W wywiadzie dla miesięcznika "National Geographic" Robert Mahoney powiedział, że otrzymał telefon potwierdzający zakażenie jego sześcioletniego owczarka Buddy podczas świąt Wielkanocy. Objawy choroby, w tym ciężki oddech i gęsty śluz płynący z nosa pojawiły się u niego kilka tygodni wcześniej. Mahoney podkreślił, że ponieważ walka z pandemią koncentrowała się głównie na ratowaniu ludzkiego życia trudno było zorganozować przeprowadzenie testu na psie. Podczas gdy szukali weterynarza, który mógłby zbadać Buddy'ego, jego stan się pogarszał. W testach ujawniły się przeciwciała Pies tracił na wadze i stał się ospały. Otrzymywał antybiotyki, a później steroidy. Wykryto u niego szmery w sercu. Mahoneyom zajęło miesiąc, zanim szpital dla zwierząt Bay Street w końcu zgodził się przeprowadzić owczarkowi test na koronawirusa. Przyniósł on wynik pozytywny. Drugi pies rodziny, 10-miesięczny owczarek niemiecki nie zachorował. Dodatkowe testy przeprowadzone na Buddym zaledwie w pięć dni po pierwszym wykazały, że w jego organizmie wirusa już nie było. Miał jednak przeciwciała, co dowodziło, że był wcześniej zakażony. Stan zdrowia psa wciąż się jednak pogarszał. Miał krew w moczu, problemy z pęcherzem, cięższy oddech i nie mógł chodzić. Wymiotował zakrzepłą krwią. Zwierzę uśpiono "Wyglądało na to jakby wychodziły z niego wnętrzności. (...) Wiedzieliśmy, że nic nie można dla niego zrobić. Ale miał wolę życia. Nie chciał odejść" - wyjaśniła Allison Mahoney w rozmowie z "National Geographic". Ostatecznie właściciele Buddy'ego, po konsultacji z weterynarzem, podjęli decyzję o uśpieniu zwierzęcia i jego kremacji. Mają dostać jego prochy jeszcze w tym tygodniu. Ostatnie badania wykazały, że najprawdopodobniej miał też chłoniaka. Mahoneyowie wykazali zdziwienie, że chociaż u zwierząt domowych potwierdzono niewiele przypadków zakażeń COVID-19, nikt nie wydawał się być zainteresowany szerszymi badaniami na ten temat. Przyznali zarazem, że weterynarze z Bay Street zrobili wszystko, by pomóc Buddy'emu. "National Geographic" zwraca uwagę, że zgłaszanie wyników testów na zwierzętach nie jest obowiązkowe ani rozpowszechniane. Dlatego nie ma wystarczających danych, aby stwierdzić, czy podobnie jak ludzie, zwierzęta cierpiące wcześniej na choroby chroniczne są bardziej podatne na zakażenie.