Urządzenia z Chin zamiast niezawodnej "kosmicznej technologii"
Zamiast "kosmicznej technologii" gwarantującej, że nie można zakazić się koronawirusem, w jednym z nowotarskich kościołów zamontowano urządzenia z Chin, przy których pojawiają się znaki zapytania. - Tego typu "komunikaty" wprowadzają w błąd wiernych. Ryzyko zakażenia nadal jest. Istnieje również prawny obowiązek stosowania się do obowiązku noszenia maseczek - mówi rzecznik GIS Jan Bondar, odnosząc się do "zniesienia" przez tamtejszego proboszcza ks. Jana Karlaka obowiązku zasłaniania ust i nosa w świątyni.
W niedzielę, 4 października, proboszcz parafii pod wezwaniem Jana Pawła II na Równi Szaflarskiej w Nowym Targu ks. Jan Karlak poinformował wiernych, że w "kościele nie może się zarazić ani grypą, ani COVID-em, ani żadną inną bakterią czy wirusem".
Duchowny oświadczył, że w świątyni zamontowano specjalny system, który ma niszczyć unoszące się w powietrzu wirusy.
Przekazał, że chodzi o "system do sanityzacji powietrza i pomieszczeń oparty o technologię fotokatalizy (promieniowanie UV-C) i utleniania tlenkiem tytanu (Tio2), w wyniku którego powstaje nadtlenek wodoru (H2O2), pracujący podczas użytkowania obiektu przez ludzi oraz system do ozonowania (O3) przeznaczony do dezynfekcji pomieszczeń poza użytkowaniem obiektu przez ludzi".
Urządzenia mają "skutecznie usuwać bakterie, wirusy (grypa, COVID-19), pleśnie, alergeny oraz nieprzyjemne zapachy. Neutralizują 99,9% bakterii, wirusów i grzybów". System ma też "zabezpieczać przed zakażeniami pomiędzy ludźmi".
- Zostało to opracowane przez specjalistów z NASA. To są technologie kosmiczne. Obecnie Boeing montuje te urządzenia w nowych samolotach, które produkuje - zachwalał system ks. Karlak.
Proboszcz poinformował, że system do sanityzacji powietrza działa w kościele non stop, również w czasie mszy, a ozonowanie jest uruchamiane raz w tygodniu na godzinę, gdy w budynku nie ma ludzi.
Informacje przekazane przez księdza zostały opisane w lokalnych mediach. Pojawiło się wiele sceptycznych komentarzy.
System sprowadzany z Chin
Za instalację urządzeń odpowiada firma Alfa-Went z Trzebini.
Na profilu na Facebooku, który założono dopiero kilka dni temu - 4 października, chwali się, że dysponuje m.in. "systemami przepływowej dezynfekcji powietrza za pomocą lamp UV-C montowanymi w klimatyzatorach", "buduje również jako jedyna w Polsce centralne systemy ozonowania (O3) obiektów" według własnej koncepcji. Ma też w ofercie "jako jedyna w Polsce lampy kanałowe UV-C typ VBK-GL do centralnej sanityzacji powietrza w technologii nadtlenku wodoru".
Z danych rejestrowych firmy dowiadujemy się, że prowadzi działalność w zakresie "wykonywania instalacji wodno-kanalizacyjnych, cieplnych, gazowych i klimatyzacyjnych" od 2012 r.
Właściciel Alfa-Went Piotr Czech przyznaje w rozmowie z Interią, że w nowotarskich kościele zainstalowano urządzenia firmy V1, sprowadzane z Chin.
- To jedyne urządzenia tego producenta w Polsce. Sama technologia została stworzona przez inżynierów NASA. Każda firma korzysta z informacji, że zostało to wynalezione przez Agencję Lotów Kosmicznych. Natomiast, czy to produkują Amerykanie, czy Chińczycy to jest kwestia kosztów produkcji - mówi.
Na facebookowym profilu firmy też pojawiła się informacja, że system stosowany jest "przez NASA do zabezpieczenia kosmonautów przed infekcjami i chorobami", ale gdy media zaczęły pisać o "kosmicznej technologii", informacja została usunięta (co można sprawdzić w zakładce edycja postów na Facebooku).
- Stosowane przez nas urządzenia oparte są na fotokatalizie i utlenianiu tlenkiem tytanu zabezpieczają, minimalizują ryzyko zakażenia. Natomiast jeżeli ktoś ramię w ramię kichnie nam w twarz to nie ma szans, żeby to nas zabezpieczyło. Tu producent mówi o 90 do 99 proc. skuteczności. My to montujemy po kościołach, bo mamy dużo instalacji, które je ogrzewają i ja sobie wziąłem jako priorytet, żeby w tych kościołach zabezpieczenie takie zrobić, żeby ogrzewanie nie rozsiewało wirusa - słyszymy od Piotra Czecha.
Bezpieczne czy nie?
"Certyfikat ‘Bezpieczny kościół’", który firma wydała parafii, może jednak sugerować, że nie można się tam zakazić. Firma we wpisach na swoim profilu przekonuje też, że oferowany przez nich system "zabezpiecza przed zakażeniami wtórnymi (czyli pomiędzy ludźmi)", co wprowadza w błąd.
Właściciel firmy zapewnia, że systemy posiadają certyfikaty bezpieczeństwa. Przekonuje też, że podobna technologia jest stosowana w Polsce od 16 lat. Wskazuje tu m.in. na firmę ActivTek.
Wywołany do tablicy prezes zarządu kieleckiej firmy ActivTek, która jest przedstawicielem amerykańskiego producenta tej technologii, odniósł się do sprawy w rozmowie z serwisem nowytarg24.tv. - Jest to z wyglądu mniej więcej kopia naszej technologii. Mają jakieś badania z Chin na powietrze, nie widziałem na powierzchnię. I nie mają certyfikatów. (...) Ta technologia może nie być przebadana pod kątem bezpieczeństwa dla ludzi, czy nie będzie miała negatywnego wpływu - ostrzega Marcin Malicki.
Państwowy Zakład Higieny - Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego zwraca uwagę, że brakuje znormalizowanych metod potwierdzających skuteczność działania takich systemów.
- Urządzenia tego typu mogą być stosowane jako wspomagające procesy dezynfekcji, ale ich stosowanie nie powinno wykluczać przyjętych zasad w zakresie ograniczenia transmisji wirusa SARS Co-V2, szczególnie w dużych skupiskach ludzkich - komentuje dla Interii rzeczniczka PZH Anna Dela.
Przypomina również, że dezynfekcja jest procesem, który należy powtarzać z określoną częstotliwością. - Jeśli mamy do czynienia z dużym przepływem osób częstotliwość dezynfekcji rąk i powierzchni należy zmaksymalizować. Szczególnie w przypadku powierzchni często dotykanych. Lampy UV-C mogą wykazywać skuteczność w dezynfekcji powietrza, ale dezynfekcja powierzchni jest raczej wątpliwa - wyjaśnia.
"Księdza może trochę poniosło"
Proboszcz nowotarskiej parafii poinformował wiernych, że w związku z montażem systemu w kościele nie trzeba już nosić maseczek. Właściciel firmy, która zamontowała chińskie urządzenia w świątyni odcina się od tych słów.
- Księdza może trochę poniosło - mówi Czech.
Twierdzi też, że duchowny "bezwzględnie był poinformowany" o tym, jak działa system.
- Nie wiem, czemu tak powiedział. Może chciał podkreślić, że system jest skuteczny - mówi.
Próbowaliśmy skontaktować się z ks. Karlakiem, ale bezskutecznie. O sprawie nie chciał rozmawiać z nami wikariusz tamtejszej parafii, który odesłał nas do proboszcza.
GIS przestrzega
Dużą ostrożność w przypadku stosowania tego typu urządzeń zaleca Główny Inspektorat Sanitarny.
- Docierają do nas sygnały, że wiele podmiotów, nie tylko kościoły, ale również na przykład szkoły otrzymuje oferty rozmaitych urządzeń do "odkażania". Odkażanie powierzchni, to nie to samo co odkażanie ludzi. Ławka w kościele to nie to samo, co płuca osoby zakażonej. Pół żartem, pół serio mówiąc, skuteczna dezynfekcja dróg oddechowych osoby zakażonej zakończyłaby się zapewne jej zgonem - zwraca uwagę w rozmowie z Interią rzecznik GIS Jan Bondar.
Zaznacza jednak, że urząd nie zajmuje się oceną i rejestracją tego typu urządzeń.
Maseczki trzeba nosić
Rzecznik GIS odniósł się też do "zniesienia" przez księdza obowiązku noszenia maseczek w kościele.
- Tego typu "komunikaty" na pewno wprowadzają w błąd wiernych. Ryzyko zakażenia nadal jest. Istnieje również prawny obowiązek stosowania się do obowiązku noszenia maseczek - przypomina Bondar.
Służby sanitarne i eksperci przekonują, że najskuteczniejszą formą ochrony przez zakażeniem jest noszenie maseczek, zachowywanie dystansu społecznego i dezynfekcja.
Ministerstwo Zdrowia ogłosiło we wtorek, 6 października, "zero tolerancji" dla nieprzestrzegania zasad sanitarnych w czasie epidemii koronawirusa. Służby mają "surowo karać" osoby, które nie stosują się m.in. do obowiązku zakrywania ust i nosa w miejscach, gdzie jest to konieczne. Takie przepisy obowiązują m.in. właśnie w kościołach.
W środę odnotowano rekordową liczbę 3003 nowych przypadków zakażenia koronawirusem w Polsce. Zmarło kolejnych 75 pacjentów.