"Sparciałe gumki" i "naruszone taśmy mocujące", które powodują, że maseczki "nie przylegają do twarzy i są nieszczelne" - ujawnił publiczny nadawca Yle w telewizyjnym programie A-studio, wyemitowanym w środę wieczorem (1 kwietnia). W czwartek temat poruszyła także fińska prasa. "Może i towary z magazynu nie były zupełnie idealne. Taka jest rzeczywistość, że przechowuje się je w magazynach latami" - przyznał dyrektor oddziału diagnostycznego stołecznego okręgu zdrowotnego (HUS) Lasse Lehtonen. W opublikowanym materiale Yle przedstawiło też zdjęcia przeterminowanych produktów, podkreślając, że producenci nie zalecają używać takiego sprzętu. Skąd się wzięły przeterminowane maseczki? Maski ochronne - według HUS - trafiły do szpitala w Helsinkach z Agencji Bezpieczeństwa Dostaw (HKV), gromadzącej zapasy interwencyjne na wypadek nieprzewidzianych katastrof. W ubiegłym tygodniu, na polecenie ministerstwa zdrowia i spraw socjalnych, rezerwy artykułów medycznych w związku z pandemią koronawirusa zostały otwarte po raz pierwszy w historii Finlandii. Wyposażenie było testowane "wyrywkowo" i mogło się zdarzyć, że część artykułów jest "przestarzała" - odpowiedziała, zapytana o tę sprawę w programie A-studio szefowa departamentu w ministerstwie zdrowia, Kirsi Varhila, podkreślając, że większość dostarczonych maseczek nie ma wad i zamówiono już wiele nowych dostaw. Zaznaczono, że przechowywane w państwowych magazynach maseczki zostały zakupione m.in. w 2009 roku w czasie pandemii świńskiej grypy. Sytuacja w Finlandii W 5,5-milionowej Finlandii potwierdzono laboratoryjnie nieco ponad 1500 przypadków infekcji koronawirusem, z czego ponad 60 proc. w najbardziej zaludnionym stołecznym regionie Uusimaa. Dotychczas z powodu COVID-19 zmarło w kraju 17 osób. Z Helsinek Przemysław Molik