Francuskie media przyznają, że wyjście z izolacji, w przeciwieństwie do jej rozpoczęcia, to niebywale złożona operacja i oceniają, że rząd, jak dotąd, potyka się na każdym niemal kroku. "Zbyt wczesne zakończenie izolacji to groźba powrotu epidemii, opóźnianie jej zakończenia to groźba jeszcze większego upadku gospodarki. Za decyzję płacić się będzie ofiarami śmiertelnymi lub miliardami euro" - uważa osoba z bliskiego otoczenia prezydenta Emmanuela Macrona, cytowana przez "Le Figaro". Decyzja Macrona zaskoczyła ministrów Przemówienia szefa państwa, w którym ogłosił, że wychodzenie z izolacji sanitarnej rozpocznie się 11 maja, słuchało 35 mln obywateli w 67-milionowej Francji. Według komentatorów zwiększyło to dodatkowo nacisk na rząd w sprawie zakończenia izolacji. Tym bardziej że - jak sugerują media - decyzja prezydenta zaskoczyła jego ministrów. Złożoność kryzysu, ukryte intencje polityków i groźba pójścia pod sąd za poszczególne decyzje w czasie pandemii bardzo szybko spowodowały gigantyczną kakofonię w rządzie - zauważa "Le Figaro". Media od wielu dni podają wiadomości, jakoby prezydent chciał zmienić premiera Edouarda Philippe'a, a ministrowie i inni politycy szykują się do zajęcia jego stanowiska. "Afera zatrutej krwi" Obawa postawienia przed sądem bierze się z tzw. afery zatrutej krwi z lat 80. XX w. W procesie o nieumyślne zabójstwo w związku z używaniem do transfuzji krwi z wirusem HIV były premier Laurent Fabius i minister spraw społecznych w jego rządzie Georgina Dufoix zostali w końcu uniewinnieni w 1999 r. Według ekspertów obecnie ministrowie mogą obawiać się oskarżenia o narażanie zdrowia i życia obywateli z powodu braku masek czy niedostępności testów. Od czasu "afery zatrutej krwi" władze wykonawcze próbują zasłaniać się opiniami naukowców - zauważył w poniedziałek komentator radia France Info. Tym razem - jak wskazał - orzeczeniem Rady Naukowej ds. COVID-19 usprawiedliwiono utrzymanie pierwszej tury wyborów lokalnych na dwa dni przed zarządzeniem izolacji. Kontrowersje wokół powrotu do szkół Rząd nie posłuchał jednak Rady Naukowej ds. COVID-19 w sprawie otwarcia szkół. Naukowcy byli zdania, że powrót do szkół powinien być przełożony na jesień. Rząd zadecydował, że uczniowie znów zasiądą w ławkach od 11 maja. Tu też nie obyło się bez przedwczesnych ogłoszeń, dementowania i wycofywania decyzji. Najpierw minister edukacji Jean-Michel Blanquer ogłosił wznowienie nauki szkolnej, co spotkało się z protestami samorządów terytorialnych, które administrują szkołami. Na to rząd stwierdził, że nie ma jeszcze ustaleń, po czym zapewnił, że powrót uczniów będzie stopniowy i koordynowany z radami gmin i miast. Kolejne potknięcia i chaos informacyjny Kolejnym potknięciem była sprawa przedłużenia izolacji sanitarnej dla osób powyżej 65. roku życia. Za takim posunięciem opowiedziała się Rada Naukowa i rząd gotów był pójść za jej opinią - podawały media. Wobec licznych protestów prezydent osobiście zdecydował, że przy wyjściu z izolacji 11 maja nie będzie ograniczeń wieku. Wciąż nie wiadomo, jak będą wyglądały podróże. Rząd chciał ograniczyć przemieszczanie się z regionu do regionu, ale po spotkaniu z 22 merami Macron oświadczył, że nie ma mowy o ograniczaniu przemieszczania się między regionami. Po czym zrobiono kolejny krok do tyłu, zawiadamiając, że "nie podjęto jeszcze decyzji" w tej sprawie - zwracają uwagę komentatorzy. Lekarze i inni eksperci występujący w mediach często usprawiedliwiają władze za niedociągnięcia w działaniach i chaos informacyjny, wskazując, że wciąż bardzo mało wiemy o naturze koronawirusa, a więc i o tym, jak postępować wobec epidemii. Z Paryża Ludwik Lewin