Władze Białorusi zaprosiły ekspertów WHO, by zademonstrować gotowość do współpracy i zastosowania się do zaleceń tej organizacji w ramach walki z epidemią. "Czas, by białoruskie władze zmieniły ton" - napisał na portalu Naviny.by komentator Alaksandr Kłaskouski. "Przede wszystkim, by zaczęły działać bardziej zdecydowanie" - dodał. Wątpliwe rady prezydenta Łukaszenki Analityk zwraca uwagę nie tylko na błędy wizerunkowe białoruskiego prezydenta Alaksandra Łukaszenki, który mówił m.in., że 305 zakażonych w całym kraju to niewiele (obecnie jest 700 potwierdzonych nosicieli koronawirusa), ale przede wszystkim na to, że bez zmiany polityki władz w sprawie epidemii sytuacja na Białorusi może się stać dramatyczna. "Nawet biorąc pod uwagę tylko efekt wizerunkowy, to brawurowe komentarze o światowej psychozie oraz udzielanie wątpliwych rad typu 'bania, wódka, akordeon i łosoś', będą tylko bardziej drażnić już poważnie przestraszone społeczeństwo. Z kolei uwagami, że ofiary miały nadwagę, choroby i były w podeszłym wieku, Łukaszenka uderza w swój twardy elektorat" - ocenił Kłaskouski. Białorusini chcą radykalnych działań Powołując się na niedawno opublikowany sondaż SATIO, autor tekstu pisze, że większość Białorusinów oczekuje bardziej radykalnych działań w ramach walki z wirusem - 70 proc. oczekuje zakazu imprez publicznych, a 56 proc. zamknięcia szkół. Potwierdzają to także nastroje w mediach społecznościowych i podpisana już przez 150 tys. osób petycja o wprowadzenie w kraju kwarantanny. "Wyobrażenie, że są tylko dwa warianty - obecne działania lub szeroka kwarantanna z zatrzymaniem wszystkiego - to fałszywy dylemat" - ocenił dyrektor ośrodka EAST, analityk Andrej Jelisiejeu, autor raportu o możliwych scenariuszach epidemii koronawirusa na Białorusi. Jelisiejeu wskazał, że można zdecydować się na warianty pośrednie, takie jak "ograniczenie imprez masowych, zamknięcie w odpowiednim momencie placówek edukacyjnych, dodatkowe działania na rzecz zwiększania 'dystansu społecznego'". Coraz więcej obaw wśród mieszkańców Na razie na Białorusi odgórnej kwarantanny nie ma, chociaż coraz więcej ludzi decyduje się na samoizolację. Białorusini zaczęli masowo nosić maski, opustoszały kluby, bary, restauracje, a teatry pod różnymi pretekstami ograniczają działalność. W szkołach trwają przedłużone o tydzień ferie szkolne, jednak jeszcze przed decyzją o ich przedłużeniu wielu rodziców zdecydowało się na zatrzymanie dzieci w domu. Podobnie jest w przedszkolach. Z drugiej strony część Białorusinów zdecydowała się koronawirusem nie przejmować i powtarza za prezydentem, że należy przejść przez epidemię zdroworozsądkowo i bez "psychozy". Paradoksalnie, są w tej grupie są też osoby starsze, które statystycznie są bardziej zagrożone przez działanie koronawirusa. Z ogromnymi obawami patrzą w przyszłość przedstawiciele białoruskiego biznesu, którzy z jednej strony obawiają się skutków epidemii, ale z drugiej - już ponoszą straty z powodu tąpnięcia gospodarki i spadku kursu rubla białoruskiego. "Za kwarantannę zapłacimy z własnej kieszeni" - mówią przedsiębiorcy w Mińsku. Wiele prywatnych obiektów, takich jak restauracje czy kawiarnie, już się czasowo zamknęło ze względu na brak klientów i środków na wypłaty dla pracowników. Również przedsiębiorstwa państwowe wysyłają ludzi na urlopy lub przechodzą na pracę według skróconego grafiku. Komentatorzy: Sytuacja może wymknąć się spod kontroli Na razie, na tle innych krajów, białoruskie straty są względnie nieduże. Zakażonych (według danych ministerstwa zdrowia) było do poniedziałku 700, a przypadków śmiertelnych - 13. Jak jednak alarmują eksperci, kraj jest na stosunkowo wczesnym etapie epidemii i bez odpowiednich działań profilaktycznych wkrótce nastąpi jej przyspieszenie. Nieoficjalnie można w Mińsku usłyszeć, że dotychczasowa - dość dobrze działająca na wczesnym etapie - taktyka "wyławiania" poszczególnych przypadków zakażeń i ich kontaktów, traci skuteczność, ponieważ epidemia przeszła już na kolejny etap - niekontrolowanego rozprzestrzeniania się. "Powolność działań władz i niewystarczające środki stwarzają ryzyko, że sytuacja wymknie się spod kontroli" - ocenił Kłaskouski. Konieczne szybkie, szerokie działania W swoim raporcie "Epidemia koronawirusa. Scenariusze konsekwencji dla Białorusi" Jelisiejeu przytacza prognozy Imperial College London, według których przy zastosowaniu "miękkich działań", liczba ofiar na Białorusi może wynieść od 15 do 32 tysięcy. Przy w miarę szybkim wprowadzeniu strategii radykalnej można ją ograniczyć do 1860. "Wnioski z tych badań są jednoznaczne - im wcześniej wprowadzona zostanie walka z epidemią i im szersze będą to działania, tym więcej ludzi można uratować" - powiedział Jelisiejeu portalowi Naviny.by. Najpóźniej latem na Białorusi powinny odbyć się wybory prezydenckie. Łukaszenka powiedział niedawno, że nie ma na razie powodów, by je przenosić. Póki co, w Mińsku rozpoczęły się przygotowania do defilady z okazji 9 maja, czyli obchodzonego na terenie byłego ZSRR Dnia Zwycięstwa w II wojnie światowej w 75. rocznicę tego wydarzenia. W poniedziałek w centrum miasta odbyła się pierwsza próba. Według Kłaskouskiego to, czy ta impreza jednak się odbędzie, będzie "testem na adekwatność" dla białoruskich władz. Z Mińska Justyna Prus