Były doradca papieża Franciszka i były watykański "minister finansów" został skazany przez sądy dwóch instancji w swoim kraju za czyny pedofilskie, do jakich miało dojść w 1996 r., gdy był metropolitą Melbourne. Skazano go na sześć lat więzienia za napaść na dwóch 13-letnich chórzystów w zakrystii w katedrze. Akt oskarżenia sporządzony został na podstawie zeznań jednego z mężczyzn. Drugi z nich zmarł w 2014 r. z przedawkowania narkotyków. W więzieniu spędził ponad 400 dni Od początku swojego procesu kardynał Pell powtarzał, że jest niewinny. Był najwyższym dostojnikiem Kościoła, skazanym w sprawie dotyczącej pedofilii. W więzieniu spędził ponad 400 dni. Wkrótce ma zostać zwolniony z zakładu karnego koło miasta Geelong, niedaleko Melbourne. Australijski Sąd Najwyższy rozpoczął 11 marca rozpatrywanie złożonego przez niego odwołania. W trakcie tego wysłuchania obrona kardynała argumentowała między innymi, że nie mogło dojść do napaści seksualnej na chłopców po niedzielnej mszy w zawsze pełnej innych osób zakrystii katedry świętego Patryka. Sąd pierwszej instancji, skazując go w marcu ubiegłego roku na sześć lat, orzekł, że będzie mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie w październiku 2022 r. W sierpniu 2019 r. wyrok ten wyrok utrzymał sąd apelacyjny. Kardynał Pell: Cierpiałem z powodu niesprawiedliwości Sąd podkreślił, uchylając wyrok i uniewinniając 78-letniego dostojnika, że w trakcie procesu nie wzięto w ogóle pod uwagę możliwości, że przestępstwo nie zostało popełnione. Po tym, gdy Sąd Najwyższy uchylił wyrok więzienia dla kardynała, australijskie media rozpowszechniły jego oświadczenie. "Stale utrzymywałem swoją niewinność, gdy cierpiałem z powodu poważnej niesprawiedliwości"- oświadczył kardynał George Pell. Podkreślił także, że wielka niesprawiedliwość "została naprawiona wraz z jednomyślną decyzją sądu"."Nie żywię złych uczuć wobec mojego oskarżyciela. Nie chcę aby mojego uniewinnienia dodawać do cierpienia i goryczy, jakie wielu odczuwa. Jest ich wystarczająco dużo"- napisał były doradca papieża Franciszka. Następnie oświadczył: "Mój proces nie był referendum w sprawie Kościoła katolickiego, ani w kwestii tego, jak władze kościelne w Australii podeszły do przestępstwa pedofilii". "Chodziło o to, czy ja popełniłem te okropne przestępstwa, czy nie. A ja ich nie popełniłem"- dodał. Papieska dymisja George Pell, urodzony w 1941 r. w australijskim Ballarat, był biskupem pomocniczym Melbourne w latach 1987-1996, a następnie do 2001 r. metropolitą tego miasta. W latach 2001-2014 był arcybiskupem metropolitą Sydney, mianowanym kardynałem przez Jana Pawła II. Franciszek mianował go w 2013 r. członkiem Rady Kardynałów, a rok później prefektem Sekretariatu ds. Ekonomii Stolicy Apostolskiej. Początkowo australijski wymiar sprawiedliwości prowadził śledztwo w jego sprawie w związku z zarzutami tuszowania czynów wykorzystywania i wysłuchał jego zeznań, w których zapewniał, że nie wiedział o takich zdarzeniach w swojej diecezji. W 2017 r. kardynał Pell został formalnie oskarżony o czyny seksualnego wykorzystania nieletnich. Papież urlopował go na czas procesu, a później zdymisjonował. Gdy na początku 2019 r. kard. Pell został uznany jednomyślnie winnym pedofilii przez ławę przysięgłych sądu pierwszej instancji, otrzymał od Franciszka zakaz publicznego pełnienia posługi i kontaktów z nieletnimi. Jak tłumaczył wtedy Watykan, są to "środki zapobiegawcze", zastosowane w oczekiwaniu na definitywne potwierdzenie faktów. Wyjaśniono, że Stolica Apostolska przyjmuje do wiadomości wyrok pierwszej instancji. Kardynał dziękował za modlitwy i tysiące listów Po tym, gdy następnie odrzucono apelację kardynała Pella, Watykan oświadczył, że z decyzją w jego sprawie czeka na zakończenie całego postępowania sądowego. "Stolica Apostolska wraz z Kościołem w Australii potwierdza swoją bliskość z ofiarami wykorzystywania seksualnego i zaangażowanie na rzecz tego, by za pośrednictwem właściwych władz kościelnych ścigać członków duchowieństwa, którzy są za nie odpowiedzialni" - oświadczył wtedy rzecznik Watykanu Matteo Bruni. Kardynał George Pell podziękował za modlitwy i "tysiące listów z wyrazami wsparcia".