W wywiadzie w Polsat News Andrusiewicz tłumaczył, że Polska sprowadziła z Korei Południowej testy antygenowe. "Ich trwałość i szybkość jest dużo większa. Badanie odbywa się w ciągu ok. 15 minut" - mówił. Jak podkreślił, nie są to testy serologiczne, czyli na przeciwciała, sprowadzane z Chin i często krytykowane za małą wiarygodność. "Jesteśmy jednym z pierwszym krajów, który ściągnął te testy z Korei Południowej. Wcześniej inne państwa korzystały z szybkich testów z Chin" - zauważył. Rzecznik MZ poinformował, że obecnie testy z Korei Południowej przechodzą proces walidacji. "Sprawdzamy wartościowość wyników w Państwowym Zakładzie Higieny. W ciągu tygodnia te testy powinny trafić do szpitali na SOR-y" - powiedział. "To jest mylne wyobrażenie" Andrusiewicz był też pytany o to, dlaczego Sejm odrzucił poprawkę Senatu do przepisów o tarczy antykryzysowej, zakładającą obowiązkowe cotygodniowe testy na obecność koronawirusa dla pracowników szpitali, mających kontakt z osobami podejrzanymi o zakażenie koronawirusem, i ratowników medycznych. Jak wyjaśnił, w żadnym kraju nie stosuje się testów prewencyjnych. "To jest mylne wyobrażenie o tym, jaka by była wartościowość tych testów. To, czy lekarz, czy pielęgniarka nazajutrz po wykonaniu testu nie będzie chora, czy ten test jest wykonany w siódmej dobie od zakażenia, tego nie wiemy. Wypuszczamy więc po takim teście prewencyjnym osobę, która ma świadomość, że ma wynik ujemny, jest spokojna, pacjenci są spokojni, tymczasem może zarażać" - zwrócił uwagę. Zapewnił, że medycy, którzy zetknęli się lub mają podejrzenie zetknięcia z koronawirusem, mają wykonywane testy. "Teraz, jeżeli zaczniemy wykorzystywać te szybkie testy, antygenowe, to ta szybkość wykonywania testów służbom medycznym jeszcze wzrośnie" - podkreślił. W Polsce wykonuje się przede wszystkim testy genetyczne (molekularne), wykrywające materiał genetyczny wirusa. Od osób z podejrzeniem zakażenia pobiera się wymaz z nosa lub gardła. Do tej pory potwierdzono w Polsce 8742 zakażenia SARS-Cov-2, zmarło 347 osób.