"To kolejna z interwencji Rzecznika w sprawie osób, które weszły w konflikt z prawem, a z powodu niepełnosprawności umysłowej lub faktu, że chorują psychicznie, są uznawane za niepoczytalne. (...) RPO podejmował wcześniej sprawy, gdy za stosunkowo drobne przestępstwo ludzie trafiali do zamkniętego zakładu na nawet kilkanaście lat, dłużej niż wynosiłaby maksymalna kara, gdyby za swój czyn trafili do zakładu karnego" - zaznaczono w komunikacie Biura Rzecznika. W przypadku uznania niepoczytalności sprawcy sąd umarza postępowanie karne i decyduje o umieszczeniu w zakładzie psychiatrycznym w ramach tzw. środka zabezpieczającego. Inna kasacja RPO W sprawie, w której ostatnio kasację złożył RPO, chodziło o mężczyznę podejrzanego o znęcanie się fizyczne i psychiczne nad członkami najbliższej rodziny. Powołując się na opinię lekarską, w 2007 r. prokuratura wniosła o umorzenie postępowania karnego i zastosowanie środka zabezpieczającego w postaci umieszczenia podejrzanego w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym. "Sąd rejonowy zbadał sprawę na posiedzeniu, na które nie stawił się podejrzany. Sąd uznał go za prawidłowo zawiadomionego o tym terminie. Przebywał on wtedy w oddziale psychiatrycznym, skierowany tam na mocy ustawy o ochronie zdrowia psychicznego. 21 czerwca 2007 r. sąd zastosował wobec niego środek zabezpieczający i bezterminowo umieścił go w zakładzie zamkniętym" - przekazano w komunikacie Biura RPO. Takie orzeczenie podtrzymał sąd okręgowy, a mężczyzna w styczniu 2008 r. został przyjęty do Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych, w którym przebywa do dzisiaj. Chory czy upośledzony? Obrona mężczyzny wskazywała, że nie jest chory psychicznie, nie wymaga leczenia i nie jest leczony psychiatrycznie, lecz jest osobą upośledzoną umysłowo. Wskazywała też na pozbawienie podejrzanego prawa do obrony przez nieprzesłuchanie go przez sąd. Na ten aspekt zwrócił też uwagę w swojej kasacji RPO. W jego ocenie sąd okręgowy nie dostrzegł, że zgodnie z Kodeksem postępowania karnego udział podejrzanego w posiedzeniu był co do zasady obligatoryjny i nie podlegał jego swobodnej decyzji. "W ocenie RPO w tej sytuacji obowiązkiem sądu było podjęcie działań w celu doprowadzenia do udziału podejrzanego w posiedzeniu, a nie poprzestanie jedynie na zawiadomieniu o terminie i pouczeniu w sprawie przepustki. Zasadne jest zatem uznanie, że postanowienie sądu z czerwca 2007 r. rażąco naruszyło prawo procesowe, co miało charakter tzw. bezwzględnej przyczyny odwoławczej. Oznacza to, że sąd odwoławczy z mocy prawa powinien był uchylić postanowienie sądu rejonowego i zwrócić mu sprawę" - napisało Biuro Rzecznika. Podobne sprawy Już wcześniej RPO podejmował sprawy osób, które za stosunkowo drobne przestępstwa trafiały do zamkniętych zakładów na nawet kilkanaście lat, np. osoby, która w zakładzie spędziła 11 lat w związku z groźbami karalnymi wobec sąsiadów. Ostatnio - w lutym br. - głośny był przypadek uwzględnienia przez SN kasacji RPO ws. Lucjana K. Mężczyźnie zarzucono kradzież roweru o wartości 400 zł. Kiedy okazało się, że działał w stanie niepoczytalności, trafił do zakładu zamkniętego i spędził tam 10 lat. "Sąd rejonowy nie odpowiedział na pytanie, dlaczego w okolicznościach sprawy, w których kradzież dotyczyła przedmiotu o wartości 400 zł, zastosowanie tego najbardziej dolegliwego środka zabezpieczającego było konieczne, niezbędne i proporcjonalne" - wskazywał wtedy SN.