"Na pewno były problemy z przepływem informacji między stroną polską a rosyjską - widać to było choćby po tym, w jaki sposób na Okęcie docierały informacje o pogodzie w Smoleńsku. W rzeczywistości procedury obowiązujące na rosyjskich lotniskach wojskowych są w Polsce znane. W czasach gdy istniał Układ Warszawski, na wszystkich lotniskach tego paktu obowiązywały radzieckie procedury. W naszym kraju one uległy zmianie po tym, jak układ się rozpadł - ale w Rosji mogły się zmienić tylko w minimalnym stopniu" - mówi rozmówca gazety. Jego zdaniem, w przypadku katastrofy decydująca okazała się inna kwestia: zadanie. "Wyraźnie widać było, że wszyscy, począwszy od dysponentów, poprzez planistów, na załodze i jej przełożonych skończywszy, mieli świadomość, jak ważne jest wykonanie tego zadania. Ta świadomość przysłoniła nie tylko wymogi proceduralne, ale w pewnym momencie wręcz uniemożliwiła podejmowanie racjonalnych decyzji. Wykonanie zadania stanęło ponad bezpieczeństwem lotu" - uważa pilot płk. Łukaszewicz. Pełny tekst rozmowy z ekspertem publikuje dziś "Polska The Times".