W Hiszpanii o 22.00 kończą się "Wiadomości" i rozpoczynają wieczorne filmy. Jednak zamiast przesiadywać przed telewizorami, mieszkańcy Półwyspu Iberyjskiego dziękują wtedy tym, którzy leczą chorych. I robią to z balkonów, ponieważ obowiązujący od miesiąca stan alarmowy zakazuje wychodzenia na ulicę. Przez kilka minut słychać oklaski, okrzyki i tłuczenie w garnki. Po raz pierwszy apel o wyjście na balkony pojawił się w sieciach społecznościowych rano 15 marca, w niedzielę, dzień po ogłoszeniu stanu alarmowego. Po miesiącu stał się zwyczajem, który teraz wspierają policjanci i strażacy. Ich wozy, na sygnale, podjeżdżają wtedy przed szpitale, a kierujący nimi wychodzą i klaszczą. Zwyczaj uderzania w garnki przyszedł do Hiszpanii z Argentyny. W 2001 roku, aby nie dopuścić do masowych wypłat pieniędzy i jeszcze większej dewaluacji peso, tamtejszy rząd ogłosił tzw. Corralito i zamroził konta bankowe. Wolno było wyjmować z nich jedynie określoną sumę. Wtedy mieszkańcy kraju wyszli na ulice i w ramach protestu uderzali godzinami w garnki. O lekarzach i pielęgniarkach mówi się w Hiszpanii, że są ostatnim okopem walki. Od wybuchu pandemii, zachorowało około 25 tysięcy z nich, 29 członków personelu medycznego zmarło. ew