Sąd uznał, że choć to R. uderzył dziecko, oboje rodzice odpowiadają zabójstwo z zamiarem ewentualnym - nie udzielając mu pomocy, godzili się na jego śmierć. Obrona nie zgadza się taką oceną i zapowiada apelację. Szymon zmarł w lutym 2010 r. Jego ciało rodzice porzucili w stawie w Cieszynie. Przez dwa lata nie było wiadomo, kim jest odnaleziony w stawie chłopczyk. Kiedy sprawa wyszła na jaw, rodzice obarczali się wzajemnie winą. Proces w tej sprawie odbywał się po raz drugi, poprzedni wyrok został uchylony. Prokuratura zarzuciła obojgu rodzicom zabójstwo z tzw. zamiarem ewentualnym i domagała się dla obojga oskarżonych po 15 lat pozbawienia wolności. Obrona przekonywała, że rodzice Szymona nie mogli zakładać i nie mieli świadomości, że dziecko może umrzeć. Sąd zgodził się ze stanowiskiem prokuratury, choć wymierzył łagodniejsze kary, niż chciał oskarżyciel publiczny. Sędzia Piotr Pisarek zaznaczył, że kluczowymi dowodami w sprawie były wyjaśnienia oskarżonych i opinie biegłych, którzy stwierdzili, że przyczyną śmierci dziecka było zapalenie otrzewnej, które - nieleczone - prowadzi do śmierci. Sąd zaznaczył, że rodzice co prawda mogli tego nie rozpoznać, natomiast nie ulega wątpliwości, że widzieli, że dziecko cierpi. Jak dodał, rodzice nie zawieźli Szymona dziecka do lekarza tylko dlatego, że miał ślady po pobiciu i bali się konsekwencji. Pełno sprzeczności Odnosząc się do sprzecznych wyjaśnień oskarżonych - Ch. mówiła, że to R. uderzył syna w brzuch, R. - że to matka go kopnęła dziecko i uklęknęła na nim - sąd, zgodnie z aktem oskarżenia, analizując zebrane dowody, uznał, że to ojciec spowodował obrażenia u dziecka, co jednak nie oznacza braku odpowiedzialności matki, która powinna była pomóc dziecku. "Godzili się na to, że skutek może być taki, jaki był" - powiedział sędzia Pisarek. Dodał, że gdyby oskarżeni działali w zamiarze bezpośrednim, a nie ewentualnym, kary byłyby znacznie wyższe. Pierwszy proces ruszył we wrześniu 2013 r. W maju 2015 r. Sąd Okręgowy w Katowicach skazał R. na karę 10 lat więzienia. Przypisał mu spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu dziecka, czego nieumyślnym skutkiem był zgon Szymona. Matce wymierzył karę 5 lat pozbawienia wolności, uznając ją za winną narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne spowodowanie śmierci syna. Po zaskarżeniu orzeczenia Sąd Apelacyjny w Katowicach w grudniu 2015 r. uchylił wyrok i nakazał powtórzenie procesu. Choć nie dopatrzył się błędów w ustaleniach faktycznych, jednak przychylił się do argumentów podnoszonych w apelacji prokuratury. Inaczej niż sąd okręgowy w pierwszym procesie, sąd odwoławczy uznał, że rodzice, nie udzielając Szymonowi pomocy, godzili się na jego śmierć. Odnosząc się do wyjaśnień oskarżonych, sąd zaznaczył, że w realiach tej sprawy, gdy śmierć nastąpiła po kilku dniach, kwestią drugorzędną jest, kto zadał dziecku cios skutkujący zgonem. Sędzia Pisarek podkreślił, że dzisiejszy wyrok "to jest osąd sądu, a nie sądu odwoławczego". Kolejne apelacje Z taką oceną materiału dowodowego nie zgadza się obrona, która przekonywała, że rodzice nie mogli zakładać i nie mieli świadomości, że Szymon może umrzeć. Zdaniem adwokatów, R. i Ch. powinni zostać skazani np. za narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężki uszczerbek na zdrowiu oraz lub nieumyślne spowodowanie śmierci i nieudzielenie Szymonowi pomocy. "Apelacja od wyroku na pewno zostanie złożona" - powiedział PAP obrońca Beaty Ch. Michał Ergietowski. "W naszej ocenie, orzeczenie jest niesłuszne i niewątpliwie zostanie poddane kontroli instancyjnej" - dodał drugi adwokat Ch. Marek Krupski. Ocenił, że choć sąd okręgowy w wyroku wskazał, że nie był związany orzeczeniem sądu apelacyjnego, to jednak budzi to jego wątpliwości. "Sąd oczywiście jest niezawisły w swoich rozstrzygnięciach, ale te wytyczne, które sąd apelacyjny wydał, zostały przez sąd okręgowy uwzględnione również co do przemyślenia i zweryfikowania kwalifikacji prawnej" - powiedział mec. Krupski. Także obrońca Jarosława R. Andrzej Herman nie zgadza się z orzeczeniem. "Nie akceptuję poglądu (...) aby zasadne było przypisanie oskarżonemu, a w konsekwencji obojgu oskarżonym, zbrodni zabójstwa, nawet w zamiarze ewentualnym" - powiedział. "Jest oczywiste, że sąd okręgowy w jakimś stopniu poczuł się związany zapatrywaniem prawnym, zawartym w wyroku sądu apelacyjnego" - ocenił mec. Herman. Apelacji nie wykluczył też prokurator Arkadiusz Jóźwiak. Chodzi o wymierzoną oskarżonym karę. Był natomiast zadowolony, że sąd zgodził się z oceną prokuratury i przyjął, że było to zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Latami tuszowana zbrodnia Do zdarzenia doszło pod koniec lutego 2010 r. Według ustaleń śledztwa, ojciec uderzył dziecko, bo było płaczliwe i nie wykonywało poleceń. Po ciosie stan Szymona sukcesywnie się pogarszał - dziecku pękło jelito cienkie. Wywiązało się ropne zapalenie otrzewnej. Przez cztery dni od uderzenia chłopiec płakał, nie chciał jeść i pić, miał biegunkę. Na kilka godzin przez śmiercią oskarżony miał ponownie uderzyć syna w brzuch. Z ustaleń biegłych wynika, że gdyby rodzice po wystąpieniu objawów chorobowych poszli z Szymonem do lekarza, zapobiegliby jego śmierci. Taka szansa istniała jeszcze na kilka godzin przed zgonem. Jeszcze w dniu śmierci Szymona rodzice przewieźli jego zwłoki samochodem do Cieszyna, gdzie porzucili je w stawie. Do auta zabrali też jeszcze dwie wspólne córki: 4-letnią i niespełna roczną. Szymon został kompletnie ubrany, odpowiednio do pory roku. Został włożony do torby i przewieziony w bagażniku, a następnie położony przez matkę na krawędzi stawu. Policja długo nie mogła ustalić, kim jest znalezione w stawie dziecko. Prowadzone po znalezieniu ciała śledztwo zostało umorzone w kwietniu 2012 r. z powodu niewykrycia sprawców. Sprawa wyszła na jaw, gdy do ośrodka pomocy społecznej w Będzinie zgłosiła się osoba, która twierdziła, że od dawna nie widziała dziecka sąsiadów. Rodziców chłopca zatrzymano dopiero w czerwcu 2012 r. Poza zabójstwem prokuratura zarzuciła rodzicom także składanie fałszywych oświadczeń w będzińskim magistracie po śmierci dziecka, dzięki czemu wyłudzili świadczenia socjalne w wysokości łącznie blisko 4 tys. zł. Sąd okręgowy uznał ich za winnych także tego przestępstwa. Krzysztof Konopka (PAP)