Według źródeł agencji Reutera chińscy urzędnicy starali się zablokować unijny raport, a w ostatecznej jego wersji krytyka pod adresem władz ChRL została stonowana w porównaniu z wcześniejszym projektem. Bruksela usiłuje godzić sprzeczne interesy, podczas gdy pandemia wstrząsa stosunkami międzynarodowymi - ocenia Reuters. Rzeczniczka UE odmówiła komentarza w tej sprawie, a jeden z unijnych urzędników zaprzeczył, aby w dokumencie naniesiono zmiany. Cztery źródła dyplomatyczne powiedziały jednak agencji Reutera, że raport wydano z opóźnieniem, ponieważ chińscy urzędnicy naciskali w jego sprawie, gdy 21 kwietnia portal Politico opisał treść projektu. Wysoki rangą chiński urzędnik skontaktował się tego samego dnia z urzędnikami unijnymi w Pekinie i przekazał im, że "jeśli ten raport jest taki jak opisano i zostanie dziś wydany, będzie to bardzo złe dla współpracy" - podał Reuters, powołując się na korespondencję dyplomatyczną UE. Zacytowano w niej urzędnika chińskiego MSZ Yang Xiaoguanga, który miał ocenić, że publikacja raportu bardzo zirytowałaby Pekin. Miał również oskarżyć europejskich urzędników o próby dogadzania "komuś innemu", co zostało odebrane jako aluzja do USA. "Chińczycy już grożą reakcją, jeśli ten raport się ukaże" - napisał unijny dyplomata Lutz Guellner w e-mailu do współpracowników, cytowanym z kolei przez amerykański dziennik "New York Times". "Chiny chcą odrzucić odpowiedzialność za epidemię" Według Reutera ostateczna wersja raportu zawierała kilka różnic w porównaniu z projektem. Na pierwszej stronie pierwotnej wersji napisano na przykład, że "Chiny wciąż prowadzą globalną kampanię dezinformacyjną, by odrzucić odpowiedzialność za wybuch pandemii i polepszyć swój międzynarodowy wizerunek. Zaobserwowano zarówno taktykę jawną, jak i potajemną". W ogólnodostępnym streszczeniu ostatecznej wersji raportu, opublikowanym na stronie internetowej EU vs. Disinfo, rozsiewanie dezinformacji przypisano "źródłom wspieranym przez różne rządy, w tym Rosji oraz - w mniejszym stopniu - Chin". Odnotowano wprawdzie "znaczące dowody na tajne chińskie operacje w mediach społecznościowych", ale odniesienie to znalazło się dopiero pod koniec streszczenia - zauważa Reuters. Kwestia dezinformacji na temat pandemii stała się jednym z punktów spornych w pogarszających się relacjach na linii Waszyngton-Pekin. W środku tej dysputy czasem znajdują się Europejczycy - pisze agencja Reutera. Ambasador Chin przy UE Zhang Ming ocenił w piątek, że dezinformacja jest "wrogiem nas wszystkich". UE: Nie było zmian w raporcie, nie było kilku wersji Do sprawy po naciskach Europejskiej Partii Ludowej odniósł się w końcu rzecznik szefa unijnej dyplomacji Josepa Borrella. Zaprzecza on, by Unia ugięła się pod presją Pekinu. W poniedziałek wyjaśnień zażądali eurodeputowani największej frakcji w Parlamencie Europejskim, Europejskiej Partii Ludowej (EPL). "Jesteśmy oburzeni doniesieniami ujawniającymi, że Europejska Służba Działań Zewnętrznych (ESDZ) ugięła się pod chińską presją i zmodyfikowała swoje ustalenia dotyczące chińskiej kampanii dezinformacyjnej w sprawie Covid-19. Wzywam wysokiego przedstawiciela Josepa Borrella, by bezzwłocznie i w pełni wyjaśnił, co stało się z tym raportem" - podkreśliła wiceszefowa EPL Sandra Kalniete. Rzecznik Borrella Peter Stano powiedział na konferencji prasowej w Brukseli, że czym innym są wewnętrzne dokumenty Komisji, a czym innym sprawozdania, które trafiają do szerokiego audytorium. "Zdecydowanie odrzucam wszelkie twierdzenia, że w naszych raportach uginamy się pod jakąkolwiek presją zewnętrzną" - oświadczył rzecznik. Jak przekonywał, nie było zmian w raporcie i nie było kilku wersji tego sprawozdania. Tłumaczył, że dokumenty, które są przeznaczone do użytku wewnętrznego, są podawane innemu procesowi edycyjnemu i mają inną zawartość niż te, które prezentowane są publicznie. "Uznanie, że raport, który został opublikowany w piątek, został 'rozwodniony', jest niezrozumieniem procesu, który ma miejsce we wszystkich instytucjach" - powiedział Stano.