"Będziecie mieli wrogów wszędzie" - tak wiosną 1947 roku wita polskiego prawnika w Niemczech płk Stanisław Matuszczak, główny delegat Polskiego Czerwonego Krzyża w tym kraju.Kiedy Roman Hrabar słyszy te słowa jest już oficjalnie Pełnomocnikiem Rządu Polskiego do spraw Rewindykacji Dzieci Polskich. Wraz z zespołem współpracowników przyjechał właśnie do Kwatery Głównej UNRRA (Administracja Narodów Zjednoczonych do Spraw Pomocy i Odbudowy) w Heidelbergu na terenie amerykańskiej strefy okupacyjnej. Na razie idzie dobrze - Amerykanie akredytują Polaków jako Starszych Oficerów ds. Poszukiwania Dzieci w ramach delegatury Polskiego Czerwonego Krzyża. Hrabar może rozpocząć pracę. Przed nim nadludzkie zadanie - repatriowanie do Polski kilkudziesięciu tysięcy (sam mecenas wymieni po latach liczbę 200 tysięcy) dzieci uprowadzonych z ziem II Rzeczpospolitej w celu germanizacji. *** Roman Hrabar przychodzi na świat w Kołomyi na Kresach Wschodnich w 1909 roku. Uczy się w Wiedniu, Lwowie i Krakowie. Po studiach prawniczych przenosi się do Katowic, gdzie pracuje w urzędach państwowych. Potem w Prokuratorii Generalnej w Warszawie. Wojna zastaje go na Kresach. Przedziera się do Warszawy i na tajnych zajęciach broni pracę doktorską z prawa cywilnego. Po powstaniu wyjeżdża do Krakowa. Przed zakończeniem wojny, a po aresztowaniu przez gestapo, trafia jeszcze do więzienia na Montelupich. Po wyzwoleniu wraca na Śląsk. W styczniu 1945 roku przyjeżdża do Katowic jako jeden z urzędników nowej administracji. Ma organizować opiekę społeczną, a w jej ramach system informacji dla rozdzielonych wojenną zawieruchą rodzin. W lipcu z Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej przychodzi polecenie przygotowania listy polskich dzieci wywiezionych do Niemiec. Ważne są nie tylko dane personalne, ale także okoliczności wywiezienia oraz sytuacja rodziców. W trakcie zbierania informacji Hrabar zaczyna dostrzegać pewien schemat "zaginięć". Okazuje się, że maluchy zabierano ze szpitali, sanatoriów, sierocińców, domów rodzinnych lub wręcz z ulicy. Odbierano rodzinom zastępczym, rodzicom działającym przeciw okupantowi lub oddzielano od bliskich w czasie przesiedlania. Po krótkim pobycie w specjalnych ośrodkach, jak ten w Kaliszu czy Puszczykowie, ślad po nich ginął. Hrabar sprawdza także dokumenty pozostałe po III Rzeszy. Odkrywa m.in. pisma Reichsfuhrera SS Heinricha Himmlera, w których ten oświadczał: "moją prawdziwą intencją jest wychwycić germańską rasę rozsianą po świecie, zrabować i ukraść, gdzie się tylko da". Oczom polskiego prawnika zaczyna ukazywać się przerażający obraz nazistowskiej machiny obliczonej na kradzież uznanych za "wartościowe rasowo" dzieci i ich zniemczanie. Kolejny ważny krok to opublikowanie przez Polską Agencję Prasową niemieckiego dokumentu, który wpadł w ręce Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Widnieje w nim 49 oryginalnych nazwisk polskich dzieci, nazwiska nadane im w ośrodkach germanizacyjnych oraz dane przybranych rodziców z austriackich okręgów Salzburga i Markt-Pongau. Z końcem lata 1946 roku do Hrabara przyjeżdża Amerykanka Eileen Blackley, dyrektor Głównej Kwatery Poszukiwań Dzieci UNRRA na Europę. Przywozi informację, że jej organizacja dysponuje danymi wielu dzieci odnalezionych w Niemczech, nie może jednak ustalić ich prawdziwej tożsamości, więc nie wie, co z nimi robić. Potrzebna jest polska pomoc. Podjęcie decyzji zajmuje rządowi w Warszawie około pół roku. W międzyczasie do Hrabara przyjeżdża coraz więcej rodziców szukających swoich dzieci. Prawnik zbiera wszelkie informacje, które mogą pomóc w odnalezieniu i zidentyfikowaniu dzieci. Udaje mu się także rozpracować nazistowski system nadawania porwanym maluchom nowych nazwisk. Okazuje się, że części z nich zostawiano kilka pierwszych liter, by łatwiej było im się przyzwyczaić do nowych nazwisk (np. Karwinowski stawał się Karpersem), innym tłumaczono nazwiska na niemiecki (np. Młynarczyk stawał się Muellerem), a tym, którzy mieli nazwiska o typowo słowiańskim brzmieniu zmieniano na popularne niemieckie (np. Rzamiak stawał się Kramerem). W marcu 1947 roku Roman Hrabar zostaje mianowany Pełnomocnikiem Rządu Polskiego do spraw Rewindykacji Dzieci Polskich. Niedługo potem wyjeżdża do Heidelbergu, a stamtąd do Ratyzbony. Tamtejsza UNRRA namierzyła około 4 tysiące tzw. śląskich dzieci. W większości przypadków Hrabarowi udaje się potwierdzić ich polskie pochodzenie. Dużym echem odbijają się kolejne sukcesy zespołu Hrabara - odzyskanie ponad 20 dzieci z zakładu w Oberlauringen czy odnalezienie i repatriacja sióstr Alodii i Darii Witaszek. Hrabar współpracuje też blisko z doktorem Edmundem Schwenkiem, który jako jeden z prokuratorów weźmie udział w ósmym procesie norymberskim. Przywozi go m.in. do Łodzi i do tamtejszej Komisji do Badania Zbrodni Hitlerowskich. To dzięki polskiemu prawnikowi w Norymberdze zeznaje trójka polskich dzieci uprowadzonych do germanizacji: Alina Antczak, Barbara Mikołajczyk i Sławomir Grodomski-Paczesny. Po ogłoszeniu wyroków na szefów i członków organizacji odpowiedzialnych za politykę rasową III Rzeszy, Hrabar jest jednak rozczarowany. "Zbrodnia popełniona na niewinnych dzieciach stanowi jedną z najciemniejszych kart historii II wojny światowej. Jest hańbą XX wieku" - napisze po latach w jednej ze swoich książek - "Hańba ta jest tym większa, że sprawcy zbrodni, postawieni przed Trybunałem w Norymberdze, nie uznali swej winy i nie okazali żadnej skruchy". Akcja rewindykacji polskich dzieci nie dzieje się w oderwaniu od zmieniającej się sytuacji geopolitycznej. 5 marca 1946 roku Winston Churchill mówi słynne słowa o żelaznej kurtynie, która podzieliła Europę. Pierwsze tego oznaki Hrabar widzi już latem 1947 roku. Zdarzają się przypadki, że odnalezione w strefach brytyjskiej lub amerykańskiej dzieci przekazywane są do adopcji do USA lub Wielkiej Brytanii. Coraz częściej pojawia się argument, że wyrywanie dzieci z niemieckiego środowiska, z którym się zżyło, to kolejna zbrodnia. Wysiłki Polaków są niekiedy jawnie sabotowane. W strefie francuskiej i rosyjskiej współpraca układa się lepiej, ponieważ oba te kraje prowadzą akcję rewindykacji swoich dzieci. Szacuje się, że z Francji do Niemiec trafiło około 100 tysięcy maluchów, a z Rosji, Ukrainy i Białorusi do 50 tysięcy. Jeszcze w 1947 roku zostaje zlikwidowana UNRRA. Jej miejsce zajmuje Międzynarodowa Organizacja Uchodźców - IRO. Od 1948 roku Hrabar pracuje już przy Międzynarodowym Centralnym Biurze Poszukiwań Dzieci na Europę w Esslingen. Wraca do Polski jeszcze przed 1950 rokiem. Na miejscu zostaje jego zaufany współpracownik Wiktor Pietruszka, który regularnie donosi o coraz trudniejszych warunkach pracy. Taki stan trwa do 31 sierpnia 1950 roku, kiedy następuje likwidacja delegatur PCK na terenie Niemiec. Likwidowane są też placówki Międzynarodowego Biura Poszukiwań. Wszystkie archiwa trafiają do Bad Arolsen. Do tego czasu pełnomocnikowi polskiego rządu udaje się sprowadzić około 33 tysiące polskich dzieci. To jednak zaledwie niewielka część z liczby uprowadzonych. Sam Hrabar w późniejszych publikacjach szacuje, że do III Rzeszy uprowadzono w celu germanizacji około 200 tys. polskich dzieci. Do dziś historycy nie zweryfikowali tej liczby. Brakuje archiwów, które pozwoliłyby to zrobić w sposób wiarygodny. *** Po powrocie z Niemiec Hrabar osiada w Katowicach i zaczyna praktykę adwokacką. Zajmuje się najróżniejszymi sprawami, ale nie przestaje pomagać tym, którzy zwracają się z prośbą o pomoc w odnalezieniu "zrabowanych dzieci". Współpracuje też z Główną Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. Jako biegły występuje m.in. w procesie Eugenii Pol, sadystycznej nadzorczyni z obozu dla dzieci przy ul. Przemysłowej z Łodzi. *** "Przywódcy III Rzeszy, rabując dzieci innych narodów, byli przekonani, iż zbrodnia ich nie ujrzy światła dziennego, że wygrana wojna zatrze jej ślady. Rachuby (...) jednak zawiodły. Klęska hitleryzmu ujawniła światu cały rozmiar i okrucieństwo akcji germanizacyjnej, prowadzonej z przysłowiową niemiecką "dokładnością i precyzją" - napisał w 1960 roku Hrabar. Dziś, po prawie 60 latach, wiemy, że rachuby nazistów zawiodły głównie dzięki ludziom takim jak Roman Hrabar. To dzięki niemu wiemy dziś tak dużo na temat germanizacji polskich dzieci. O swoich poszukiwaniach i ustaleniach napisał kilka książek, które do dziś pozostają jedynym tak pełnym źródłem wiedzy na temat zniemczania małych Polaków. Jako pierwszy opisał skalę, bezwzględność i skuteczność machiny germanizacyjnej. Jako pierwszy zwrócił też uwagę na zbrodnię eksterminacji niemowląt w ośrodkach dla dzieci zagranicznych robotnic przymusowych czy mordowanie luminalem dzieci ze szpitala psychiatrycznego w Lublińcu. Roman Hrabar zmarł w 1996 roku w Katowicach. AWT Źródła: "Hitlerowski rabunek dzieci polskich (1939-1945)", Roman Hrabar, Wydawnictwo "Śląsk", Katowice 1960 "Janczarowie XX wieku", Roman Hrabar, Wydawnictwo "Śląsk", Katowice 1983, "Czas niewoli, czas śmeirci", Roman Hrabar, Zofia Tokarz, Jacek E. Wilczur, Wydawnictwo Interpress, Warszawa 1979 "Brunatna kołysanka. Historie uprowadzonych dzieci", Anna Malinowska, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2017 "Człowiek, który odzyskał 30 tys. dzieci", Andrzej Fedorowicz, "Polityka", 2013, nr 31 Znasz osobę, która padła ofiarą germanizacji? Napisz do nas zrabowanedzieci@interia.pl Organizatorami akcji "Zrabowane dzieci" są Interia i Deutsche Welle (więcej o akcji TUTAJ). Wspólnie docieramy do ofiar germanizacji i pomagamy im odnaleźć skradzioną tożsamość.