Czy polska służba zdrowia wytrzyma falę zakażeń koronawirusem? Gen. Gielerak: Istnieje realne ryzyko niewydolności systemu
Zwiększa się liczba przypadków aktywnych koronawirusa SARS-CoV-2 w Polsce. - Istnieje realne ryzyko niewydolności systemu ochrony zdrowia, jeżeli zakażenia będą się utrzymywać albo istotnie rosnąć, na co wskazują miarodajne prognozy - ostrzega dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie gen. Grzegorz Gielerak. Specjalista uważa także, że realną liczbę zakażonych należy mnożyć razy dziesięć.
"Jeżeli skala zakażeń będzie utrzymywać się, albo jeśli spełnią się prognozy, które mówią o tym, że będzie istotnie rosnąć, to obawiam się o to, że przy dzisiejszych założeniach dotyczących dostępności łóżek szpitalnych, w tym specjalistycznych w oddziałach intensywnej terapii oraz modelu organizacji opieki nad zakażonymi COVID-19, system stanie się niewydolny" - stwierdził gen. Gielerak.
Do tej pory najwyższy dzienny bilans zakażeń zanotowano w sobotę, 10 października. Wtedy resort przekazał raport o kolejnych 5 300 zdiagnozowanych chorych na COVID-19. Podana w niedzielę liczba nowych potwierdzonych przypadków była o 1 122 niższa niż dane z soboty. Łącznie od początku epidemii potwierdzono obecność koronawirusa u 125 816 osób. Zmarło 3 004 chorych. Wyzdrowiały 80 302 osoby, ostatniej doby - 1 320.
Liczbę zakażonych mnożyć razy dziesięć
Gielerak zgodził się także z opinią, że rzeczywisty obraz epidemii nie pokrywa się z tą prezentowaną przez statystyki.
"Absolutnie zgadzam się z tym, że liczbę zakażonych, którą pokazują zestawienia, należy mnożyć razy dziesięć, co dopiero przybliża nas do realnej skali problemu, z jakim mamy do czynienia w populacji. Niedzielna dynamika zakażeń dowodzi, że kolejna grupa (generacja) chorych pojawia się po mniej więcej tygodniu i jest od półtora do dwóch razy większa od poprzedniej" - powiedział.
Zdaniem dyrektora WIM, by zapewnić wydolność systemu ochrony zdrowia i ograniczyć tym samym liczbę zgonów, w pierwszej kolejności należy skupić się na profilaktyce zakażeń w odniesieniu do grup najwyższego ryzyka. W drugiej natomiast na doskonaleniu organizacji systemu ochrony zdrowia pod kątem udzielania świadczeń opieki zdrowotnej pozostałym, wymagającym tego osobom.
Chronić grupy ryzyka
Jak podkreślił, dalej skutecznym sposobem na ograniczenie skutków epidemii byłby powrót m.in. do tego, by w sposób szczególny poddać ochronie osoby najbardziej narażone na ciężki przebieg choroby.
"Na temat wirusa wiemy całkiem sporo. Znamy charakterystyki grupy ryzyka. Wiemy, które osoby są najbardziej narażone na wystąpienie powikłań. Na to należy - i o tym mówiliśmy od kilku miesięcy - położyć największy nacisk. Jeżeli naszym celem jest ograniczenie liczby umierających na COVID-19, trzeba niezmiennie chronić osoby najbardziej narażone na wystąpienie powikłań" - mówił gen. Gielerak.
Jego zdaniem, aby spełnić ten standard opieki w równym stopniu należy zadbać o bezpieczeństwo pensjonariuszy domów opieki społecznej (DPS).
W tym celu, jak podkreślił dalej, niezwłocznie należy ograniczyć potencjalne ryzyko epidemiczne spowodowane obecnie m.in. przemieszczaniem się opiekunów, pracowników medycznych pomiędzy placówkami medycznymi a DPS-ami.
Dodał, że w odniesieniu do grup najwyższego ryzyka powinno się niezwłocznie podjąć też regularne badania personelu na obecność koronawirusa, wprowadzić "odpowiednio skonstruowane i skompensowane administracyjne ograniczenia" oraz zdalne monitorowanie kontaktów z osobami zakażonymi za pomocą aplikacji ProteGo Save.
Kluczowy dostęp do izolatoriów
Zauważył, że to, czego dziś potrzebujemy, by utrzymać wydolność szpitali to dostęp do izolatoriów.
"Nie wszyscy pacjenci po postawieniu diagnozy, będący w dobrej kondycji wymagają opieki szpitalnej. Nie wszyscy z nich mogą jednak powrócić do domu, by odbyć izolację nie narażając przy tym swoich najbliższych. W związku z tym, takich miejsc bardzo dziś brakuje" - zwrócił uwagę.
Sytuacja w Wojskowym Instytucie Medycznym
Dyrektor WIM zapytany o aktualną sytuację w szpitalu powiedział, że obecnie przebywa w nim 5 pacjentów zakażonych COVID-19, którzy wymagają oddechu wspomaganego.
"To około 10 proc. wszystkich osób z COVID-19 w szpitalu. Pozostałe osoby, to pacjenci wymagający łagodniejszych metod terapii, tym niemniej ich liczba jest dziś największa, licząc od początku epidemii" - powiedział.
Dodał, że placówka dysponuje w tej chwili 52 łóżkami przeznaczonymi dla zakażonych COVID-19 pacjentów, w tym 6 stanowiskami intensywnego nadzoru.
"Równie niekorzystne, a nawet gorsze"
Równocześnie gen. Gielerak zauważył, że pomimo obowiązujących obostrzeń epidemicznych szpital "wielkim wysiłkiem zrealizował świadczenia objęte kontraktem na ten rok". Zwrócił uwagę, że w całym kraju system ochrony zdrowia z powodu wybuchu epidemii na wiosnę mierzy się obecnie ze skutkami ograniczeń jego normalnego funkcjonowania.
"Naszymi najważniejszymi, równorzędnymi celami na dziś są: walka z epidemią, przeciwdziałanie skutkom przeszłych ograniczeń w dostępie do opieki medycznej, a także zapobiegnięcie powtórzeniu się podobnej sytuacji w przyszłości. Systemowe następstwa epidemii w odniesieniu do osób, które nie były zakażone, a wymagały pomocy medycznej są równie niekorzystne, a w skali ogólnej nawet gorsze niż to miało - i póki co - nadal ma miejsce, u osób, które uległy zarażeniu" - zaznaczył.