To informacja, na którą przeciążona służba zdrowia we Francji i w Paryżu czeka z niecierpliwością. Kiedy wreszcie nastąpi szczyt zachorowań na COVID-19 i krzywa zacznie powoli opadać? Region Ile-de-France jest zdecydowanie najbardziej dotknięty przez epidemię. I już na granicy wytrzymałości. To dlatego kilkudziesięciu pacjentów zostało przewiezionych w tym tygodniu pociągiem TGV ze stolicy do innych szpitali na prowincji, aby odciążyć oddziały intensywnej opieki w Paryżu. Przypomnijmy, że stało się tak, mimo że zwiększono liczbę łóżek dla pacjentów w najcięższym stanie ze 1200 do 2700. W czwartek na intensywnej terapii było dokładnie 2327 pacjentów tylko w regionie paryskim. W ostatnich dniach informacje, które codziennie podaje Jerome Salomon, dyrektor generalny w ministerstwie zdrowia, są coraz bardziej alarmujące. 26 marca, w ubiegły czwartek, informował o 1696 zgonach, 29 marca - o 2606, 31 marca było ich już 3523, zaś wczoraj, 2 kwietnia - 4503. Według tych danych w ciągu ostatniej doby we francuskich szpitalach zmarło 471 osób zakażonych koronawirusem. Nie licząc ludzi w domach i zakładach opiekuńczo-leczniczych dla osób starszych i schorowanych. "Około 6 kwietnia" Dokument, który powstał pod koniec marca i został właśnie ujawniony, wskazuje, że zbliża się szczyt zachorowań w regionie paryskim. Ma on nastąpić "około 6 kwietnia", czyli w najbliższy poniedziałek. "To dobra informacja, bo czekamy na nią z niecierpliwością" - mówi Paul Mira, szef intensywnej terapii w szpitali Cochin. "Liczby powinny od tego momentu spadać". Wszyscy mają jednak świadomość, że nie stanie się to w sposób gwałtowny od razu. W szpitalnym dokumencie są zasygnalizowane dwa scenariusze: liczba zgonów może się ustabilizować na niższym poziomie w ciągu pięciu dni albo - według gorszej wersji - dopiero do dwóch tygodni. Ciągle nie wiadomo, kiedy sytuacja może się poprawiać w regionie Grand Est, na północnym-wschodzie kraju, gdzie jest równie dramatycznie.