Benedyktyni nie mają pieniędzy na rachunki i utrzymanie najstarszego klasztoru w Polsce. "Dom Gości stoi pusty, odwołano rezerwacje i rekolekcje" - mówi Szymon Hiżycki, opat benedyktynów z Tyńca. "Zwracamy się, my, benedyktyni tynieccy, z gorącym apelem do wszystkich ludzi dobrej woli, do tych, którym bliskie jest tynieckie Opactwo. To jedyne takie miejsce w Polsce, które w zasadzie od tysiąca lat funkcjonuje w tym celu, w jakim zostało powołane. Jest to ważne dla nas wszystkich, że możemy się troszczyć o dobra intelektualne i duchowe, że może istnieć w naszym kraju miejsce pokoju, jakim jest nasz klasztor, gdzie każdy może przyjść, gdzie każdy może odnaleźć Pana Boga" - mówi opat Szymon Hiżycki. Mnisi w czasie epidemii starają się prowadzić normalne życie: modląc się, pracując, sprawując msze św. oraz liturgię godzin. "Dzisiaj to miejsce jest w jakiś sposób zagrożone z powodu trwającej epidemii. Ponieważ nagle, jak ucięte nożem, urwały się wszystkie nasze źródła dochodu, staramy się znaleźć nowe formuły, żeby się utrzymać, ale potrzebujemy na to czasu i środków, żeby opłacić bieżące wydatki. Ale też, żeby zabezpieczyć naszych pracowników, którzy pomagają nam cały dom prowadzić" - dodaje opat benedyktynów z Tyńca.Szymon Hiżycki prosi i dziękuje za wszelką okazaną pomoc. "Bardzo dziękuję wszystkim, którzy z serca swego dali to, co dać mogli po to, żeby Opactwo tynieckie mogło działać. Jesteście w naszych sercach, a nasz dom jest waszym domem. Jesteście tutaj zawsze mile widziani" - podkreślił opat.Mnisi potrzebują zgromadzić 80 tys. zł w kwietniu. Udało się już zebrać ponad 30 tys. zł, jednak to ciągle za mało, by w opłacić wszystkie rachunki. Strona, na której można wesprzeć benedyktynów znajduje się TUTAJ.