70 proc. osób, które zmarły dotychczas na COVID-19 w Luizjanie, to Afroamerykanie. To znaczna nadreprezentacja - stanowią oni jedynie jedną trzecią mieszkańców tego stanu na południu USA - zauważa portal dziennika "New York Times". O nadreprezentacji Afroamerykanów wśród zakażonych można też stwierdzić na podstawie lokalnych danych z Nevady, Karoliny Południowej oraz Wisconsin. Podobnie wynika ze statystyk w Chicago. Mniej niż jedna trzecia tego największego miasta w Illinois to Afroamerykanie, ale stanowią oni ponad połowę wśród wykrytych przypadków zakażeń i aż 72 proc. zgonów wskutek koronawirusa. Burmistrz Chicago: Szokujące Burmistrz Chicago Lori Lightfoot oświadczyła, że te dane porażają. "Są to jedne z najbardziej szokujących statystyk, jakie widziałam jako burmistrz. To wzywa nas wszystkich do podjęcia działań" - powiedziała na konferencji prasowej Lightfoot, pierwsza czarnoskóra burmistrz miasta w historii. Jest to o tyle utrudnione, że szczegółowe dane demograficzne, dotyczące zachorowań i śmiertelności nie wszędzie w USA są publikowane. Nowy Jork, New Jersey oraz Kalifornia, ludne stany, w które mocno uderzyła pandemia, nie podają tak szczegółowych informacji na temat zakażonych i ofiar śmiertelnych. Apel o udostępnienie danych Problem staje się jednak coraz bardziej widoczny i do władz trafiają apele kolejnych organizacji społecznych i lekarskich, żądających opublikowania takich danych. Jeszcze pod koniec marca do ministra zdrowia USA Alexa Azara trafił list w tej sprawie, podpisany przez piątkę parlamentarzystów, m.in. przez byłą pretendentkę do nominacji Partii Demokratycznej na kandydatkę na prezydenta senator Elizabeth Warren. Brak ubezpieczeń zdrowotnych Jak wskazują eksperci, Afroamerykanie statystycznie rzadziej posiadają ubezpieczenie zdrowotne. Przez to społeczność ta częściej cierpi na choroby przewlekłe, jak astma czy cukrzyca, które zwiększają ryzyko ciężkich objawów COVID-19. Na skutek długoletnich nierówności społecznych Afroamerykanie często prowadzą też niezdrowy tryb życia i mieszkają w gorszych warunkach, w których wirus łatwiej się rozprzestrzenia. Brak możliwości pracy zdalnej Dodatkowo, osoby te są częściej zatrudniane na stanowiskach, gdzie praca zdalna jest niemożliwa - zauważa "New York Times". "Jeśli wyjdzie się na ulice i zobaczy, kto dalej pracuje, to te dane przestają zaskakiwać" - zauważyła Elanie Nsoesie, specjalistka od chorób zakaźnych z Boston University's School of Public Health. Z Waszyngtonu Mateusz Obremski