Takiego zdarzenia nie było we Włoszech od początku pandemii. Chaos zaczął się w poniedziałek, gdy przewodniczący władz regionu Marco Marsilio wydał na własną rękę rozporządzenie, na mocy którego Abruzja, ogłoszona wcześniej przez rząd Włoch strefą czerwoną, stała się pomarańczowa, co uzasadniał on poprawą sytuacji sanitarnej. Dzięki temu otwarte zostały sklepy niespożywcze i przywrócono swobodę poruszania się. Decyzję tę zaskarżył rząd Giuseppe Contego. Sąd administracyjny na jego wniosek uchylił rozporządzenie szefa lokalnych władz uznając ją za nielegalną. Nakazał jednocześnie, aby Abruzja ponownie została ogłoszona strefą czerwoną do czasu wejścia w życie dekretu ministra zdrowia ustanawiającego region obszarem pomarańczowym. Ta decyzja zaś wejdzie w życie w niedzielę, o czym poinformowano zaledwie kilka minut po wydaniu orzeczenia sądu. "Arcydzieło biurokracji" Lukę czasową, jaka została między tym wyrokiem a nowym rozporządzeniem rządowym Abruzja ma spędzić w strefie czerwonej - tak media tłumaczą zawiłości biurokratyczne czasów koronawirusa. Przez jeden dzień znów zamknięte będą sklepy niespożywcze i obowiązywać będzie zakaz przemieszczania się bez ważnej przyczyny. - Wraz z wyrokiem regionalnego sądu administracyjnego, który zawiesił decyzję przewodniczącego Marsilio przywrócona została priorytetowa zasada ochrony zdrowia - oświadczył minister do spraw regionów Francesco Boccia. Komentując to, co się stało szef władz regionu stwierdził natomiast: "Mamy do czynienia z jednym z arcydzieł biurokracji, która sprawia, że obywatele nie rozumieją działania instytucji". Gubernator zarzucił rządowi, że jego upór doprowadził do absurdalnej i "głupiej" sytuacji. - To nie biurokracja, to Marsilio nie przestrzegał reguł - odpowiadają przedstawiciele rządu w Rzymie.