Na Rapanui, wyspie najbardziej wyizolowanej na świecie, gdzie żyje 7,7 tys. mieszkańców są zakażone dwie osoby, w dwóch rodzinach. Władze Chile wprowadziły tam poważne obostrzenia dotyczące wychodzenia z domu. Z kolei władze wyspy mają nadzieję, że uda się powstrzymać szersze rozprzestrzenianie się wirusa, co mogłoby być fatalne dla tak niewielkiej populacji. Szczególnie w sytuacji, gdy na Rapanui są zaledwie trzy respiratory. "Wiemy, że rodziny zakażonych znajdują się w jednym sektorze. Wiemy też, że przestrzegają zaleceń związanych z narzuconymi ograniczeniami" - mówi agencji AFP Pedro Edmunds, burmistrz stolicy Hanga Roa. Problem jest jednak poważny, bo mieszkańcy żyją tam przede wszystkim z turystyki. A teraz została ona praktycznie uziemiona. Według burmistrza, przez miesiąc jeszcze będzie dało się wytrzymać. Ale pod koniec kwietnia, "tysiące ludzi przyjdą żebrać u władz lokalnych o jedzenie, bo nie będą mogli przeżyć". Na razie ograniczenie związanie z niewychodzeniem z domu obowiązują do połowy miesiąca.