Jak zauważa gazeta, prezydencka inicjatywa dotycząca zmian w sposobie organizowania manifestacji i zabezpieczenia jej bezpiecznego przebiegu kończy się fiaskiem. Potrójnym: nowe przepisy nie wejdą w życie przed 11 listopada, a planowane ograniczenie wolności do zgromadzeń spowodowało, że na tegoroczny Marsz Niepodległości do Warszawy wybierają się dziesiątki tysięcy ludzi. Własną manifestację organizują też działacze środowisk lewicy niepodległościowej nawiązującej do tradycji dawnego PPS. A komunizujący ekstremiści spod znaku Antify szykują się, by patriotyczne manifestacje zablokować. Ponieważ prezydent nie podpisał jeszcze ustawy o zgromadzeniach (ma na to czas do 8 października), demonstracje 11 listopada będą się odbywały według starych przepisów. Władze nie będą mogły więc zakazać ich organizowania z powodu zagrożenia bezpieczeństwa. Fiaskiem zakończy się najprawdopodobniej też inna, związana z rocznicą odzyskania niepodległości inicjatywa Komorowskiego. Prezydent chciał, by 11 listopada odbył się jeden wspólny przemarsz wszystkich środowisk, któremu patronowaliby kombatanci. "Nie ma żadnych ustaleń" - mówi "Rzeczpospolitej" gen. Zbigniew Ścibor-Rylski, prezes Związku Powstańców Warszawskich. W ubiegłorocznym Marszu Niepodległości wzięło udział od 12 do 25 tys. osób. Teraz organizatorzy demonstracji szacują, że w Warszawie pojawi się nawet 60 tys. uczestników. Do facebookowego profilu Marszu Niepodległości dołączyło już ponad 30 tys. sympatyków. Ekstremiści z Antify i Porozumienia 11 listopada (m.in. Federacja Anarchistyczna, Lewicowa Alternatywa, "Krytyka Polityczna") wezwali już do blokowania marszu. Jak przypomina "Rzeczpospolita", przed rokiem to właśnie bojówkarze Antify z Polski i Niemiec napadli na ubranych w stroje ułańskie członków grup rekonstrukcji historycznych.? Policja, przekonuje, że zapanuje nad porządkiem.