PIMS-TS to dziecięcy wieloukładowy zespół zapalny związany z SARS-CoV-2 (ang. Paediatric Inflammatory Multisystem Syndrome - Temporally Associated with SARS-CoV-2). Nadmierna, nieadekwatna reakcja immunologiczna i zapalna organizmu ujawnia się dwa do czterech tygodni po przebytym zakażeniu COVID-19. Jak tłumaczy prof. dr hab. Przemko Kwinta, kierownik Kliniki Chorób Dzieci Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie, pierwszym objawem zespołu pocovidowego jest najczęściej nieustająca gorączka. - Jeżeli gorączka u dziecka trwa dłużej niż trzy dni i nie wiemy, jaka jest jej przyczyna, a do tego dochodzą przynajmniej dwa inne objawy, takie jak biegunka, wymioty, wysypki skórne, nastrzyknięcie spojówek, malinowy język, to powinniśmy się niepokoić i szukać pomocy u lekarza - alarmuje prof. Kwinta. - Szczyt zachorowań w Polsce mieliśmy kilka dni temu, więc powinniśmy się spodziewać tego, że najbliższe dwa, trzy tygodnie będą dla nas trudne - ostrzega, pytany o przypadki zespołu pocovidowego u dzieci. Śmiertelne niebezpieczeństwo - U pacjentów pediatrycznych zespół zapalny związany z COVID-19 może być trudniejszy do rozpoznania i groźniejszy w swoim przebiegu od samej infekcji spowodowanej koronawirusem - ocenia z kolei w rozmowie z Interią pediatra immunolog prof. dr hab. Krzysztof Zeman, kierownik Kliniki Pediatrii, Immunologii i Nefrologii w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. - Żadne dziecko nie zmarło w Polsce z powodu zakażenia wirusem SARS-CoV-2. Pojedyncze zgony osób poniżej 18. roku życia w przebiegu takiego zakażenia kojarzone są raczej z innymi, bardzo poważnymi chorobami współistniejącymi. Natomiast obecnie coraz częściej mamy do czynienia z następstwem po zakażeniu koronawirusem, praktycznie nawet nową jednostką chorobową, określaną jako zespół PIMS-TS, który może przebiegać z bardzo istotnymi, często dramatycznymi objawami niewydolności wielonarządowej. Bez odpowiedniej, specjalistycznej pomocy, udzielonej, co ważne, we właściwym czasie, PIMS-TS może być niebezpieczny nawet dla życia dziecka - ostrzega prof. Zeman. Na razie nie wiadomo, u jakiej części dzieci, które przeszły zakażenie wirusem SARS-CoV-2, rozwinie się PIMS-TS. Jak zauważają eksperci, statystyki, zwłaszcza pediatryczne, są niedoszacowane, ponieważ większość dzieci, szczególnie najmłodszych, przechodzi zakażenie koronawirusem niemal lub zupełnie bezobjawowo. - Dzieci na COVID-19 chorują bardzo łagodnie. Większość rodziców nie może sobie nawet przypomnieć, by dziecko chorowało te dwa, trzy, czy cztery tygodnie wcześniej - zwraca uwagę prof. Kwinta. - Aby potwierdzić, że dziecko było wcześniej zakażone wirusem, kluczowe jest wykonanie testu, oceniającego ilościowe stężenie w surowicy przeciwciał w klasie IgG przeciwko antygenom wirusa - tłumaczy prof. Zeman. Podejrzewam PIMS-TS u dziecka. Co robić? Po pojawieniu się objawów u dziecka, najważniejsza jest szybka reakcja rodzica i szybka decyzja lekarza opiekującego się młodym pacjentem. - Kiedy dziecko, które nie uczęszcza do skupisk, uczy się w domu, a wszyscy domownicy są zdrowi, nagle zaczyna gorączkować, jest osłabione, skarży się na ból mięśni, ból brzucha, pojawia się wysypka lub zapalenie spojówek, czujny rodzic powinien zadzwonić do swojego lekarza, najczęściej lekarza podstawowej opieki zdrowotnej - mówi prof. Zeman. W takiej sytuacji lekarz podstawowej opieki zdrowotnej zamiast porady telefonicznej, powinien koniecznie zbadać dziecko. Jak przekonuje pediatra z Łodzi, taka bezpośrednia konsultacja powinna odbyć się w trybie pilnym. Lekarze są zgodni, że bezpośredni kontakt ze specjalistą nie zastąpi najlepiej przeprowadzonej teleporady, nawet z użyciem kamery internetowej. - My, jako pediatrzy, apelujemy o to, żeby dzieci były badane. Teleporady u dzieci do drugiego roku życia to w ogóle jest nieporozumienie. Małe dzieci, które gorączkują, muszą być badane przez lekarzy - podkreśla prof. Kwinta. Jeśli lekarz rodzinny uzna, że dziecko wymaga hospitalizacji, skieruje małego pacjenta do szpitala. Co ważne, kilkudniowa gorączka, wysypka, malinowy język i inne wymienione wyżej objawy niekoniecznie muszą świadczyć o PIMS-TS. Są jednak powodem do niepokoju i działania. Podobne objawy mogą pojawić się m.in. podczas choroby Kawasakiego, w przebiegu wstrząsu septycznego i innych groźnych ogólnoustrojowych chorób. Dopiero w warunkach pobytu w szpitalu, po dobrze zebranym wywiadzie lekarskim, szczegółowym zbadaniu pacjenta i analizie wykonanych badań laboratoryjnych i obrazowych można rozpocząć właściwe leczenie. Czytaj również: "Edukacja zdalna nie musi być horrorem. Wszystko zależy od rodziców" Na czym polega leczenie? Zagrożone są zarówno noworodki, jak i nastolatkowie. Zespół PIMS-TS, podobnie jak samo zakażenie koronawirusem, nie przebiega w jednakowy sposób u każdego. Jak tłumaczy lekarz z Krakowa, jest to choroba wieloukładowa. - Na początku te dzieci są w bardzo złym stanie. Często mają zajęte nerki, wątrobę, itd. Jedno dziecko miało objawy psychiatryczne, inne miało zmiany w rezonansie magnetycznym - mówi prof. Kwinta. W leczeniu stosuje się dożylne preparaty immunoglobulin w bardzo dużych dawkach oraz hamujące reakcję zapalną leki sterydowe. Pacjentom należy zapewnić spokój i odpoczynek, a także pamiętać o częstych kontrolach lekarskich i dokładnym monitorowaniu ich stanu zdrowia. "Codziennie przybywają nowe przypadki" Do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie przyjmowane są dzieci najczęściej z niewydolnością serca, czyli w stanie bezpośredniego zagrożenia życia. Jak przekazuje Interii rzeczniczka placówki Katarzyna Hryniszyn, obecnie przebywa tam 10 pacjentów z PIMS-TS, z czego dwoje znajduje się na oddziale intensywnej terapii. - Część dzieci opuściła już szpital, ale codziennie przybywają nowe przypadki - tłumaczy Hryniszyn. Wypisanie do domu nie oznacza, że choroba minęła bezpowrotnie. Wciąż nie wiadomo, czy PIMS-TS nie przypomni o sobie za kilka tygodni, miesięcy czy lat. - To wymaga obserwacji i dalszych analiz. Nie wiadomo, czy PIMS-TS może nawracać, natomiast po przebyciu tego zespołu, zwłaszcza źle leczonego lub leczonego za późno, mogą powstać bardzo istotne powikłania, m.in. kardiologiczne - mówi w rozmowie z Interią prof. Zeman. W ciągu ostatnich niespełna dwóch tygodni kilkunastu pacjentów z rozpoznanym PIMS-TS przebywało lub obecnie przebywa w dwóch klinikach pediatrycznych Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. - Niektóre dzieci przyjmowane były do klinik po 12 dniach gorączki, inne po trzech. Wszystkie miały szereg objawów wymienionych wyżej. U wszystkich potwierdziliśmy wcześniejsze zakażenie wirusem SARS-CoV-2, najczęściej bezobjawowe. Ważne było szybkie rozpoznanie i szybkie wdrożenie odpowiedniego, hamującego nadmierną reakcję zapalną i jej skutki, leczenia - podkreśla prof. Zeman - W przypadku wystąpienia ciężkiego przebiegu absolutnie nie mamy szans na próby leczenia w warunkach domowych i liczenia na to, że objawy się wycofają. Dziecko wymaga wysoce specjalistycznej opieki - dodaje. Czy PIMS-TS dotyka tylko dzieci? Na pytanie, czy PIMS-TS dotyka tylko dzieci, prof. Zeman nie zna odpowiedzi. - Nie ma jasnej odpowiedzi, na razie nikt się głośno w publikacjach naukowych na ten temat nie wypowiedział - tłumaczy. - Natomiast chciałbym zwrócić uwagę, że informacje, wynikające z analiz prowadzonych w innych krajach, wskazują, że niemal co dziesiąty pacjent opuszczający szpital z powodu ciężkiego przebiegu COVID-19 może umrzeć w ciągu najbliższego miesiąca. Gdyby to przełożyć na to, co dzieje się z dziećmi, to nie możemy wykluczyć, że ci pacjenci umierają z powodu rozwijającej się niewydolności wielonarządowej, podobnej jak PIMS-TS u dzieci - mówi prof. Zeman. Pionierskie badania w Łodzi Z myślą o dzieciach, które przechorowały covid oraz tych, które przeszły zespół PIMS-TS, powstał specjalny projekt Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. To pierwsze miejsce w Polsce, gdzie lekarze będą mogli ocenić wpływ przebytego zakażenia koronawirusem, w dłuższej perspektywie czasowej, na zdrowie dzieci i młodzieży. Obecnie Dyrekcja Instytutu czeka na decyzję o przyznaniu odpowiednich środków na ten cel w ramach grantu złożonego do Ministerstwa Nauki. Realizacja takiego projektu, którym może zainteresuje się także NFZ, pozwoli na wysokospecjalistyczną kardiologiczną, pulmonologiczną, nefrologiczną i radiologiczną diagnostykę ocenianych pacjentów. - Mam nadzieję, że wczesną wiosną uda się ruszyć z programem i to będzie pionierski projekt w Polsce. Mamy już bardzo wiele telefonów od rodziców, którzy chcą, by ich dzieci po zakażeniu wirusem były bardzo dokładnie przebadane - mówi prof. Zeman. - Na razie nie wiem, ile będziemy w stanie zbadać takich dzieci w ciągu roku. Myślę, że przynajmniej około 100 - dodaje. Zapisy na badania już trwają. Czytaj również: Szczepienia przeciwko koronawirusowi. Bardzo duże podziały w Europie "Obawiamy się jednego" Jak zapewnia prof. Zeman, sytuacja epidemiologiczna w ICZMP jest pod kontrolą. - Odpowiednią pomoc rodzice uzyskają w każdym szpitalu czy na każdym SOR-ze pediatrycznym. W lecznictwie pediatrycznym nie ma i nie powinno chwili obecnej być takiej sytuacji, aby pacjenci czekali po kilkanaście godzin na przyjęcie, czy nie zostali przyjęci, jeśli ich stan zdrowia tego wymaga - przekonuje. W lecznictwie pediatrycznym może wystąpić natomiast inny, wydaje się, bardzo ważny problem. - Obawiamy się jednego - leczenie dzieci z zespołem pocovidowym jest ukierunkowane na wyhamowanie nadmiernej reakcji zapalanej. Lekiem pierwszego wyboru są preparaty immunoglobulin dożylnych, podawanych w wysokich dawkach. Rynek światowy preparatów uzyskiwanych z osocza dawców, a więc i immunoglobulin, w tej chwili przeżywa związany z epidemią kryzys i obawiamy się, że w którymś momencie może powstać problem z dostępnością tego ważnego dla naszych pacjentów leku - przyznaje. Tak, jak nie można było przewidzieć, że zespół PIMS-TC pojawi się tak nagle, w tak dużej liczbie przypadków podobnie trudno jest prognozować, jak długo dostęp do sprowadzanego zza granicy leku będzie w Polsce nieograniczony. - Liczymy na to, że epidemia skończy się szybciej niż zapasy tego bezcennego leku - kończy prof. Zeman. Ewa Majewska