czy naprawdę chce przeprowadzenia zabiegu. Prawdopodobnie w dużym stopniu na jej brak zdecydowania mieli wpływ antyaborcyjni działacze, którzy ze wszystkich sił starali się nawiązać z nią kontakt i wpłynąć na jej decyzję. Co do tego, czy ciąża była wynikiem gwałtu, czy nie - doniesienia są sprzeczne. Zgoda sądu na dokonanie aborcji wynikała z tego, że ciąża jest wynikiem czynu zabronionego (stosunek z osobą poniżej 15. roku życia). "Ponieważ dziewczynka często zmieniała swoją decyzję co do ciąży, szpital w Lublinie odmówił wykonania aborcji. Pełniący obowiązki dyrektora szpitala im. Jana Bożego w Lublinie, Jacek Solarz powiedział w rozmowie z dziennikarzami, że szum medialny i zamieszanie, które powstało wokół 14-latki z nie w pełni ukształtowaną psychiką, nie sprzyja podjęciu przez nią właściwej decyzji. Zaznaczył, że dziewczynka stale zmienia zdanie i jest pod presją różnych osób. Poza tym po doniesieniu do prokuratury o nakłanianiu nastolatki do przerwania ciąży umieszczono dziewczynkę w pogotowiu opiekuńczym, skąd trafiła do szpitala, dlatego istniały wątpliwości co do ważności zgody na aborcję wydanej przez matkę ciężarnej. Lekarze nie byli pewni kto jest prawnym opiekunem dziewczynki" - czytamy w notatce KAI.