Kasację w tej sprawie - zarzucając sądowi rejonowemu "rażące naruszenie prawa" - złożył Rzecznik Praw Obywatelskich, zaś SN w całości podzielił argumentację Rzecznika. "Sąd rejonowy nie odpowiedział na pytanie, dlaczego w okolicznościach sprawy, w których kradzież dotyczyła przedmiotu o wartości 400 zł, zastosowanie tego najbardziej dolegliwego środka zabezpieczającego było konieczne, niezbędne i proporcjonalne" - zaznaczył w uzasadnieniu środowego orzeczenia SN sędzia Paweł Wiliński. Dodał, że rower został zwrócony przez sprawcę kradzieży "na żądanie policji". Mężczyzna, którego dotyczyła sprawa, od miesiąca przebywa na wolności pod opieką rodziny. Po wniesieniu kasacji przez RPO - jeszcze przed jej rozpoznaniem w SN - sąd umorzył postępowanie wykonawcze wobec niego. Uzasadnił to zmianą prawa, które z przestępstwa Lucjana K. uczyniło wykroczenie. Środowe postanowienie SN otworzyło natomiast mężczyźnie drogę do roszczeń odszkodowawczych. W 2008 r. Lucjanowi K. zarzucono kradzież roweru o wartości 400 zł. Kiedy okazało się, że działał w stanie niepoczytalności, prokuratura wniosła o umorzenie postępowania karnego i umieszczenie go w zakładzie zamkniętym. Zamojski sąd rejonowy w czerwcu 2008 r. zbadał sprawę na posiedzeniu, na które podejrzany nie stawił się. Sąd przesłuchał dwóch psychiatrów, którzy wydali opinie o niepoczytalności Lucjana K. Przesłuchano też psychologa. Wydał on opinię o podsądnym nie zbadawszy go; oparł się na materiałach sprawy. Sąd, opierając się na opinii psychologa, uznał, że nie można wykluczyć, iż mężczyzna popełni taki czyn ponownie, co uzasadniło decyzję o umieszczeniu w zakładzie psychiatrycznym. K. nie złożył zażalenia na postanowienie, które stało się prawomocne, i w lutym 2009 r. trafił do szpitala psychiatrycznego. W grudniu 2018 r. RPO złożył kasację, w której wniósł o uchylenie postanowienia sądu rejonowego i umorzenie postępowania karnego z powodu przedawnienia karalności czynu. "Nie polemizując ze stwierdzeniem, że prawo własności jest podstawowym prawem objętym ochroną (...) sąd nie sprecyzował, dlaczego kradzież roweru o wartości 400 zł jest czynem szkodliwym w sposób znaczny" - argumentował Rzecznik. Dodawał, że środek zabezpieczający zasądzono po wysłuchaniu biegłego psychologa, który swej opinii nie poprzedził badaniem podejrzanego. RPO zaznaczał też, że czas przebywania Lucjana K. w zakładzie zamkniętym dwukrotnie przekroczył ustawowe zagrożenie karą pozbawienia wolności za kradzież. "Biegły psycholog nie miał żadnego kontaktu z podejrzanym" Jak podkreślił w środę SN w sprawach wniosków o umieszczenie w zakładzie zamkniętym "regułą jest obligatoryjny udział podejrzanego w posiedzeniu" sądu, a tak nie było w przypadku tej sprawy. "Biegły psycholog (...) nie miał żadnego kontaktu z podejrzanym" - dodał sędzia Wiliński. Ponadto kradzież przedmiotu o wartości poniżej 500 zł przestała w 2013 r. być przestępstwem, a stała się wykroczeniem, a wobec sprawcy wykroczenia sąd nie może orzec umieszczenia w szpitalu psychiatrycznym. Mimo to sąd co pół roku przedłużał pobyt mężczyzny w izolacji. Dopiero 10 stycznia 2019 r. ten sam sąd rejonowy, który umieścił w 2008 r. Lucjana K. w zakładzie psychiatrycznym, umorzył postępowanie wykonawcze wobec niego. Uzasadnił to zmianą prawa, które z przestępstwa pana Lucjana uczyniło wykroczenie. Mężczyzna został zwolniony 25 stycznia. "Już co najmniej wtedy (w 2013 r. - PAP) ujawniły się przesłanki, które mogły doprowadzić Sąd Rejonowy w Zamościu do takiego rozstrzygnięcia" - zaznaczył w środę sędzia Wiliński. Biuro RPO przypominało wcześniej, że Rzecznik podejmował już inne sprawy, gdy "za stosunkowo drobne przestępstwo ludzie trafiali do zamkniętego zakładu na nawet kilkanaście lat (dłużej niż wynosiłaby maksymalna kara, gdyby za swój czyn trafili do zakładu karnego)". Podawano przykład skutecznej kasacji na korzyść pana Feliksa, który w zakładzie spędził 11 lat w związku z groźbami karalnymi wobec sąsiadów. W przypadku innej osoby chodziło o kradzież siedmiu paczek kawy.