Dr Wojciech Reiss to anestezjolog pracujący w nowojorskim szpitalu Mount Sinai. W rozmowie z Polsat News relacjonuje trudy codziennej pracy w ogarniętym epidemią mieście. "Przyjmujemy więcej pacjentów, niż mamy miejsc, a jak tylko zwalniają się łóżka, wchodzą tam nowi pacjenci" - mówi w rozmowie z korespondentką. Lekarz przyznaje też, że brak leku powoduje, iż "koronawirus ciągle wygrywa". "Powiedziano nam niedawno, że jeśli ktoś będzie wypisany, to będzie grać muzyka w szpitalu, żeby to celebrować. Chyba jeszcze nie słyszałem tej muzyki..." - dodaje. "Widzę 30-latków w krytycznym stanie" Dr Reiss wskazuje, że większość osób przechodzi koronawirusa łagodnie lub bezobjawowo. Niestety, wciąż jest wielu pacjentów, którzy przechodzą zakażenie ciężko. "Nigdy nie wiemy, kto będzie kim. Komu się uda, a komu nie" - mówi. "To choroba straszna nawet dla młodych. Widzę 30-latków, którzy są krytycznie chorzy i nie za bardzo widzimy jakieś towarzyszące schorzenia, które by ich predysponowały do tej choroby" - podkreśla. Dr Reiss zwraca też uwagę na sytuację rodzin osób chorych. "To okropny dramat. Widzę rodziny stojące na zewnątrz, próbujące się czegoś dowiedzieć. W Nowym Jorku ludzie mówią wieloma językami. Są ludzie, którzy nie mówią po angielsku, a mają najbliższych w środku i nie są w stanie się dowiedzieć, co się z nimi dzieje" - relacjonuje. W Stanach Zjednoczonych z powodu COVID-19 zmarło dotychczas ponad 23,5 tys. osób. Najtrudniejsza sytuacja panuje w stanie Nowy Jork. Więcej w Polsat News.