Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W naszym cotygodniowym, piątkowym cyklu "Interia Bliżej Świata" publikujemy najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazet. Brytyjski "The Economist", z którego pochodzi poniższy artykuł, ukazuje się nieprzerwanie od 1843 r. i należy do najpopularniejszych na świecie magazynów poświęconych tematyce politycznej i biznesowej. Ma opinię jednego z bardziej wpływowych tytułów prasowych na świecie. Wiele osób w Ameryce liczy na to, że nowa administracja Trumpa wejdzie z siekierą w sam rdzeń rozdętego i apodyktycznego rządu, tnąc wydatki i rezygnując z niektórych regulacji. To, czy cel ten jest jeszcze w ogóle możliwy do zrealizowania, stanowi kluczowe pytanie zarówno dla Ameryki, jak i dla świata. Zwłaszcza po ostatnich dwóch dekadach, w których na całym świecie nieubłaganie rósł dług publiczny, napędzany przez kryzys finansowy z lat 2007-2009 i pandemię. Argentyna. Mija rok rządów Javiera Mileia. Trwa "niezwykły eksperyment" Aby uzyskać odpowiedź, a zarazem studium przypadku okiełznania wymykającego się spod kontroli lewiatana, proponuję udać się ponad 8 tys. km na południe od Waszyngtonu, gdzie ma miejsce niezwykły eksperyment. Znienawidzony przez lewicę, zaakceptowany przez prawicę Trumpa - w rzeczywistości nie należy do żadnej z tych grup. Millei pokazał, że ciągła ekspansja państwa nie jest nieunikniona. Pryncypialną zasadą jego polityki jest nagana dla oportunistycznego populizmu, takiego jak ten, praktykowany przez Donalda Trumpa. Milei wierzy w wolny handel i wolny rynek, a nie w protekcjonizm; chodzi o dyscyplinę fiskalną, a nie lekkomyślne zaciąganie pożyczek. I, zamiast snuć popularne fantazje, wybiera brutalne, publiczne mówienie prawdy. Kłopoty Argentyny trwają od dziesięcioleci - z państwem, które rozdaje swój patronat na prawo i lewo, z politykami, którzy kłamią, z bankiem centralnym, który drukuje papierowe pieniądze. Aby kontrolować inflację, argentyńskie rządy uciekały się do kontroli cen, różnych kursów walutowych i kontroli kapitału. Jest to jak dotąd jedyny kraj we współczesnej historii gospodarczej, który wypadł z grona najbogatszych krajów na świecie, z powrotem do tych średniego dochodu. Milei został wybrany na prezydenta Argentyny z nadzieją na odwrócenie tego trendu. Jak na razie jego polityczna piła mechaniczna zmniejszyła wydatki publiczne o prawie jedną trzecią w ujęciu realnym, zmniejszyła o połowę liczbę ministerstw i wypracowała nadwyżkę budżetową. Uderzono w ognisko biurokracji, uwalniając państwo od kwestii wynajmu mieszkań (Milei zlikwidował kontrolę cen najmu mieszkań - red.) oraz zarządzania liniami lotniczymi. Javier Milei miał wyrwać kraj z kryzysu. Spadła inflacja, wzrosło ubóstwo Wyniki są zachęcające. Inflacja spadła z 13 proc. do 3 proc. miesiąc do miesiąca. Inwestorska ocena ryzyka niewypłacalności zmniejszyła się o połowę, a poturbowana gospodarka wykazuje oznaki ożywienia. Fascynująca jest jednak kryjąca się za politykami filozofia. Milei jest często mylnie wrzucany do jednego worka z populistycznymi przywódcami, takimi jak Trump, liderzy skrajnej prawicy we Francji i Niemczech czy Viktor Orban na Węgrzech. W rzeczywistości wywodzi się z zupełnie innej tradycji. Jest prawdziwym zwolennikiem otwartego rynku i wolności osobistej, z niemalże religijnym zapałem podchodzi do wolności gospodarczej, nienawidzi socjalizmu i - jak powiedział w ostatnim wywiadzie dla "The Economist" - wyraża "nieskończoną" pogardę dla państwa. Zamiast polityki ingerowania w przemysł i ceł promuje handel z prywatnymi firmami, również chińskimi, które nie ingerują w wewnętrzne sprawy Argentyny. Jest republikaninem, pragnącym ograniczyć rolę państwa, podziwiającym Margaret Thatcher - mesjanistyczny przykład zagrożonego gatunku. Jego notowania w sondażach rosną i - na tym etapie swojej kadencji - w Argentynie cieszy się większą popularnością niż jego niedawni poprzednicy. Nie dajcie się jednak zwieść, eksperyment z Mileia może się nie udać. Zaciskanie pasa spowodowało wzrost wskaźnika ubóstwa, który w pierwszej połowie 2024 r. do 53 proc. z 40 proc. w ubiegłym roku. W miarę narastania oporu i lepszej organizacji po stronie peronistowskiej opozycji - Milei może mieć również trudności z rządzeniem. Chciał ciąć wydatki przysłowiową piłą. Jak mocne są nerwy inwestorów? Zaufanie i nerwy inwestorów mogą jednak zostać wystawione na próbę, jeśli Milei w końcu zdecyduje się zlikwidować kontrolę kapitału i przestawić przewartościowane peso na elastyczny kurs walutowy. Załamanie się argentyńskiej waluty może bowiem popchnąć inflację z powrotem w górę. Milei jest również ekscentrykiem, którego mogą rozproszyć wojny kulturowe dotyczące płci i zmian klimatycznych, w efekcie czego mógłby zaniedbać swoją podstawową misję przywrócenia argentyńskiej gospodarki na ścieżkę wzrostu. Niemniej pierwszy rok rządów Mileia stanowi lekcję dla reszty świata, w tym dla jego wielbicieli i krytyków w Ameryce. Weźmy na przykład rozwój państwa. Globalny dług publiczny wzrósł z 70 proc. PKB 20 lat temu do 93 proc. w tym roku, a do 2030 r. ma osiągnąć 100 proc. PKB. Długi są jednak plagą nie tylko w krajach bogatych, ale także w Chinach i Indiach, które mają ogromne deficyty. Zadłużenie rosło wraz z kryzysem finansowym i pandemią, które stworzyły dodatkowo poczucie, że rząd powinien zawsze interweniować, gdy tylko ludzie znajdą się w trudnej sytuacji. Wiele krajów boryka się również z rosnącymi kosztami opieki zdrowotnej i emerytur - w związku ze starzeniem się społeczeństwa. Przepisy tylko się nawarstwiają. Rządy nie wiedzą, jak przerwać to zaklęte koło. Szczególnie gdy w niektórych państwach, takich jak Francja, perspektywa takiego działania grozi chaosem politycznym. Czego uczy nas Milei? Spójność, pragmatyzm i bolesna prawda Niektóre lekcje płynące z rządów Mileia mają charakter techniczny. Aby ograniczyć wydatki, prezydent zwrócił się do resortów o zmniejszenie kosztów zamówień, kosztów administracyjnych i wynagrodzeń, a nie na transferów pieniężnych dla najbiedniejszych. Uznał, że kontrolowanie wydatków emerytalnych jest niezbędne, ponieważ starzejące się społeczeństwo pochłania ogromną część budżetu - to fiskalna rzeczywistość, z którą wielu krajom przyjdzie się jeszcze zmierzyć. Będąc u władzy, nauczył się wzbogacać swoje przekonania o dawkę pragmatyzmu. Wyznaczył kierunek dla Argentyny, ale prace legislacyjne deleguje swojemu personelowi, prosząc o nadzór nad gospodarką wykwalifikowanych ministrów, w tym swojego cara deregulacji - Federica Sturzeneggera. Być może największą lekcją jest jednak odwaga i spójność. Czy nam się to podoba, czy nie, polityka Mileia jest bardzo spójna, co tylko potęguje jej efekt. W przeciwieństwie do Donalda Trumpa, Milei nie obiecywał za jednym tchem uwolnienia siły rynkowej i nabywczej, a jednocześnie ochrony przedsiębiorstw przed konkurencją. Wygrywając spór o twardą, ale konieczną reformę, udowodnił, że wyborcom przyzwyczajonym do lukrowanych banałów naprawdę można zaufać, mówiąc im wprost, jak się rzeczy mają. Milei, ze swoimi motocyklowymi kurtkami, "anarchokapitalistyczną" mantrą i wybuchowym temperamentem, jest jednak mało prawdopodobnym mesjaszem, uratowanie Argentyny może mu się nie udać. Mimo to jego próba zmierzenia się - w sposób spójny i systematyczny - z jednym z najbardziej ekstremalnych wcieleń niemal uniwersalnego problemu, zasługuje na to, by cały świat uważnie obserwował jego poczynania. Biały Dom również. Tekst przetłumaczony z "The Economist"© The Economist Newspaper Limited, London, 2024 Tłumaczenie: Nina Nowakowska Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji ----- Więcej ciekawych historii z całego świata w każdy piątek w Interii ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!