Zgodnie z regulaminem parlamentu, płace posłów są trzy razy wyższe od przeciętnej płacy brutto w sektorze budżetowym i podlegają rewaloryzacji co kwartał. Na internetowej stronie parlamentu w środę pojawiła się wiadomość o podwyżce, która spowodowała oburzenie nie tylko z powodu kryzysowej sytuacji w kraju, lecz także dlatego, że parlament zawiesił prace na czas epidemii koronawirusa. W piątek obraduje nadzwyczajnie, by przedłużyć stan wyjątkowy. W odpowiedź na głosy krytyczne przewodnicząca parlamentu Karajanczewa w wywiadzie telewizyjnym w czwartek określiła apele o rezygnację z podwyżek jako populizm. "Podnosimy płace, ponieważ jedną trzecią oddajemy [na cele dobroczynne]. Nie powinniśmy zamrażać, to jest populizm. Nie ma miejsca dla populizmu w okresie kryzysu" - mówiła. W piątek na swojej stronie na Facebooku napisała jednak, że "wczoraj popełniła błąd, dzisiaj przeprasza". Na konferencji prasowej w piątek premier Bojko Borisow oświadczył, że płace posłów zostaną zamrożone. Ten krok doprowadzi także do zamrożenia na poziomie z grudnia 2019 r. płac prezydenta, premiera, ministrów, członków Trybunału Konstytucyjnego, prokuratora generalnego i merów miast. Jednocześnie minister finansów Władisław Goranow zapowiedział, że na razie nie przewiduje się obniżek płac administracji państwowej, mimo że część urzędników zostaje w domu i nie jest obciążona pracą.