"Pięć dni temu wyrzucili mnie z hotelu. Od tamtej pory śpię na ulicy, w krzakach, gdzie się da. Niektórzy są na ulicy od tygodni. Dokądkolwiek pójdziemy, wyrzucają nas" - powiedział PAP około 40-letni Nigeryjczyk, siedzący na chodniku razem z kilkunastoma innymi Afrykanami. Pracownicy kilku okolicznych hoteli twierdzą, że policja zakazała im przyjmowania cudzoziemców. Do sprawy odniósł się szef nigeryjskiego MSZ Geoffrey Onyeama. "Zaprosiłem chińskiego ambasadora w Nigerii, pana Zhou Pingjiana, by przekazać wielkie zaniepokojenie rzekomym złym traktowaniem Nigeryjczyków w Kantonie w Chinach i zaapelowałem o natychmiastową interwencję chińskiego rządu" - ogłosił na Twitterze. Fala niechęci i plotki na temat Afrykanów Falę niechęci do Afrykanów wywołały doniesienia o pobiciu pielęgniarki w jednym z kantońskich szpitali przez zakażonego koronawirusem Nigeryjczyka, a także informacje o kilku przypadkach infekcji wykrytych w mieście wśród obywateli tego afrykańskiego kraju. W mediach społecznościowych pojawiły się plotki, że w samej tylko dzielnicy Yuexiu mieszka 300 tys. przybyszów z Afryki, których oskarżano o roznoszenie zarazy. Pisano również, że jeden z obszarów ma zostać objęty całkowitą kwarantanną, a w pobliżu ma powstać szpital polowy. Władze miasta zdementowały te doniesienia, a osobę rozsiewającą plotki zatrzymano. "Wyrzucili nas z hoteli i wynajmowanych mieszkań. Sam widziałem jakieś 80-100 osób" - powiedział inny Nigeryjczyk, przedstawiający się imieniem Ernest. Portal BBC podał natomiast, powołując się na przywódców społeczności afrykańskiej w Kantonie, że na ulicę wyrzucono w tym mieście kilkuset Afrykanów. "Puste partnerstwo" Traktowanie przybyszów z Afryki w Kantonie potępił w sobotę rzecznik Departamentu Stanu USA. W rozmowie z agencją AFP ocenił, że prześladowanie Afrykanów żyjących i pracujących w Chinach "przypomina, jak puste jest partnerstwo pomiędzy Chińską Republiką Ludową a Afryką". "W chwili, gdy powinniśmy się wzajemnie wspierać, by przezwyciężyć pandemię, którą chińscy urzędnicy w nieodpowiedzialny sposób ukrywali przed światem, chińscy urzędnicy poświęcają się wyrzucaniu afrykańskich studentów na ulicę bez schronienia czy pożywienia" - powiedział rzecznik. Kanton jest jednym z najważniejszych ośrodków handlu międzynarodowego w Chinach. Przebywa tam jedna z największych w Chinach społeczności afrykańskich, skupiona głównie w Yuexiu. Według władz w dzielnicy mieszka obecnie niecałe 3,5 tys. cudzoziemców, choć nieoficjalnie wiadomo, że niektórzy Nigeryjczycy przebywają tam bez ważnych dokumentów. "Jak widzą, że jestem czarna, przeganiają mnie" Uprzedzenia dotyczą jednak również czarnoskórych z ważnymi dokumentami. Rwandyjka o imieniu Natasha powiedziała, że chociaż może obecnie nocować w hotelu, nie ma wstępu prawie nigdzie indziej. "Nie wpuszczają mnie nawet do sklepów. Jak tylko widzą, że jestem czarna, przeganiają mnie" - zaznaczyła. "To jest jawna dyskryminacja, ale afrykańskie rządy nic z tym nie robią, żeby nie psuć przyjaźni z Chinami" - twierdzi kobieta. Konsulat USA w Kantonie przestrzegł w sobotę, że kantońska policja zakazała barom i restauracjom obsługi klientów, którzy "wyglądają, jakby pochodzili z Afryki". Władze umieszczają na kwarantannie i badają na koronawirusa każdego, kto ma "afrykańskie kontakty", niezależnie od historii podróży i poprzedniej kwarantanny. "Również Afroamerykanie donosili, że niektóre firmy i hotele nie chciały prowadzić z nimi interesów" - napisano w komunikacie. Problem narasta Afrykanie od dawna mierzą się w Chinach z przejawami niechęci. Latem 2018 roku władze dzielnicy Yuexiu prowadziły nieoficjalną kampanię przeciwko czarnoskórym przybyszom, odmawiając meldunku i zakazując przyjmowania w hotelach obywateli niektórych państw afrykańskich, nawet jeśli posiadali oni ważne dokumenty uprawniające do pobytu w Chinach. Z Kantonu Andrzej Borowiak