"The Scottish Sun" - szkocka edycja tabloidu "The Sun" - opublikował w niedzielę zdjęcia Catherine Calderwood wraz z mężem i dziećmi na spacerze w pobliżu ich wiejskiego domu w hrabstwie Fife, ok. 65 km od ich głównego miejsca zamieszkania. To ewidentne złamanie zakazów nałożonych zarówno przez brytyjski, jak i szkocki rząd, które dopuszczają wyjście z domu tylko po niezbędne zakupy, do lekarza, do pracy, jeśli jest kluczowa i nie może być wykonywana zdalnie, oraz w celu wykonania ćwiczeń fizycznych - ale tylko w pojedynkę lub z osobą, z którą się mieszka. W szczególności władze oraz pracownicy służby zdrowia apelowali przed weekendem, aby mimo zapowiadanej ładnej pogody nie wychodzić do parków, na plaże, nie jeździć do miejscowości wypoczynkowych ani do swoich drugich domów, jeśli ktoś takie ma. Złamała zalecenia, które... sama wydała Calderwood została upomniana przez policję, że zalecenia - wydane przez nią samą - dotyczą każdego. Wydała też oświadczenie, w którym przeprosiła za swoje zachowanie, ale później na konferencji prasowej przyznała się, że w poprzedni weekend również złamała zalecenie. "Chociaż były powody dla tego, co zrobiłem, nie stanowią one żadnego usprawiedliwienia i nie były to uzasadnione powody przebywania poza domem. Choć ja i moja rodzina cały czas stosowaliśmy się do zaleceń dotyczących dystansu społecznego, zdaję sobie sprawę, że nie stosowałem się do wytycznych, których udzielam innym, i naprawdę za to przepraszam" - oświadczyła naczelna lekarz. Zapowiedziała jednak, że pozostanie na stanowisku. Szefowa szkockiego rządu Nicola Sturgeon podkreśliła, że doświadczenie i wiedza fachowa Calderwood są nie do przecenienia, ale powiedziała, że w przewidywalnej przyszłości nie będzie się ona pojawiać na codziennych konferencjach prasowych na temat walki z epidemią. Zdaniem opozycji to nie wystarczy i Calderwood powinna zrezygnować. W Szkocji z powodu koronawirusa zmarło dotychczas 220 osób. Z Londynu Bartłomiej Niedziński