Szumowski zapytany w Magazynie TVN24 o to, czy ma jakąś dobrą wiadomość, odpowiedział: "jest sprzęt, to jest wiadomość fantastyczna". "Od kilku tygodni trzeba zębami i pazurami walczyć o wszystko w różnych miejscach na świecie, a to w Chinach, a to w Indiach, a to w Stanach. A to wyrywamy coś w Turcji i przywozimy do Polski, bo inaczej byśmy tego nie mieli. To jest notoryczna walka" - stwierdził. "Ale wiadomość, która mnie bardzo cieszy, jest taka, że już przychodzą duże transporty i już te siedem milionów maseczek mogliśmy porozwozić po szpitalach. Ja chcę wprowadzić już obowiązek noszenia maseczek w szpitalach, żeby się personel nie zakażał, żeby pacjenci mieli też większe bezpieczeństwo. I już mamy powoli ten komfort, że możemy to zrobić, bo te maseczki zwyczajnie mamy, bo docierają kolejne miliony" - dodał minister. "Nie wiemy, czy pogoda coś zmieni" Ocenił też, że na chwilę obecną nie ma szans, by odpowiedzialnie powiedzieć, kiedy obecna sytuacja się skończy - czy to będzie za dwa, cztery czy za sześć miesięcy. "Jest to świeża epidemia. Nie wiemy, czy pogodowe warunki jakkolwiek to zmienią. Nasz czas, czas, jaki biegnie, to czas do szczepionki. Musimy mieć perspektywę tej szczepionki" - stwierdził. Dodał, że szczepionka jest co prawda kwestią kilkunastu miesięcy, a do tego czasu "cała walka idzie o to, żeby tak funkcjonować jako społeczeństwo, żebyśmy nie mieli tego, co jest we Włoszech i we Francji". "Jak ktoś nie czuje strachu, to jest głupi" Szumowski zaznaczył, że w Polsce udało się osiągnąć około 25 procent redukcji: "gdybyśmy nic nie zrobili, to dzisiaj byśmy mieli 8,5 tys. zdiagnozowanych pacjentów (zamiast obecnych 3,5 tys. - PAP). Im dalej będziemy przesuwać się w czasie, tym ta różnica będzie większa, czyli w szczycie zamiast 50 tys. możemy mówić o 10 tys. zakażonych. Musimy mieć jednak tę redukcję większą" - wskazał. Zapytany, czy się boi, odparł, że "jak ktoś nie czuje strachu, to jest głupi". Minister podkreślił również, że nie zaleca wyjazdów na Święta Wielkanocne i spotkań rodzinnych. "Naprawdę, to jest ogromne ryzyko. Mówię to z ogromnym żalem, ale i z dużą odpowiedzialnością: tak, święta w samotności lub tylko z tymi, z którymi mieszkamy na co dzień" - mówił. Dodał, że przed świętami nie jest rozważany "oficjalny zakaz przemieszczania się". Obowiązkowe maseczki? Szumowski wyraził opinię, że "powoli powinniśmy iść w kierunku obowiązkowych maseczek na ulicach, w sklepach, w pracy". "Mamy coraz więcej ludzi bezobjawowo zakażonych. I wtedy ta maseczka ma sens. Ona oczywiście jest dla chorych, ale są też chorzy bezobjawowo. Do tej pory mieliśmy jeszcze bardzo mało takich chorych w Polsce, w związku z tym prawdopodobieństwo, że ktoś na ulicy czy na spotkaniu spotka się z osobą zakażoną, było relatywnie nieduże. Teraz jest coraz większe. Weszliśmy w nowy, kolejny etap zakażeń" - stwierdził. Minister o głosowaniu korespondencyjnym Minister Szumowski odniósł się także do projektu ustawy PiS, który zakłada, że najbliższe wybory prezydenckie odbyłyby się wyłącznie w formie głosowania korespondencyjnego. Początkowo PiS w ramach noweli specustawy w sprawie walki z koronawirusem złożył poprawki do Kodeksu wyborczego, które rozszerzały możliwość głosowania korespondencyjnego m.in. o osoby po 60. roku życia i znajdujące się kwarantannie. Później złożono osobny projekt ustawy, zgodnie z którym wszyscy obywatele mieliby możliwość głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich, a następnie klub PiS złożył autopoprawkę, zgodnie z którą wybory te miałyby zostać przeprowadzone wyłącznie w formie korespondencyjnej. W poniedziałek Sejm w głosowaniu ma zdecydować o wprowadzeniu tego punktu do porządku obrad. "Naprawdę uważam, że te wybory korespondencyjne są dobre" - wskazał Szumowski. Na pytanie, czy w maju, odpowiedział, że mówi ogólnie o wyborach korespondencyjnych. "To jest zupełnie coś innego niż to, kiedy te wybory mają się odbyć. To są dwa różne pytania. Co do moich rekomendacji dotyczących możliwości ich przeprowadzenia w określonym czasie, to słowa danego dotrzymam - powiem to w połowie kwietnia. Natomiast możliwość przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych dla wszystkich, w całej Polsce, powinniśmy mieć. Bo być może przez rok czy półtora nie będziemy w stanie ich przeprowadzić w formule, w jakiej znaliśmy je przed koronawirusem" - ocenił.