O tym, że taki plan powstał jeszcze zanim zaczęły się inwestycje w stadiony i infrastrukturę na Euro 2012 zeznał w prokuraturze Tadeusz M., wicedyrektor Centralnego Ośrodka Sportu. Został on zatrzymany w czerwcu zeszłego roku po tym, jak przyjął kontrolowaną łapówkę od podstawionych agentów CBA. Według Tadeusza M. plan był prosty: pieniądze miały zostać wyprowadzone pod pretekstem różnego rodzaju usług, m.in. ubezpieczania inwestycji, ochrony oraz wydatków na reklamę i marketing. - To zostało ustawione na etapie przygotowywania przetargów - tłumaczył prokuratorom M. Z naszych informacji wynika, że w ręce śledczych wpadł schemat tego przedsięwzięcia, który Tadeusz M. przechowywał w swoim laptopie. Obecnie, jako dowód rzeczowy, znajduje się on w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. M. powiedział w prokuraturze, że z pieniędzy miał zpowstać specjalny, nielegalny fundusz i podał w czasie przesłuchania nazwiska osób, które miały nim kierować. Prokuratura próbuje wyjaśnić, kto miałby z niego korzystać i na co miałyby być przeznaczone pieniądze. Tadeusz M. jako jedna z pierwszych osób załamał się w śledztwie i złożył obszerne wyjaśnienia. To m.in. właśnie dzięki niemu prokuraturze udało się oskarżyć o korupcję byłego ministra Tomasza Lipca. Akt oskarżenia przeciwko niemu wczoraj został przesłany do sądu. - Wyjaśnienia M. w pozostałych sprawach zostały ocenione jako wiarygodne - mówi "Newsweekowi" osoba znająca akta sprawy. - Ale wątek dotyczący 100 milionów jest wciąż wyjaśniany i na razie trudno powiedzieć, czy uda się potwierdzić jego słowa. Obecnie Tadeusz M. przebywa na wolności. Czy jako podejrzanemu, ale także ważnemu świadkowi, nic mu nie zagraża? - Nie mogę rozmawiać z dziennikarzami - odpowiada pytany o sprawę. Akta sprawy, w tym także zeznania M., trafiły niedawno do sejmowej komisji śledczej ds. nacisków na służby specjalne. Komisja bada, dlaczego prokuratura zdecydowała o zatrzymaniu Tomasza Lipca dopiero po wyborach. Oczywiste jest bowiem, że rządzącym wówczas politykom PiS było nie na rękę zatrzymanie członka rządu przed przyśpieszonymi wyborami parlamentarnymi. "Newsweek" ujawnił, że za wstrzymaniem wykonania decyzji o zatrzymaniu (wydanej przed wyborami - red) stała ówczesna prokurator okręgowa w Warszawie Elżbieta Janicka. Po naszej publikacji kobieta straciła stanowisko. W jej sprawie toczy się obecnie postępowanie dyscyplinarne. Sprawa Lipca była niewygodna dla polityków PiS jeszcze z jednego powodu. Po zatrzymaniu minister ujawnił, że miał wgląd w tajne stenogramy z podsłuchów w sprawie COS. Miał mu je przekazać wiceszef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Grzegorz Ocieczek. Także ten wątek wciąż wyjaśnia prokuratura.