To kolejny tragiczny dzień w USA. W piątek wieczorem czasu miejscowego raport informował o 1169 zgonach i był to pierwszy raz od początku epidemii koronawirusa, gdy dzienna ilość ofiar śmiertelnych choroby COVID-19 przekroczyła tysiąc. Pod względem liczby ofiar śmiertelnych USA plasują się obecnie na trzecim miejscu, po Włoszech i Hiszpanii. Wcześniej w piątek Donald Trump zarekomendował Amerykanom noszenie na twarzach masek jako środka ochrony przed koronawirusem, mimo iż do tej pory władze Stanów Zjednoczonych broniły się przed takim zaleceniem. Prezydent USA oświadczył jednak, że sam nie będzie używał takiej maski. Trump wyjaśnił, że nowej rekomendacji nie należy postrzegać jako środka zastępczego wobec społecznego dystansowania się, ale jako dodatkowy sposób ochrony przed pandemią koronawirusa. "W przypadku masek jest to naprawdę dobrowolne. Można to zrobić, ale nie trzeba. Ja decyduję się nie nosić maski, ale niektórzy ludzie mogą chcieć to robić i to jest w porządku" - powiedział Trump. Dzień wcześniej podobne zalecenie dla mieszkańców Nowego Jorku wystosował burmistrz tego miasta Bill de Blasio. "To może być chusta, coś co można sporządzić własnoręcznie, np. z bandaża, ale nie musi to być profesjonalna maska. Nie chcemy abyście używali masek, których potrzebują służby ratownicze i chorzy i których może zabraknąć do końca pandemii" - mówił. Według prognoz Białego Domu, COVID-19 może spowodować od 100 tys. do 240 tys. zgonów w Stanach Zjednoczonych przy zachowaniu obecnych ograniczeń. Szczyt epidemii - jak przewidują rządowe modele - ma w USA przypadać na połowę kwietnia. Dzienny bilans ofiar śmiertelnych ma wtedy wynosić ponad 2 tys. osób. Dopiero w czerwcu dobowa liczba zgonów ma spaść poniżej 100.