Rzecznik rządu Piotr Müller, z którym rozmawiał reporter RMF FM, odpowiedział, że taka decyzja może zapaść na wniosek Ministerstwa Zdrowia albo Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Teoretycznie wniosek taki może pojawić się jeszcze przed dzisiejszym posiedzeniem rady ministrów. Do tej pory jednak takiej propozycji nie było. Oznacza to, że osoby, które na wakacyjny wypoczynek wybrały kraje, w których rośnie liczba zakażeń koronawirusem, po powrocie nie zostaną poddane obowiązkowej kwarantannie. "Wszędzie istnieje ryzyko" "Wyjazd na wakacje na południe Europy nie wiąże się z dużo większym ryzykiem zakażenia koronawirusem niż w Polsce" - przekonuje prof. Robert Flisiak. "Wszędzie istnieje ryzyko. Ono obniża się tam, gdzie jest mniej ludzi. Należy unikać dużych hotelowisk, gdzie jest nagromadzenie turystów na małej przestrzeni, zwłaszcza w pomieszczeniach zamkniętych. Nie można jednoznacznie wskazać, że mały hotel w Bułgarii będzie bezpieczniejszy niż ogromny hotel w Polsce. Może okazać się, że ten mały bułgarski hotel będzie zaraz na kwarantannie. Nie ma złotego środka" - podkreślił w rozmowie z RMF FM prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. Brytyjczycy objęci kwarantanną Pomysł wprowadzenia obowiązkowej kwarantanny pojawił się za to w Wielkiej Brytanii. Brytyjczycy wystraszyli się fali zachorowań na północy Hiszpanii, głównie w Barcelonie i pozostałych miastach Katalonii. Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson niespodziewanie podjął decyzję o wprowadzeniu od niedzieli obowiązku dwutygodniowej kwarantanny dla turystów powracających z Hiszpanii. Pomysł już wywołał dyplomatyczne spięcie z Hiszpanią, która obawia się utraty przychodów z turystyki. Eksperci wskazują, że większość brytyjskich turystów podróżuje na Wyspy Kanaryjskie i Baleary, gdzie liczba zachorowań jest niewielka. Ostatecznie brytyjski rząd skrócił okres kwarantanny z 14 do 10 dni - pod warunkiem, że wykonany po powrocie test na koronawirusa da wynik negatywny. Grzegorz KwolekJustyna Lasota-KrawczykCzytaj na RMF24.pl