W Lenox Hill przebywa 301 zakażonych, z których ok. 60 podłączonych jest do respiratorów. W całym stanie Nowy Jork pandemia pochłonęła już ponad 11 tys. ofiar. "Według mojej wiedzy i wiedzy kolegów, skutecznej metody leczenia wirusa jeszcze nie ma. Codziennie to sprawdzamy" - zaznacza dr Pałka. "Trwają natomiast intensywne prace w laboratoriach. Dużo sobie w naszym środowisku obiecujemy po przeciwciałach" - przyznaje. Lekarz wyjaśnia, że posiadanie przeciwciał IGG, choć jeszcze nie dowiedziono tego w przypadku COVID-19, może spełniać funkcje ochronne zarówno dla tego, kto je wytwarza, jak i zakażonych, którym można podać osocze bogate w tego rodzaju przeciwciała. Próby kliniczne z trzema lekarstwami Obecnie w Lenox Hill przeprowadza się próby kliniczne z trzema lekarstwami na COVID-19. Pacjenci dostają remdesiwir - stosowany przy leczeniu eboli, hydroksychlorochinę - stosowaną przy malarii, oraz działający przeciwzapalnie sarilumab, który jest antagonistą receptora IL-6. "Podajemy je oddzielnie, by przekonać się, który jest skuteczny, a ma zarazem niską toksyczność. Nie wiemy jeszcze, czy naprawdę działają, czy nie" - mówi lekarz. "Obecnie nie robimy prób klinicznych z kombinacją leków stosowanych przy wirusie HIV" - dodaje dr Pałka. Pulmonolog zauważa, że cały czas trwają badania mające dowieść, czy inne z istniejących już lekarstw mogłyby znaleźć zastosowanie w leczeniu COVID-19. "Mamy taką nadzieję, ale nie wiemy jeszcze które. Nie sądzę raczej, żeby pojawiło się zupełnie coś nowego" - zaznacza. Lekarze w Lenox Hill starają się chorym obniżyć gorączkę, unikają jednak niesterydowych leków przeciwzapalnych. "Co prawda gorączka jest pozytywną odpowiedzią organizmu w walce z wirusem, ale przy zbyt wysokiej pacjent bardzo cierpi" - tłumaczy dr Pałka. "Lepiej mu coś wtedy zaaplikować, jeśli nawet nie lekarstwo, to np. zimne kompresy, czy chłodzone materace, żeby zapobiec termicznemu udarowi" - dodaje. "Nie robimy tego dla pieniędzy" Według polskiego specjalisty, pacjenci psychicznie czują się lepiej, kiedy lekarz do nich zagląda, kiedy go rozpoznają, nawet jeśli jest w kombinezonie. "Ważne, by pacjent nie czuł się osamotniony i przerażony" - twierdzi, dodając, że nie miał jeszcze żadnych pacjentów Polaków. "I obym nie miał" - wyraża nadzieję. Lekarz szacuje, że około 10 proc. pracowników służby zdrowia zaraziła się w trakcie pracy wirusem. "Nie robimy tego dla pieniędzy - ani ja, ani moi koledzy. Traktujemy to jako nasz moralny, profesjonalny obowiązek, aby ludziom pomóc" - wskazuje. Respiratorów nie brakuje Dr Pałka zapewnia, że Lenox Hill nie odczuwa braków, o których do niedawna było głośno w mediach, ponieważ ma wystarczająco dużo respiratorów i zestawów testowych. "Problemem nie jest już liczba respiratorów, lecz umiejętność ich obsługi" - zaznacza. "Poza tym jest ich tak dużo, że nie można szybko reagować na sygnały dźwiękowe, które wysyłają. Respirator, to nie autopilot. Każda zmiana parametrów wymaga szybkiej reakcji" - przekonuje, postulując przeprowadzanie przynajmniej podstawowych szkoleń w zakresie obsługi tego sprzętu. Pulmonolog ubolewa, że w obliczu epidemii wirusa zaniedbuje się innych, poważnie chorych pacjentów. "Chociaż wymagają opieki, nie zapewniamy im takiej, do jakiej są przyzwyczajeni" - tłumaczy. "Próbujemy podjąć kroki w kierunku telemedycyny, co raz się udaje, a kiedy indziej nie" - dodaje dr Pałka. Lekarz zaznacza, że pacjenci czekający na przyjęcie do szpitala ryzykują pogorszenie swojego stanu. Inni z kolei w obawie przed zakażeniem boją się w ogóle przyjść do szpitala. "Straty w ludziach mogą być bardzo duże" - podsumowuje dr Pałka. Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski