Z apelem do sumień ludzi odpowiedzialnych za dobro wspólne ojczyzny, zarówno do ludzi sprawujących władzę, jak i do opozycji, aby w tej nadzwyczajnej sytuacji wypracowali wspólne stanowisko dotyczące wyborów prezydenckich - zwróciła się w we wtorek Rada Stała Konferencji Episkopatu Polski. Rada Stała KEP poprosiła w apelu odpowiedzialnych za Polskę m.in. o to, "aby w dialogu między stronami poszukiwać takich rozwiązań, które nie budziłyby wątpliwości prawnych i podejrzenia nie tylko o naruszenie obowiązującego ładu konstytucyjnego, ale i przyjętych w demokratycznym społeczeństwie zasad wolnych i uczciwych wyborów". Pytany w środę w radiu TOK FM wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski (KP-PSL-Kukiz'15), do kogo ten apel jest skierowany, stwierdził: "Moim zdaniem to jest bardzo duże upomnienie rządzących, bo jeżeli biskupi, którzy zawsze starają się być w dużym dystansie do spraw politycznych, uznali, że należy zabrać głos, czyli można uznać także, że czują, że coś jest nie tak z Polską demokracją" - ocenił. "Skoro dzisiaj biskupi nawołują do tego, co w istocie miało miejsce pod koniec lat 80., żeby wszystkie strony sporu politycznego usiadły i rozmawiały nad tym, jak przeprowadzić wybory, to znaczy w założeniu tego apelu jest jakiś niepokój, że z demokracją jest nie najlepiej" - dodał. W ocenie Zgorzelskiego zarówno apel Rady Stałej KEP, jak i wtorkowe oświadczenie Donalda Tuska, nie ma dla Jarosława Kaczyńskiego takiego znaczenia, jakie będzie miało głosowanie 7 maja, które w sposób oczywisty dla niego "zredefiniuje scenę polityczną". Według wicemarszałka Zjednoczona Prawica może wówczas stracić większość w Sejmie. Prawdopodobnie 7 maja wróci do Sejmu z Senatu ustawa wprowadzająca głosowanie korespondencyjne. "Cały czas podkreślam tryb warunkowy tego wszystkiego; nie chcę ani napompowywać sytuacji, ani umniejszać roli tego, co się może 7 maja stać, ale 7 maja może stać się rzecz naprawdę ważna" - podkreślił.