Po raz pierwszy od tygodnia liczba zgonów na COVID-19 w stanie Nowy Jork spadła poniżej 700. W niedzielę gubernator stanu Nowy Jork Andrew Cuomo wskazywał, że w ciągu poprzedniej doby przybyło 758 ofiar śmiertelnych koronawirusa, spadło jednak tempo, w jakim rozprzestrzenia się pandemia. W sobotę ofiar było 783, a w piątek - 777. "Najgorsze minęło" Gubernator powiedział również po raz pierwszy, że wierzy, że najgorsza faza epidemii już minęła. Uzasadniał to faktami i statystykami. "Uważam, że najgorsze minęło, ale pod warunkiem, że nadal będziemy mądrzy. Wierzę, że możemy rozpocząć drogę do normalności" - oznajmił, ostrzegając kilkakrotnie przed możliwą zmianą trendu w przypadku nieprzestrzegania nałożonych restrykcji. Łączna liczba śmiertelnych ofiar COVID-19 w Nowym Jorku po raz pierwszy przekroczyła 10 tys. Liczba nowo hospitalizowanych pacjentów - 1958 - jest najniższa od dwóch tygodni. W ciągu ostatnich dwóch-trzech dni zmniejszyła się również liczba zaintubowanych pacjentów, z których większość - jak przewiduje Cuomo - niestety, prawdopodobnie nie wyzdrowieje. W zeszłym tygodniu stan Nowy Jork odnotował łącznie ponad pięć tys. przypadków śmiertelnych koronawirusa. Blisko 19 tys. osób pozostaje w szpitalach. Ostrzeżenie "Najgorsze mogło się skończyć i się skończyło, chyba, że zrobimy coś lekkomyślnego. I można zmienić te liczby dwoma lub trzema dniami lekkomyślnego zachowania" - ostrzegł. Porównał do płaskowyżu sytuację, w której wzrost zgonów nie rośnie gwałtownie, jak wcześniej, lecz utrzymuje się na zbliżonym poziomie, a nawet - jak wynika z oficjalnych danych - maleje. Przyznał jednak, że dla niego, jako katolika, przerażające jest, że na Wielkanoc zmarło 671 osób. "Stanowi to powód do smutku i bólu" - podkreślił. "Nikt nie widział, co robić" Gubernator przypisywał największą liczbę przypadków w Nowym Jorku i New Jersey dużemu zagęszczeniu populacji na stosunkowo niewielkim obszarze. Zarejestrowany na początku epidemii gwałtowny wzrost przypadków SARS-Cov-2 w New Rochelle od jednego lub dwóch zakażonych osób tłumaczył ich udziałem w dużych zgromadzeniach. Odnosząc się do różnych komentarzy, pojawiających się wraz z rozwojem epidemii, wyjaśnił, że tak naprawdę "nikt nie wiedział, co robić, ponieważ wcześniej nic takiego się nie zdarzyło". Jak zapewniał, w dalszej walce z COVID-19 chce się uczyć na dobrych i złych doświadczeniach innych krajów, gdzie wirus zaatakował wcześniej. "Nie jestem zainteresowany tym, co mówią politycy, jestem zainteresowany tym, co mówią eksperci" - przekonywał Cuomo. Szczepionka za 12-18 miesięcy Zdaniem gubernatora Nowego Jorku, prawdziwym zakończeniem epidemii będzie dopiero wynalezienie szczepionki. W oparciu o opinie ekspertów zapowiadał, że nastąpi to nie wcześniej niż za 12-18 miesięcy. Cuomo dużo uwagi poświęcił problemom życia gospodarczego. Przypomniał, że nie zostało ono całkowicie sparaliżowane, bo działa m.in. transport, otwarte są apteki i niektóre sklepy. Rozluźnianie restrykcji i uruchomianie gospodarki - jak dodał - musi następować stopniowo, przy zwracaniu uwagi, czy nie spowoduje to wzrostu przypadków SARS-Cov-2. W ostatnim czasie doszło na tle epidemii do rozdźwięku między gubernatorem, a burmistrzem miasta Billem de Blasio. Obaj w przeszłości wielokrotnie się już ścierali. Cuomo podkreślił ponownie, że otwieranie szkół i biznesów musi być koordynowane na poziomie całego stanu, w konsultacji z pobliskimi New Jersey i Connecticut, a nawet szerszym regionem. Burmistrz planował otwieranie niektórych biznesów w połowie maja, a zamknięcie szkół do końca roku szkolnego. De Blasio informował w poniedziałek, że liczba pacjentów z SARS-Cov-2, przyjętych do szpitali w mieście, spadła w ciągu ostatniej doby o 17 proc. W mniejszym stopniu - z 857 do 835 - obniżyła się liczba osób na oddziałach intensywnej terapii, jak też z potwierdzonymi zakażeniami koronawirusem. "Z przyjemnością informuję, że - jak obserwujemy - wszystkie ważne wskaźniki zmierzają we właściwym kierunku" - oświadczył burmistrz. Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski